Fujifilm X‑T1 – wyrachowany profesjonalista bez lustra [test]
Chociaż Fujifilm X-T1 nie ma lustra, w praktyce jest pełnoprawnym konkurentem dla lustrzanek. Po teście mogę nawet powiedzieć, że zapowiada się na faworyta w tym pojedynku. Nowy Fujifilm pokazuje, że rok 2014 będzie w świecie fotografii czasem bezlusterkowców.
17.02.2014 | aktual.: 17.10.2016 18:29
Budowa i obsługa
Fujifilm X-T1 to flagowiec tego producenta, obok starszego modelu X-Pro1. Te aparaty to nieco inne konstrukcje. Większemu X-T1 bliżej do lustrzanki, tyle że z cyfrowym wizjerem. X-Pro 1 to typowy dalmierz, co za tym idzie - jest mniejszy i ma inny sposób celowania zdjęć. Jest bezpośrednim konkurentem nie tylko dla lustrzanek średniej klasy, ale też bezlusterkowców: Olympusa OM-D E-M1, Sony A7/A7r, NEX-7 czy Panasonica Lumix GX7.
Wykonanie
Fujifilm X-T1 to zaawansowany bezlusterkowiec z rozbudowaną ergonomią i wytrzymałą obudową. Aparat już od pierwszego dotyku sprawia pozytywne wrażenie. Wyróżnia się wysoką jakością zastosowanych materiałów oraz odpowiednią wagą i rozmiarami jak na sprzęt tej klasy.
Wykonana ze stopu magnezu czarna obudowa jest solidna i czuć, że to urządzenie z wyższej półki. Jej dużą cześć pokrywa matowa, przyjemna w dotyku guma. Zastosowane tworzywo sztuczne jest dosyć miękkie i dobrze zabezpiecza przed wyślizgnięciem się urządzenia z dłoni. Poczucie solidnego chwytu potęguje dobrze wyprofilowany i wystarczająco głęboki grip z przodu.
Fujifilm X-T1 to pierwszy bezlusterkowiec tego producenta, któremu niestraszne są kurz, wilgoć czy mróz do -10 stopni Celsjusza. Korpus został uszczelniony w aż 80 miejscach. Podczas spotkania prasowego w Biebrzańskim Parku Narodowym fotografowaliśmy nim przez cały dzień przy temperaturze ok. -15 stopni Celsjusza i
żaden spośród kilkudziesięciu egzemplarzy nie ucierpiał.
Fujifilm X-T1 jest też pierwszym na świecie aparatem obsługującym ultraszybkie karty pamięci SD UHS-II. Na razie na rynku prawie nie ma tego typu kart, a jeśli już się pojawiają, to są drogie (ponad 400 zł). Jestem jednak przekonany, że ten standard szybko się rozpowszechni, a ceny spadną. Pod tym względem X-T1 jest przyszłościowy. Warto też wspomnieć, że aparat nie ma lampy błyskowej, ale został wyposażony w gorącą stopkę i złącze wężyka spustowego.
W środku korpusu znajduje się matryca z modelu Fujifilm X-E2. To sensor APS-C X-Trans CMOS II o rozdzielczości 16 megapikseli bez filtra dolnoprzepustowego. Współpracuje on z procesorem EXR II. Ten duet pozwala na fotografowanie z czułością w zakresie ISO 200 - ISO 6400 z możliwością rozszerzenia o ISO 100, ISO 12800, ISO 25600 i ISO 51200, czasami 1/4000s - 30 s oraz prędkością do 8 kl./s. Jest też opcja nagrywania filmów Full HD 1920 x 1080 60p, 30p.
Obsługa
Fujifilm X-T1 ma w zasadzie jeden, ale poważny mankament w kwestii ergonomii. Kiepsko wykonano kluczowy element obsługi menu aparatu, czyli zestaw 4 przycisków ułożonych dookoła klawisza Menu OK.
Ulokowano je w małym wgłębieniu, poza tym są nie tylko zbyt małe, ale też niewystarczająco wypukłe. Co najgorsze, cechują się minimalnym skokiem. W efekcie trafienie w nie czy ich rozpoznanie, gdy przyłożyłem oko do wizjera, sprawiało mi duży kłopot. Często musiałem odrywać aparat od oczu, aby zobaczyć, gdzie znajduje się jeden z tych przycisków służący do aktywacji funkcji wyboru pól AF. Kilka razy wcisnąłem niewłaściwy przycisk, potem musiałem się cofać w menu i kadry przepadły.
