Gość lub fotograf - nigdy 2 w 1. Młodzi chcieli oszczędzić i ostro się przeliczyli

W karierze każdego fotografa zdarzają się znajomi, którzy zwracają się z prośbą o przysługę bez chęci zapłaty, bo przecież tyle ich łączy. Ta historia zaczęła się jednak gorzej, a jeszcze gorzej się skończyła. Koniec przyjaźni, brak zdjęć i zepsuta atmosfera. Przed lekturą zajmijcie wygodną pozycję.

Gość lub fotograf - nigdy 2 w 1. Młodzi chcieli oszczędzić i ostro się przeliczyli
Marcin Watemborski

21.09.2021 | aktual.: 22.09.2021 10:15

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na Reddicie została opublikowana ciekawa historia. Anonimowa fotografka opisała sytuację, która ją dotknęła. Na co dzień kobieta zajmuje się pielęgnacją psów i fotografowaniem zwierząt. Ma w tym niemałe doświadczenie, a jej zdjęcia są lubiane przez ludzi.

Pewnego dnia nasza bohaterka została zaproszona na wesele – otrzymała piękną kartkę z prośbą o odpowiedź oraz określeniem swoich preferencji żywieniowych. Kobieta wypełniła zaproszenie i oddała je państwu młodym. Chwilę później przyjaciele zwrócili się z prośba – chcieli, by artystka im pomogła i zrobiła zdjęcia na ich ślubie. Fotografka przyjęła propozycję i uzgodniła z młodymi kwotę dla bliskich znajomych – 250 dolarów, czyli ok. 1000 złotych. Realizacja reportażu ślubnego miała trwać ok. 10 godzin.

O 11 rano w dniu wesela, fotografka zaczęła robić zdjęcia – jeździła w różne miejsca, ujęła przygotowania, spisała się na medal. Później był sam ślub. Tu obeszło się bez problemów. Prawdziwa katastrofa zbliżała się wielkimi krokami.

Około godziny 17 zostało podane jezdnie. Jeśli myślicie, że fotografka mogła usiąść z młodymi, zjeść, odpocząć i wrócić do pracy, to jesteście w ogromnym błędzie. Nowożeńcy nie pozwolili jej odpocząć, bo przecież stale musiała robić zdjęcia – według młodych, po to tam była. Na bohaterkę historii nie czekało nawet żadne wolne miejsce przy żadnym ze stołów.

Obraz

Dzień był gorący, kobieta była głodna, spragniona (nie, nie mogła nawet niczego się napić), a na sali nie było klimatyzacji. Temperatura ok. 40 stopni tamtego letniego wieczoru była po prostu nie do zniesienia. Nic dziwnego, że fotografce puściły nerwy – i tak długo wytrzymała.

Bohaterka historii podeszłą do pana młodego (jej przyjaciela – przyp. red.) i powiedziała, że musi odpocząć, zjeść coś i się napić. Butelki z wodą, które przyniosła ze sobą były puste. Nie było rozłożonego żadnego baru czy szwedzkiego stołu. W zamian usłyszała, że ma dalej robić zdjęcia lub wyjść bez zapłaty.

Miarka się przebrała.

Kobieta stanęła przed panem młodym, zapytała go czy jest pewny tego, co mówi. Usłyszała potwierdzenie, po czym na jego oczach usunęła wszystkie zdjęcia, obróciła się na pięcie i zwyczajnie wyszła. Według jej interpretacji sytuacji – była na weselu nie jako gość robiący młodym przysługę, a jako zatrudniona za psie pieniądze pomoc.

Jak wy byście się zachowali w takiej sytuacji?

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Komentarze (15)