Błyskanie w plenerze - praktyczne rady jak zrobić krok naprzód [poradnik]
W poprzednim poradniku wprowadziłem Was w świat błyskania w plenerze. Znając już podstawy, możemy pójść krok dalej.
21.06.2015 | aktual.: 26.07.2022 19:34
Myśląc o błyskaniu w plenerze wielu początkujących fotografów koncentruje się jedynie na samym błysku, zupełnie zapominając o doborze odpowiedniego miejsca, nie mówiąc o pracy z modelką, która często schodzi na ostatni plan. Nieraz widziałem fotografów chodzących po Wrocławiu z lampą na statywie, a ich jedyna praca polegała na przesuwaniu parasolki o pół centymetra, podczas gdy modelka stała jak kłoda. Chcąc świadomie fotografować, nie możemy zapominać o żadnym aspekcie, a odpowiednie przygotowanie pomoże uniknąć wpadek. Zacznijmy jednak od początku.
Głębia ostrości - jak pogodzić przysłonę z energią błysku?
Pod ostatnim artykułem pytaliście mnie, co zrobić, żeby uniezależnić się od konieczności domykania przysłony przy fotografowaniu w plenerze, z użyciem lamp. Portrety najchętniej robimy przy otwartej przysłonie, tak aby uzyskać przyjemne dla oka rozmycie tła. Pamiętamy jednak, że ogranicza nas czas x-sync, który dla mojego aparatu wynosi 1/200 sekundy. Jeśli dodamy do tego dość słoneczną pogodę, to aby utrzymać ten czas, przysłona będzie musiała zostać przymknięta do wartości f/10, co skutecznie zabije małą głębię ostrości. Sposoby na utrzymanie małej głębi ostrości są dwa - wykorzystanie filtra szarego lub trybu HSS.
Filtry ND
Ja wykorzystałem fitr typu fader, który składa się z dwóch filtrów polaryzacyjnych, dzięki czemu możemy płynnie regulować jego zaciemnienie. Ten filtr przydaje mi się głównie do dziennych zdjęć krajobrazowych, na których chcę wydłużyć czas ekspozycji, aby rozmyć falujące morze lub wędrujące po niebie chmury. Podczas błyskania w plenerze posłuży nam jako substytut przysłony.
Różnica polegać będzie jednak na tym, że ilość światła padającego na matrycę regulowana jest jeszcze przed obiektywem, a nie w jego środku. Chcąc fotografować z przysłoną f/2.8, podczas gdy światłomierz wskazuje f/11, musimy ustawić filtr tak, aby ograniczał ekspozycję o 4EV. Dzięki temu przysłona będzie otwarta, głębia ostrości pozostanie mała, a czas nie będzie musiał zostać skrócony. Minusami takiego rozwiązanie jest fakt, że w wizjerze obraz będzie ciemniejszy, a układ AF może działać gorzej - w końcu na czujniki AF, jak również na matówkę, pada mniej światła. W odróżnieniu od regulacji przysłony - filtry ND ograniczają ilość światła cały czas, podczas gdy przysłona domykana jest tuż przed podniesieniem kurtyny migawki.
Tryb HSS
Ta funkcja z powodzeniem wykorzystywana jest przede wszystkim w lampach reporterskich. Tak, jak pisałem w poprzednim poradniku, przy użyciu krótszego czasu naświetlania niż x-sync, matryca nigdy nie jest odsłonięta w całości - zawsze przysłania ją któraś z kurtyn migawki. Podczas wykorzystywania HSS lampa wysyła serię błysków, tak aby błysk był widoczny przez cały czas przechodzenia szczeliny migawki nad matrycą. Niektóre lampy studyjne po podłączeniu wyzwalaczy obsługujących tryb HSS umożliwiają synchronizację z krótszymi czasami niż x-sync, mimo że lampa oficjalnie nie obsługuje pracy z takimi czasami. Dzieje się tak głównie z lampami, których czas błysku jest względnie długi, przez co jeden błysk (a nie seria) może oświetlić scenę podczas przechodzenia szczeliny migawki nad matrycą. Używanie tego trybu może się nie sprawdzić podczas fotografowania jednolitych powierzchni, ponieważ błysk, a konkretnie jego siła, rozkłada się nieliniowo w czasie, przez co środek kadru może być mocniej oświetlony niż góra i dół - wszystko zależy od specyfiki lampy. Niemniej jednak w plenerze nie ma to aż tak wielkiego znaczenia, więc jak najbardziej warto wykorzystać tę opcję. Do moich zdjęć wykorzystałem lampę Quantuum DP600 oraz wyzwalacze Genesis Rapid Navigator, które przenoszą tryb HSS. Dzięki takiemu zestawowi bez problemu mogę pracować z czasem nawet 1/8000 sekundy, z widocznym na zdjęciu błyskiem. Tak więc wykorzystując odpowiednią lampę i tryb HSS, czas x-sync przestaje mieć kluczowe znaczenie. Idąc dalej, zamiast domykać przysłonę do f/8, skracam czas naświetlania z 1/200 sekundy na 1/1600 sekundy, zachowując tę samą ekspozycję.
Jak to jest z tymi fleszami reporterskimi?
