Fujifilm X100T, czyli jak z dobrego zrobić jeszcze lepsze [test]
Fujifilm zna receptę na tworzenie dopracowanych produktów i dosyć skutecznie ją realizuje. Fujifilm X100T jest tego dobrym dowodem.
Wykonanie
Fujifilm X100T to już trzecia generacja aparatu kompaktowego z serii X. Od samego początku korpus jest bardzo podobny – wzornictwo w stylu retro, wykonanie głównie ze stopu magnezu, duża część pokryta czarnym tworzywem o przyjemnej, estetycznej fakturze, która z wyglądu przypomina skórę. Do tego niezmiennie ten sam obiektyw: Fujinon 23 mm F2, czyli odpowiednik ogniskowej 35 mm dla pełnej klatki.
Jakość wykonania korpusu jest z modelu na model lepsza. W X100T zastosowane materiały są wysokiej jakości, wszystko jest dobrze spasowane, nic nie trzeszczy. Pomimo pozornego braku zmian, w całej obudowie zastosowano sporo małych, ale ważnych udoskonaleń. Zerknijcie na górną część gripa z przodu.
Kiedyś było tam podłużne wgłębienie, teraz uchwyt jest prosty na całej powierzchni. Wgłębienia pozbawiono też dwa malutkie otwory pomiędzy lampą błyskową, a wizjerem z przodu. Krawędzie charakterystycznego ząbka na górnej ściance są bardziej zdecydowane, ostre i nadają dynamizmu i nowoczesności.
Nieco tandetnie wyglądający spust jest ma teraz matowy, a nie błyszczący, jak u poprzednika. Palec na spuście się teraz nie ślizga, ale też całość po prostu wygląda o wiele bardziej szlachetnie i nowocześnie. Mały przycisk Fn obok spustu jest teraz nieco szerszy i również ma matowe wykończenie. Odrobinę przeprojektowano też przednią dźwignię oraz minimalnie zmniejszono lampę wspomagającą AF.
Warto też podkreślić, że metal zastosowany na korpusie ma nieco inną fakturę – jest przyjemniejszy w dotyku i lepiej wygląda. Trudno to opisać słowami czy nawet zdjęciami, ale producent wspomniał w trakcie konferencji prasowej o innej metodzie obróbki metalu w X100T oraz X30.
Nowością jest też 3-calowy wyświetlacz LCD o rozdzielczości 1,04 mln punktów, który nie tylko jest większy od ekranu u poprzednika, ale ma znacząco wyższą jakość obrazu.
Wyróżnia się też nowy wizjer hybrydowy, który łączy w sobie zalety klasycznego wizjera pokrywającego 92% kadru z wizjerem elektronicznym o rozdzielczości 2,360 tysięcy pikseli i 100-procentowym pokryciu kadru.
Fujifilm X100T ma gniazdo USB 2.0, micro HDMI oraz obsługujące zewnętrzny mikrofon. Gorąca stopka umożliwia podłączenie zewnętrznej lampy błyskowej czy wyzwalacza radiowego.
Na spodzie znajduje się komora z baterią oraz gniazdem na jedną kartę SD/SDHC/SDXC (UHS-I). Co ciekawe, akumulator można włożyć także odwrotnie – brakuje specjalnej blokady czy wyprofilowania baterii, aby można było ją włożyć tylko we właściwy sposób.
W środku znajduje się identyczna matryca, co u poprzednika, czyli sensor X-Trans CMOS II w formacie APS-C o rozdzielczości 16,3 Mpix z filtrem barw X-Trans o losowym układzie pikseli RGB, która współpracuje z procesorem obrazu EXR II. Ten zestaw umożliwia fotografowanie z czułością do ISO 51200, prędkością zdjęć seryjnych do 6 kl./s i nagrywanie filmów Full HD z szybkością 60, 50, 30, 25 lub 24 kl./s. Co ciekawe, aparat umożliwia nagrywanie filmów nie tylko poprzez ekran LCD, ale również z wykorzystaniem wizjera optycznego tak, jak w standardowych kamerach filmowych.