Poza tą wadą nowego bezlusterkowca trudno mocno skrytykować za jakiś element obsługi. Do poprawy są tylko drobiazgi. Fujifilm X-T1 ma niemal wszystko, czego potrzeba do komfortowego fotografowania: kilka tarcz, pokręteł i sporo dedykowanych oraz funkcyjnych przycisków ułożonych w przemyślany sposób. Elementów sterujących nie ma jednak za dużo, a użytkownik aparatu nie powinien czuć się przytłoczony „guzikologią”.
Dobrze w praktyce sprawdzają się dwie tarcze nastaw ulokowane z przodu i z tyłu. Nie są zbyt małe, pracują z dużą kulturą i są przydatne przy wielu czynnościach. Na górnej ściance wyróżniają się solidne mechaniczne tarcze, które stawiają dosyć mocny, ale przyjemny opór przy ustawianiu czasu naświetlania, czułości ISO oraz korekty ekspozycji. Pierwsze dwie tarcze są wyposażone w blokadę taką jak w wielu innych aparatach. Aby je przestawić, trzeba wcisnąć przycisk pośrodku. W pierwszych wrażeniach skrytykowałem to rozwiązanie, jednak podczas testu okazało się, że byłem w błędzie. Otóż tylko tarcza czułości ISO ma stałą blokadę, którą trzeba cały czas trzymać wciśniętą, aby przekręcić pokrętło. W drugiej tarczy odpowiadającej za zmianę czasu naświetlania blokada zaskakuje tylko wtedy, kiedy ustawi się tryb A, czyli automatyczne wybieranie czasu. Chcąc zmienić czas manualnie, można kręcić tarczą do woli.
Pod nimi znajdują się dwie inne tarcze służące do zmiany trybu pracy i pomiaru światła. Do modyfikacji tych parametrów przeznaczone są małe dźwignie ulokowane od strony obiektywu. Elementy te są trochę za małe, przez co czasem trudno je intuicyjnie wyczuć, patrząc w wizjer. Aby zmienić tryb pracy czy pomiaru światła, trzeba skupić uwagę na tym elemencie, co nie tylko rozprasza, ale też spowalnia pracę.
Na obudowie aparatu jest wiele różnych przycisków. W przypadku aż 6 z nich można samodzielnie ustawić typ działania – w każdym do wyboru jest 17 funkcji. Wśród tych przycisków są też krytykowane 4 główne przyciski ulokowane z tyłu w okręgu. Każdy użytkownik może je sam zaprogramować. Standardowo dolny przycisk odpowiada za włączanie trybu wyboru punktów AF. Dzięki możliwości ręcznego ustawiania funkcji klawiszy przypisałem tę opcję przedniemu okrągłemu przyciskowi, który nie tylko jest bardziej „pod palcem”, ale jest też lepiej wyczuwalny. Ten zabieg po części rozwiązał problem ustawiania punktów AF, który miałem na początku. Tak bogate możliwości programowania przycisków to praktyczne udogodnienie, za co projektantom należy się duży plus.
Menu
Menu jest takie jak w innych aparatach marki Fujifilm - proste i przejrzyste. Podzielono je na 2 główne kategorie, w których znajdują się odpowiednio 5 i 3 zakładki. Skrócone menu uruchamia się przyciskiem Q ulokowanym w odpowiednim miejscu. Na ekranie wyświetlają się wtedy szare kafle z najważniejszymi parametrami ustawień aparatu. Dzięki temu rzadko sięga się do głównego menu.
Zwróciłem uwagę, że po wybraniu i zastosowaniu jakiejś funkcji menu się wyłącza, a na ekranie pojawia się Live view. Szkoda, że po wciśnięciu przycisku menu ponownie aparat otwiera pierwszą pozycję menu od góry, a nie wraca do ostatnio używanej opcji.
Wykonywanie zdjęć
Fotografowanie aparatem Fujifilm X-T1 sprawia sporo radości. Sprzęt dobrze leży w dłoni, nie jest ani za ciężki, ani za lekki – czuć, że to solidnie skonstruowany produkt. Ergonomia ma w zasadzie jedną zasadniczą wadę, która może uprzykrzać życie wielu fotografom. Zbyt płaskie i małe przyciski z tyłu oczywiście nie muszą każdemu przeszkadzać, jednak warto sprawdzić ten element przed zakupem.
