I’m Back - tanie cyfrowe przystawki do średniego formatu
Firma I’m Back zadebiutowała tworząc przystawkę cyfrową do starych lustrzanek małoobrazkowych. Teraz projekt urósł, a wraz z nim rozmiar materiału światłoczułego. Nowe przystawki będzie można zamocować do aparatów średnioformatowych takich, jak: Hasselblad, Mamiya, Bronica, Kiev, Pentax czy Rolleiflex.
17.07.2019 | aktual.: 17.07.2019 11:19
Przystawki cyfrowe i retro design to nic nowego
Przystawki cyfrowe do tradycyjnych aparatów średnioformatowych powstały już dawno i były produkowane przez wiele firm. Pamiętam, że jedną z najlepszych była Mamiya Leaf, postawiona na matrycy CCD – dawała świetne odwzorowanie kolorów i ogólną jakość obrazka. Niestety też, te przystawki były bardzo drogie – niejednokrotnie droższe niż sam aparat i to kilka razy.
Design, oparty na lustrzankach małoobrazkowych dobrze przyjął się we współczesności – zwróćcie uwagę na to, jak wyglądają niektóre Olympusy oraz Fujifilm. To naprawdę działa! Co ciekawe, trend na wzornictwo tradycyjnych aparatów pojawił się również na rynku średnioformatowych aparatów cyfrowych. W zeszłym miesiącu na rynek weszły nowe korpusy Hasselblada, które do złudzenia przypominają legendarną serię 500. Oczywiście mają odpowiednią dla siebie ceną, lecz jeśli chcecie fotografować stylowo i taniej – jest na to rozwiązanie: przystawki I’m Back.
I’m Back powraca w średnim formacie
Firma I’m Back zasłynęła skonstruowaniem przystawki cyfrowej do małego obrazka. Mała matryca rejestrowała obraz z matówki, które była na pozycji filmu w aparacie. Ten sam zabieg producent chce zastosować ze średnim formatem.
Obraz będzie rzutowany na matówkę, która później będzie rejestrowana przez 16-megapikselowy sensor Panasonika w rozmiarze 1 na dwie trzecie cala. Matryca tak może rejestrować nie tylko zdjęcia, ale również filmy w rozdzielczości Full HD i 60 kl./s. Rozmiar jest porównywalny do czujnika z GoPro lub smartfona Google Pixel.
Digital Back for medium format - low cost - at a Kickstarter until the 5th of September 2019....go!
Niestety nie spotkamy się tutaj z zaawansowanymi rozwiązaniami technologicznymi, ani inteligentnymi algorytmami maszynowego uczenia, więc jakość obrazu będzie, delikatnie mówiąc, średnia. Na stronie kampanii na Kickstarterze można zobaczyć przykładowe zdjęcia, które nie zachwycają jakością. Są nieostre, reprodukcja kolorów jest niedokładna, a na dodatek można zaobserwować znaczne winietowanie.
Czy warto inwestować w I’m Back?
Z drugiej strony trzeba zwrócić uwagę na cenę i możliwość podczepienia przystawki. Ma ona kosztować 400 dolarów z jednym adapterem, a 570 z dwoma. Oprócz samego modułu matrycy, musicie mieć specjalne mocowanie do waszego aparatu.
I’m Back będzie obsługiwać następujące korpusy:
- Hasselblad 500/1000f/1600f/2000/200/SWA/SWC
- Bronica ETRS
- Bronica S
- Kiev 88
- Mamiya 645
- Mamiya C330
- Mamiya RB 67
- Pentax 6X7
- Pentax 645
- Rolleiflex Automat
Pierwsze egzemplarze mają trafić do konsumentów w czerwcu 2020 roku. Na stronie kampanii dostępne jest kilka opcji i kombinacji adapterów z matrycą. Czy cena 400 dolarów (ponad 1500 złotych) jest adekwatna do jakości? Nie wydaje mi się.
Jeśli jesteście w posiadaniu tradycyjnego aparatu średnioformatowego, za tę kwotę możecie kupić całkiem niezły skaner (np. Epson V550, Epson V600, Canon CanoScan 9000F Mark II) i cieszyć się estetyką filmów w domowym zaciszu. Pewnie jeszcze starczy pieniędzy na licencję programu SilverFast oraz wtyczkę do Lightrooma o nazwie Negative Lab Pro. Taki zestaw pozwoli wam na prawdziwą zabawę w świecie fotografii hybrydowej. Nie ma co szukać półśrodków.
Więcej informacji znajdziecie na Kickstarterze.