Obsługa
Bryła korpusu jest niemal identyczna, jak u poprzednika. Aparat dobrze leży w dłoni, ma przyjemny, nie za duży uchwyt z przodu.
W ergonomii zaszło trochę zmian. Przede wszystkim zupełnie przeprojektowano główne przyciski – element, na który bardzo narzekałem przy okazji testów X100S.
Cztery przyciski po lewej stronie, obok wyświetlacza, są teraz okrągłe i nieco mniejsze. W efekcie nie tylko lepiej wyglądają, ale zapewniają wyższy komfort pracy. Po drugiej stronie ekranu zastosowano 4 główne przyciski oraz jeden w środku - podobne, jak w modelu X-T1, tylko nieco zmodyfikowane. Są większe, bardziej wypukłe, mają lepszy skok. Działają świetnie. Zniknęły za to delikatne, białe ikony opisujące funkcje przycisków. To spora zmiana w porównaniu do poprzednich modeli. Nowy układ sprawdza się o wiele lepiej, chociaż szkoda, że pozbawiono aparatu oznaczeń przycisków.
Aparat został wyposażony w aż 7 przycisków Fn, które można samemu programować. Dalszą personalizację zapewnia przycisk Q umieszczony z tyłu aparatu, którego wszystkie 16 funkcji można dopasować do indywidualnych upodobań. Przycisk ten został dodatkowo przeniesiony o wiele wyżej, tuż na linii kciuka. Pasuje w tym miejscu o wiele lepiej, ponieważ nie musimy odrywać całej dłoni, aby go wcisnąć.
Pokrętło kompensacji ekspozycji zostało rozbudowane o opcję +/-3 EV. Uporządkowano też inne przyciski.
Dobrym rozwiązaniem jest też przycisk Drive, który uruchamia dedykowane menu, gdzie możemy ustawić tryb pracy czy zmienić ustawienia bracketingu. Delikatnie przebudowano również tylną tarczę, która ma przyjemniejszy skok oraz fakturę.
Wnikliwe oko dostrzeże też, że na pierścieniu obiektywu zamiast podłużnych prążków, zastosowano delikatnie karbowaną fakturę. Pierścień nie tylko znacząco lepiej wygląda (co w aparacie tej klasy ma znaczenie), ale także jest przyjemniejszy w dotyku. Co więcej, teraz pierścieniem można zmieniać także przysłonę ze skokiem co 1/3 EV, a nie tylko dźwignią sterującą.
Spust migawki jest czuły i ma gwint do mechanicznego wężyka spustowego. Dookoła ulokowano praktyczną dźwignię ON/OFF. Producent standardowo nie przewidział przycisku dedykowanego do ustawień czułości ISO. Możemy oczywiście zaprogramować ręcznie np. Przycisk Fn ulokowany przy spuście, jednak w ten sposób pozbędziemy się możliwości filmowania.
Nowością w Fujifilm X100T jest też moduł Wi-Fi do bezprzewodowej łącznością z urządzeniami przenośnymi. Po pobraniu darmowej aplikacji FUJIFILM Camera Remote na smartfona lub tablet można korzystać z funkcji pilota, która daje użytkownikowi kontrolę nad aparatem nawet z dystansu. Materiały utrwalone aparatem można przesyłać do urządzeń mobilnych lub wysyłać bezpośrednio do drukarki Instax SHARE Smartphone Printer.
Menu jest pratycznie identyczne, jak u poprzednika. Zostało podzielone na 8 kart: 5 z nich dotyczy fotografowania, 3 - ustawień. W każdej karcie znajduje się nie więcej niż 7 parametrów. Dzięki takiemu układowi menu nie ma komplikujących podstron, jest przystępne i logiczne.