Imponujące wrażenie robi wizjer OLED o rozdzielczości 2,36 mln punktów i powiększeniu aż 0,77x. Na oko celownik jest większy niż tradycyjny wizjer w pełnoklatkowym Canonie 5D Mark III. Opóźnienia nie są zauważalne, a wizjer jest jasny, szczegółowy i kontrastowy, można w nim ręcznie ustawiać ostrość i mieć dostęp do podglądu wszystkich funkcji aparatu bez odrywania oka. W nocy trochę szumi, ale tylko w dużych ciemnościach. Nie od dziś wiadomo, że dobry wizjer przekłada się na wysoki komfort fotografowania. To sprzęt równie dobry (jeśli nie lepszy) jak w wychwalanym przeze mnie Olympusie OM-D E-M1.
Aparaty marki Fujifilm do tej pory raczej nie zachwycały jakością elektronicznych celowników. Wysoki skok jakościowy wynika z nowej technologii odświeżania zastosowanej w Fujifilm X-T1. W dotychczasowych wizjerach pojedynczy obraz jest najpierw w pełni sczytywany z matrycy, a dopiero potem wyświetlany na wizjerze elektronicznym. W Fujifilm X-T1 wizjer nie musi czekać na dokończenie sczytywania, tylko otrzymuje informacje o obrazie niemal w czasie rzeczywistym. Opóźnienie wynosi zaledwie 0,005 s, czego ludzie oko chyba nie jest w stanie wychwycić. Przynajmniej moje nie było w stanie.
Poprawiono też interfejs graficzny w wizjerze. Do wyboru są cztery tryby wyświetlania w zależności od tego, co kto lubi i czego potrzebuje:
- Normalny.
- Pełny - obraz z poglądu zajmuje maksymalną ilość miejsca.
- Pionowy.
- Podwójny - przydatny przy manualnych ustawieniach, ponieważ w większej ramce widać przybliżenie, a obok, w mniejszej, jest widok na cały kadr.
Wbudowany czujnik sprawnie radzi sobie z wykrywaniem oka przy wizjerze, a aparat szybko przełącza Live view pomiędzy celownikiem a wyświetlaczem. Dedykowanym przyciskiem można przełączać tryby Live view. Aby zaoszczędzić energię, można włączyć wyświetlanie tylko samego wizjera. To dobre rozwiązanie, z którego szybko zacząłem korzystać.
Mając do dyspozycji tak dobry jakościowo i duży wizjer, ekranu używałem tylko do podglądu wykonanych zdjęć. Odchylany wyświetlacz LCD o rozdzielczości 1,04 mln punktów robi dobre wrażenie. Jest jasny, czytelny, wiernie oddaje kolory. Brakuje mu jedynie funkcji sterowania dotykiem, ale ta z niezrozumiałych dla mnie przyczyn występuje jedynie w bardziej amatorskich aparatach. To błąd, bo przecież funkcja dotyku to nie tylko atrakcyjny dodatek, ale ciekawe i przydatne rozszerzenie funkcjonalności obsługi aparatów.
To wszystko sprawia, że Fujifilm X-T1 to interesująca propozycja przede wszystkim dla osób fotografujących na ulicach, wykonujących fotograficzne dokumenty, portrety czy wykorzystujących aparat w podróży. Wystarczy zakleić czarną taśmą duży, biały napis Fujifilm z przodu, aby bezlusterkowiec w ogóle nie przyciągał uwagi osób fotografowanych czy postronnych. W czasie testów sprawdziłem to wielokrotnie – nikt się na mnie dziwnie nie patrzył, kiedy trzymałem go przy oku czy na ramieniu, co zdarza się notorycznie, gdy noszę nawet średniej wielkości lustrzankę. Wygląd aparatu nie budził też wielkiego zainteresowania wśród znajomych. Jego wzornictwo jest piękne, nawiązuje do starych dobrych wzorców, i na tyle proste, żeby nie przyciągać uwagi. O to właśnie chodzi.