Fotografowanie w praktyce
Fujifilm X100T jest aparatem specyficznym, stworzonym dla świadomych fotografów. W moje potrzeby wpisuje się bardzo dobrze, stąd z chęcią zabrałem go na kilka dni w podróż do Budapesztu.
Pierwsze, co od razy zauważyłem to niska waga aparatu w połączeniu z wystarczająco dużym i dobrze zaprojektowanym korpusem. Kilka razy zawiesiłem X100T na szyi z szalikiem i po chwili zastanawiałem się, gdzie jest mój aparat. Kiedy indziej mogłem go spokojnie schować do kieszeni kurtki. Uchwyt z przodu jest w zupełności wystarczający, aby pewnie trzymać korpus, nawet jedną ręką.
Ergonomia zasługuje na pochwałę. Inżynierowie poprawili większość mankamentów w układzie oraz pracy przycisków i pokręteł, co szczegółowo opisałem w poprzednim rozdziale. Prawie wszystkie elementy są tam, gdzie trzeba, a ich obsługa jest intuicyjna – nawet, jeśli nie mieliście do tej pory styczności z aparatami tej marki.
Jestem ogromnym zwolennikiem hybrydowego wizjera, który zastosowano w X100T i który szczegółowo opisuję poniżej. Obydwie technologie mają swoje zalety, ale i wady, dobrze sprawdzają się w innych sytuacjach. Świetnie, że aparat daje możliwość wyboru. Nie mogę też powiedzieć złego słowa o nowym ekranie LCD, który jest jasny, kontrastowy, przejrzysty. Barwy są soczyste, ekran ma możliwość regulacji jasności. Poza tym, ramka dookoła wyświetlacza jest znacząco cieńsza, a sam ekran nie jest tak wystający, jak w X100S. Całość prezentuje się o niebo lepiej. Niektórym może tu brakować mechanizmu odchylania, chociaż w tak klasycznej konstrukcji raczej tego nie wymagamy. Z pewnością przydatnym dodatkiem byłaby też funkcja dotyku.
Aparat wykonuje zdjęcia o wysokiej jakości, zbliżonej do X100S. Kolory są naturalne, stonowane, dosyć przyjemne, chociaż mają tendencję do wpadania w nieco zbyt ciepłe barwy. Dużym plusem są różne filtry imitujące analogowe filmy, które można nakładać na zdjęcia zapisywane w formacie JPEG. Zazwyczaj niechętnie sięgam po takie dodatki, ale w tym wypadku było inaczej. Jakość filtrów jest bardzo wysoka, a co bardzo istotne, można zapisywać zdjęcia z efektem w trybie JPEG obok czystych kadrów w formacie RAW. X100T dobrze radzi sobie z oddaniem balansu bieli w trybie Auto czy ekspozycji. Sprawdza się też tryb Makro.
Litowo-jonowy akumulator starcza na wykonanie ok. 200-300 zdjęć. To jeden z głównych mankamentów, które dostrzegam w tej konstrukcji. Większość bezlusterkowców oferuje lepszą wydajność na jednej baterii, a o lustrzankach nawet nie wspomnę. W czasie mojej podróży do Budapesztu akumulator nie starczał na cały dzień zdjęć i to nawet, jak mocno ograniczałem korzystanie z ekranu LCD czy elektronicznego wizjera. Gdybym miał kupić ten model na własność to nie widzę innej możliwości, niż chodzenie z 2-3 zapasowymi bateriami. Ew. możemy też podpiąć przez kabel USB zewnętrzną baterię i zasilać akumulator, jednak wtedy aparat jest unieruchomiony. Na szczęście w zestawie znajduje się dedykowana, zewnętrzna ładowarka. Poprawiono natomiast błąd w pomiarze stanu baterii. Nie zdarzały mi się też sytuacje, kiedy wskaźnik baterii pokazywał 2/3 pojemności, po czy w 1-2 minuty spadał do 1/3 i zera. W X100S działa się to notorycznie.
Fujifilm X100T nie rzuca się w oczy, chociaż świetnie wygląda. W większości wypadków osoby fotografowane nie zwracały uwagi na mój aparat, nie dopytywały co to za model i nie czuły się skrępowane. W połączeniu z klasycznym obiektywem o ekwiwalencie ogniskowej 35 mm i świetle f/2 uzyskujemy aparat, który wydaje się być stworzony do fotografii ulicznej, dokumentalnej, naturalnej. Miłośnikom krajobrazu może odrobinę przeszkadzać brak szerszej ogniskowej, a fanom portretów wręcz odwrotnie. Co nie zmienia faktu, że oczywiście X100T można wykonać dobre zdjęcia jednego i drugiego typu, tylko nie w każdej sytuacji.
Szybkość i wydajność
Aparat uruchamia się błyskawicznie, jednak nie nadąża za nim wizjer elektroniczny, który jest dostępny ok. 1 sekundę po włączeniu. W Fujifilm X100T pojawia się też dobrze znany problem związany z wybudzaniem ze stanu spoczynku. Podobnie, jak w innych aparatach z serii X, aby wybudzić aparat ze stanu uśpienia, trzeba mocno do końca wcisnąć spust migawki. Czasami musiałem wciskać spust kilkukrotnie – nie wiem czy wynikało to z jakiegoś błędu danego egzemplarza, czy po prostu wciskałem go zbyt delikatnie (chociaż w moim odczuciu mocno). Wybudzenie zajmuje ok. 1 sekundy, czyli zdecydowanie zbyt dużo. To szczególnie irytujące, kiedy mamy aparat zawieszony na szyi i chcemy szybko wykonać zdjęcie. Kilkukrotnie zdarzyło mi się, że poprzez zbyt długie wybudzanie aparatu, straciłem ciekawy kadr. W trakcie fotografowanie nie zauważyłem, aby aparat się przycinał czy zawieszał, także w trakcie zapisu długich serii plików RAW na kartę pamięci.
Podobnie, jak poprzednik, Fujifilm X100T umożliwia fotografowanie z prędkością zdjęć seryjnych do 6 kl./s. Aparat rzeczywiście uzyskuje taka prędkość w każdym z formatów. Co ciekawe, producent podaje, że w trybie JPEG wykonamy do 25 klatek w serii, a później jego prędkość ma spaść. W moim teście korzystałem z szybkiej karty pamięci SanDisk Extreme Pro SDHC I klasy 10 i spokojnie wykonałem ponad 100 zdjęć bez jakiegokolwiek spowolnienia. W trybie RAW oraz RAW+JPEG aparat umożliwia wykonanie tylko 9 zdjęć z deklarowaną prędkością 6 kl./s, a później prędkość spada do zaledwie 1 kl./s, a zdjęcia są zapisywane jeszcze przez ok. 10 sekund.
Autofokus
Hybrydowy autofokus ma 49 punktów. Do wyboru mamy tryby wielopunktowy i strefę. System automatycznie przełącza się pomiędzy trybem detekcji kontrastu i fazy. W dobrych warunkach oświetleniowych radzi sobie dobrze i ustawia ostrość poniżej 0,5 s. chociaż zdarza się, że zupełnie się gubił. Przy słabym oświetleniu jest dużo gorzej: AF zwalnia do ok. 1-2 s i dosyć często zdarza mu się nie trafić z ostrością, szczególnie przy poruszających się lub mało kontrastowych obiektach.
Tryb wyboru punktów AF uruchamia się dedykowanym przyciskiem, a wielkość punktu dostosowuje się tarczą. Punkty AF są dostępne prawie na całym kadrze, co jest dużym plusem.
System AF działa zatem minimalnie lepiej, niż w X100S, ale wciąż nie tak dobrze, jak w bezlusterkowcach Mikro Cztery Trzecie w trybie Live View, ani lustrzankach w trybie wizjera optycznego. Jest solidnie, ale mogłoby być lepiej.