Fujifilm X-T1 ma dobrze uszczelniony korpus, zatem można go bez obaw zabierać w nawet trudne podróże, nie martwiąc się przy tym o jakość zdjęć. Aparat ma rozsądne rozmiary nawet z dosyć jasnym i sporym (jak na ten system) szkłem 18-55 mm f/2.8-4.
Autofokus
Jak już wspomniałem, Fujifilm X-T1 otrzymał tę samą matrycę co model X-E2 i ten sam hybrydowy moduł AF, który korzysta z części pikseli na matrycy. W połączeniu z procesorem EXR II system gwarantuje naprawdę dobre czasy ustawiania ostrości oraz wysoką trafność pomiarów. Zwykle aparat ostrzy bardzo szybko, poniżej 1 s. System zaskakująco dobrze radzi sobie także w kiepskich warunkach oświetleniowych; wprawdzie trafia rzadziej, ale jeśli już trafi, to ustawi ostrość szybko. Ogólnie X-T1 radzi sobie pod tym względem gorzej niż topowe bezlusterkowce systemu Mikro Cztery Trzecie, ale jak na aparat z matrycą wielkości APS-C jest naprawdę bardzo dobrze.
Warto też wspomnieć, że wielkość punktu AF w Fujifilm X-T1 można zmienić w prosty sposób. Wystarczy uruchomić tryb wyboru punktów AF, a następnie kręcić tylną tarczą. Do wyboru jest 5 rozmiarów. Plus za to praktyczne rozwiązanie.
Szybkość i wydajność
Dzięki zastosowaniu nowego procesora EXR II Fujifilm X-T1 działa płynnie, szybko, nie zacina się, co wcale nie jest oczywiste w przypadku aparatów tej marki. Aby wybudzić bezlusterkowca ze snu, nie wystarczy delikatne wciśnięcie spustu. Trzeba mocno wcisnąć spust i dopiero po ok. 1,5 s na ekranie lub w wizjerze pojawia się obraz. Wybudzanie działa o niebo lepiej niż w Fujifilm X100s czy X20, chociaż nadal trzeba czekać trochę za długo.
Fujifilm X-T1 jest w stanie osiągnąć imponującą prędkość zdjęć seryjnych – aż do 8 kl./s. zarówno w trybie JPEG, jak i RAW.
Funkcje dodatkowe
Ważnym elementem Fujifilm X-T1 jest moduł Wi-Fi. Umożliwia on bezprzewodowe przesyłanie zdjęć do smartfona czy tabletu z zainstalowaną bezpłatną aplikacją Fujifilm Camera Remote.
Program pozwala na zdalne wykonywanie zdjęć oraz bezprzewodową obsługę aparatu (m.in. takie funkcje, jak: dotykowy autofokus, spust migawki dla zdjęć i filmów, czas naświetlania, przysłona, kompensacja ekspozycji, czułość ISO, tryby symulacji filmu, balans bieli, makro, samowyzwalacz oraz lampa błyskowa). Funkcja Wi-Fi otwiera też drogę do tworzenia kopii zapasowych fotografii oraz ich geotagowania. Aplikacja jest prosta w obsłudze, ma ciekawe animacje przy przesyłaniu zdjęć, nie zacina się i działa płynnie.
Niestety, udało mi się z nią połączyć tylko na samym początku testów. Później, próbowałem wielokrotnie łącząc się z iPhonem 5 oraz iPadem mini, jednak nie udało mi się nawiązać połączenia.
Jak na sprzęt Fujifilm przystało, nie zabrakło trybów symulacji filmu światłoczułego (Velvia, ASTIA, PROVIA, Monochromatyczny, Sepia, Jednokolorowy, Pro Neg.Std oraz Pro Neg.Hi) czy funkcji artystycznych, w tym wielokrotnej ekspozycji, zdjęć panoramicznych oraz 8 efektów filtrów artystycznych. Interesujący jest również tryb interwałometru oraz tworzenie sekwencji poklatkowych z odstępami co 1 s przez maksymalnie 24 godz. (do 999 kl.).
Filmy
Fujifilm X-T1 umożliwia nagrywanie filmów Full HD 1920 x 1080 przy prędkości 60p oraz 30p. Filmy są wysokiej jakości z dobrym dźwiękiem stereo, jednak AF radzi sobie raczej słabo. O ile w Live view wygląda to dobrze, o tyle w trybie nagrywania filmów ma spore problemy z szybą reakcją. Wprawdzie pracuje z dużą kultura, zmieniają ostrość płynnie, jednak często nie nadąża i nie trafia.