Wizjer
Już w Fujifilm X100S zastosowano świetny wizjer, a w modelu X100T jeszcze rozwinięto tę udaną konstrukcję. Hybrydowy wizjer łączy w sobie zalety klasycznego wizjera (92% pokrycia kadru) z wizjerem elektronicznym o rozdzielczości 2,360 tysięcy pikseli (100% pokryciu kadru.)
Obraz wyświetlany cyfrowo jest jasny, kontrastowy, ostry i przyjemny. Opóźnienie jest niezauważalne, a ekspozycja bardzo dobrze oddawana. To wszystko sprawia, że korzystanie z wizjera cyfrowego jest niezwykle komfortowe. To jeden z najlepszych konstrukcji tego typu na rynku. Dużą przyjemność sprawia też korzystanie z trybu optycznego z wyświetlaną ramką. Jest też bardziej energooszczędną opcją, niż wizjer elektroniczny.
Podobnie, jak u poprzednika, tryby pracy zmienia się zgrabną dźwignią ulokowaną z przodu, akurat w zasięgu palców. Proces przełączania trybów jest sprawny, chociaż nie jest za szybki, co czasami może przeszkadzać. Aparat potrzebuje ok. 0,5 s. na przełączenie. Tuż przy wizjerze znajduje się czujnik, który może (chociaż nie musi) włączać wizjer elektroniczny (lub podświetlane elementy w wizjerze optycznym) po przyłożeniu aparatu do oka i analogicznie przełączyć na tryb Live View po odsunięciu.
W wizjerze wprowadzono kilka dodatkowych funkcji i możliwości. W celu usprawnienia ręcznego ustawiania ostrości w wizjerze optycznym, pole ostrości jest powiększane i wyświetlane w prawym dolnym rogu wizjera w formie obrazu cyfrowego z elektronicznego wizjera. Na powiększonym obszarze można korzystać z funkcji Focus Peaking oraz trybu cyfrowego podziału obrazu (Digital Split Image), a także zmienić powiększenie pola ostrości. To ciekawy dodatek, chociaż na dłuższą lepiej ustawia się ręcznie ostrość na wyświetlaczu.
Producent wprowadził do wizjera system automatycznej regulacji jasności oraz możliwość podglądu efektu fotograficznego w czasie rzeczywistym. W wizjerze są wyświetlane te same informacje, co na ekranie LCD, czyli parametry trybu fotografowania, czasu ekspozycji, przysłony, czułości, ustawień AF czy stanu baterii.
Miłośnicy dalmierzy docenią nową funkcję korygowania paralaksy w czasie rzeczywistym, która umożliwia bardziej precyzyjne kadrowanie przy użyciu wizjera optycznego. Udało się także znacząco skrócić opóźnienie wyświetlacza w wizjerze.
Filmowanie
Fujifilm X100T umożliwia nagrywanie filmów w trybach PASM. Wszystkie parametry można ustawiać ręcznie, a nie tylko korzystać z automatyki aparatu.
Co więcej, kompakt umożliwia wybór prędkości nagrywania: 24, 25, 30, 50 lub 60 kl./s z dźwiękiem stereo. Mamy też możliwość podpięcia zewnętrznego mikrofonu oraz regulację poziomów. Filmy możemy rejestrować nie tylko poprzez ekran LCD, ale również z wykorzystaniem wizjera optycznego tak, jak w standardowych kamerach filmowych.
Na korpusie nie ma dedykowanego przycisku do uruchamiania trybu filmowania, ale standardowo przycisk funkcyjny Fn przy spuście jest zaprogramowany na filmowanie. Niestety, producent nie przewidział też dedykowanego trybu filmowania, a w efekcie nie możemy podejrzeć sceny i dostosować odpowiednich parametrów przed rozpoczęciem nagrania.
Sama jakość nagrań jest na dobrym poziomie. Autofokus działa podobnie, jak w trybie fotografowania. W dobrych lub średnich warunkach oświetleniowych płynnie, z dużą kulturą i celnie. Gorzej jest w ciemnościach, gdzie miewa problemy z trafieniem w cel.
Szumy
Fujifilm X100T
Panasonic Lumix LX100
Sony RX100 III
Canon G1X
Oddanie szczegółów
Fujifilm X100T
Panasonic Lumix LX100
Sony RX100 III
Canon G1X
Zdjęcia przykładowe
Zdjęcia w dzień
Zdjęcia w nocy
Wszystkie zdjęcia w pełnej rozdzielczości możecie obejrzeć na naszym profilu na Flickr.
Podsumowanie
Co nam się podoba
W Fujifilm X100T może się podobać wiele elementów Zaczynając od dopracowanego wzornictwa w klasycznym stylu, wysokiej jakości użytych materiałów, jasnego obiektywu o ekwiwalencie 35 mm po sprawdzoną matrycę APS-C czy wysoką wydajność. Świetne wrażenie robi hybrydowy wizjer z możliwością przełączania z trybu elektronicznego na optyczny, a także nowy wyświetlacz. Na plus wyszła przebudowa ergonomii przycisków, które nie tylko lepiej wyglądają, ale przede wszystkim są lepiej ułożone. Dobrze, że X100T został też wyposażony w moduł Wi-Fi.
Co nam się nie podoba
Autofokus w dobrych warunkach jest skuteczny i szybki, jednak zdarzają mu się wpadki. Nie jest źle, ale to element nad którym inżynierowie powinni jeszcze intensywniej popracować. 200-300 zdjęć na jednej baterii to zdecydowanie zbyt mało, aby komfortowo fotografować w czasie podróży. Przydałoby się też, aby aparat szybciej się wybudzał i przełączał się z wizjera na wyświetlacz. Z drobiazgów można wymienić brak blokady, która uniemożliwia odwrotne włożenie baterii czy oddzielnego przycisku do włączenia trybu filmowego, którego swoją drogą też w X100T nie ma. Wprawdzie można zaprogramować jeden z przycisków funkcyjnych, ale od razu uruchamia on nagrywanie, a nie cały tryb.
Werdykt
W jakiś sposób sprawić, aby świetny aparat stał się jeszcze lepszy? Zostawić sprawdzone elementy i popracować nad tymi, które sprawiały problemy. W taki sposób tworzy się naprawdę dopracowane produkty. I tak właśnie postąpiono z najnowszym Fujifilm X100T. Efekt jest bardzo dobry, chociaż nie pozbawiony wad. Aparat dobrze wygląda, ale ma też rozsądną ergonomię i wysoką jakość zdjęć, a fotografowanie nim sprawia wiele przyjemności. I chociaż dalej jest to aparat dla dosyć wąskiej grupy świadomych fotografów to powinien trafić w ich gusta jeszcze bardziej.
Co oferuje Fujifilm X100T właścicielom X100 i X100S? Lepszą ergonomię z elementami z profesjonalnegoX-T1, ekran LCD o ponad dwukrotnie wyższej rozdzielczości, moduł Wi-Fi czy drobne ulepszenia w konstrukcji korpusu. Do tego masę dodatkowych, często bardzo praktycznych funkcji w menu. Dzięki mądrej polityce aktualizowania oprogramowania aparatów, funkcje te mogą w niedługiej przyszłości trafić także do starszych wersji X100. Warto zatem dobrze zastanowić się czy akurat te nowościa są dla Was bardzo istotne.
Jeśli natomiast szukacie nowego aparatu o takich parametrach to Fujifilm X100T jest świetną propozycją. Jako stylowy aparat do fotografii ulicznej, dokumentalnej czy podróżniczej sprawdzi się wyśmienicie. Nie jest pozbawiony wad, jednak nie przeszkadzają one w tym, aby fotografować Fujifilm X100T z ogromną frajdą.