Fujifilm X-T1 sample movie / AF test
Jakość zdjęć - szumy
Zdjęcia są pozbawione szumów do wartości ISO 800. Delikatne cyfrowe ziarno pojawia się przy ISO 1600 i stopniowo rośnie. Szumy mają jednak dosyć przyjemny charakter i nawet przy maksymalnej natywnej czułości ISO 6400 wygląda nieźle.
Jakość zdjęć - detale
Fotografie są pełne detali do ISO 1600. Powyżej jakość delikatnie spada, głównie ze względu na szumy. Ogólnie jednak fotografie dobrze wyglądają przez cały natywny zakres czułości.
Przykładowe zdjęcia
Więcej zdjęć w pełnej rozdzielczości możecie obejrzeć na naszym profilu w serwisie Flickr.com.
Co nam się podoba
Fujifilm X-T1 wyróżnia się nie tylko pięknym, prostym i klasycznym wzornictwem, ale też wysoką jakością wykonania, uszczelnionym korpusem i dobrą ergonomią, która zachęca do fotografowania, a nie przytłacza. Aparat jest wydajny, pracuje płynnie i umożliwia fotografowanie z prędkością aż 8 kl./s. Komfortową pracę zapewnia świetny duży wizjer elektroniczny, który nie opóźnia obrazu, oraz solidny ekran LCD z tyłu. Całkiem dobrze radzi sobie nawet AF. I co najważniejsze, zdjęcia z X-T1 mają piękne soczyste kolory, przyjemną plastykę, są pozbawione szumów do ISO 1600, a nawet jeśli już pojawi się cyfrowe ziarno, to ma przyjemny dla oka charakter. Bezlusterkowiec dobrze oddaje detale w niemal całym zakresie czułości. Pod względem jakości zdjęć to jedna z najlepszych matryc APS-C na rynku. Cieszy też moduł Wi-Fi oraz dedykowana aplikacja z bogatymi funkcjami do obsługi aparatu.
Co nam się nie podoba
Ogólnie ergonomia Fujifilm X-T1 jest przemyślana i dopracowana, ale projektantom zdarzyła się poważna wpadka. Źle wykonano kluczowy element obsługi menu aparatu, czyli zestaw 4 przycisków ułożonych dookoła klawisza Menu OK. Przyciski są nie tylko zbyt małe, ale też niewystarczająco wypukłe i mają minimalny skok. Gdy oko jest przyłożone do wizjera, trudno rozpoznać, którego przycisku dotykamy. Szkoda też, że Fujifilm X-T1 nie ma dotykowego ekranu. Ta przydatna funkcja powoli staje się standardem w aparatach z wyższej półki.
Werdykt
Fujifilm X-T1 to świetny aparat. W klasie aparatów z wymienną optyką i matrycą APS-C zdecydowanie jeden z najlepszych. Poza nieco uboższą ergonomią w zasadzie nie ustępuje pełnoprawnym lustrzankom ze średniej półki i, co ciekawe, kosztuje mniej więcej tyle samo. Wiele osób pewnie powie, że 5000 zł za sam korpus to dużo za bezlusterkowca. Moim zdaniem to całkiem rozsądna cena jak na dzisiejsze standardy. Dlaczego? Po pierwsze najlepsze konkurencyjne modele są o ok. 1500 zł droższe. Po drugie wiele osób ubolewa, że z rynku zniknęły półprofesjonalne lustrzanki z uszczelnianym korpusem i matrycami APS-C, takie jak chociażby Nikon D300s czy Canony z serii xx D. Fujifilm X-T1 oferuje możliwości podobne do tych aparatów, a kosztuje mniej.
Fujifilm X-T1 to moim zdaniem najlepiej zbalansowany bezlusterkowiec na rynku pod względem wielkości, jakości wykonania, szybkości i ogólnej wydajności, jakości zdjęć, a także – co bardzo ważne – ceny. W sumie nie ma w tym nic dziwnego – profesjonalista powinien być wyważony i robić, co do niego należy. Taki właśnie jest Fujifilm X-T1. I chociaż ma pewne niedopracowane elementy (przyciski z tyłu), jest faworytem w swojej klasie.