W poprzednim artykule pisałem o podstawowych różnicach między fleszem reporterskim, a studyjnym. Dziś nieco zgłębimy temat. Do tego celu wybrałem jeden modyfikator - białą parasolkę, ponieważ mocowanie do lampy repoterskiej, które posiadam, umożliwia tylko taką opcję. Dodatkowo dużą różnicą jest fakt, że w lampie reporterskiej palnik jest obudowany, przez co w tego typu lampach ich energia błysku podawana jest w LP (czyli liczbie przewodniej, która mówi o zasięgu lampy dla danych parametrów), natomiast lampy studyjne mają odkryty palnik, przez co światło nie jest w żaden sposób ukierunkowane, a energia błysku podawana jest w watosekundach.
W dzień testu niebo było zachmurzone, ale czasem przebijało przez nie słońce. Parametry aparatu i lamp ustawiłem w ten sposób, aby maksymalnie przygasić ekspozycję światła zastanego. Wszystkie zdjęcia są odpowiednio opisane. Jak widać, mimo niezbyt słonecznego dnia, lampa reporterska jedynie doświetlała kadr, zarówno w trybie HSS, jak i bez niego, pracując przy maksymalnej energii błysku. Lampa studyjna 600 Ws bez problemu nie tylko doświetliła kadr, a także umożliwiła bardzo mocne wyciemnienie tła. Poprawna ekspozycja na modelce przy maksymalej energii błysku wynosiła 1/200s, f/14, ISO 100. Lampy reporterskie są znacznie bardziej mobilne od bądź, co bądź, sporej DP600, ale możliwości pracy w terenie są również znacznie większe w przypadku lampy studyjnej.
Co dalej?
Jeśli mamy już wiedzę teoretyczną, czyli potrafimy dobrać ekspozycję, wybrać odpowiedni modyfikator, a także wiemy, jak uzyskać małą głębię ostrości, musimy pomyśleć o samej sesji. W końcu nie tylko sprzętem fotograf żyje. Często spotykam się z fotografami, którzy sprzęt stawiają absolutnie na pierwszym miejscu i cały czas narzekają, że mają go za mało i że z tym co mają, na pewno nie da się zrobić zdjęć. Trzeba jednak pamiętać, że mając odpowiednią modelkę i miejsce do zdjęć, jesteśmy w stanie wyczarować całkiem ciekawe zdjęcia, nie mając bardzo wypasionego sprzętu.
Planując sesję, prócz przygotowania sprzętowego, powinniśmy pomyśleć o charakterze sesji, wyborze miejsca, a także o samej pracy z modelką, bo to bardzo często jest piętą achillesową wielu sesji.
Najpierw pomysł!
Chcąc zrobić delikatną sesję na łonie natury koniecznie powiedzcie o tym modelce przed sesją. Może się okazać, że Wasze wizje były różne i modelka przyjdzie ubrana w skórzane ubrania, z ostrym makijażem, na zmysłową sesję przy kwitnących magnoliach. Może zadziałać też w drugą stronę - przyjdzie w zwiewnej sukience na mroczną sesję w ruinach zamku. Tu najważniejszy jest kontakt, rozmowa i wspólne ustalenie pomysłu na zdjęcia. Do zdjęć zaprosiłem Zosię, którą znacie głównie z wideoporadników. Chciałem zrobić prostą sesję, dlatego dobraliśmy stonowane i proste ciuchy.
Dobór miejsc
Przede wszystkim jestem za tym, żeby unikać bardzo oklepanych schematów, które powtarzają się na większości zdjęć z danego miasta. We Wrocławiu najbardziej oblegane są okolice Hali Stulecia czy dach centrum handlowego Renoma. Miejsca, które ja wybrałem nie są może odkryciem roku, ale promenada w okolicach mostu Grunwaldzkiego z fontannami w tle według mnie wygląda dość ciekawie. Mieliśmy również plan na zdjęcia wieczorne i o zachodzie słońca, ale niestety o 19 zaczął padać gęsty deszcz, więc przełożyliśmy sesję na kolejne dni. Wybranych wcześniej miejsc jeszcze nie zdradzę, ale mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu.
Praca z modelką
Właśnie o tym zapomina większość początkujących fotografów. Kiedy wspólnie ustalimy pomysł sesji, modelka będzie wiedziała, jakiego pozowania będziemy od niej oczekiwali. Nie ma nic gorszego, niż spotkanie się z modelką i rozpoczęcie zdjęć po minucie od spotkania. Nie wyobrażam sobie sesji, przed którą nie poświęciłbym przynajmniej kilkunastu minut na rozmowę z modelką - to przede wszystkim pozwoli rozluźnić atmosferę.
Jeśli spotykamy się z modelką po raz pierwszy, taka rozmowa pozwoli nam dostrzec atuty i wady modelki. Może się okazać, że na zdjęciach w portfolio nie było zdjęć z uśmiechem, a podczas rozmowy dostrzeżemy krzywe zęby. Podobnych sytuacji może być całe multum, a rozmowa i wcześniejszy kontakt z modelką może zaprocentować tylko na naszą korzyść. Jeśli modelka jest niedoświadczona, taka rozmowa pomoże zlikwidować niewidzialną granicę między nią, a fotografem. Podobnie jeśli fotograf jest niedoświadczony, może najzwyczajniej wstydzić się modelki i nie ma w tym nic dziwnego.
Podczas samej sesji fotograf nie może stać jak pal i tylko naciskać spust migawki. Nie powinien też czuć się odpowiedzialny za pozowanie modelki - w końcu tego typu fotografia to praca fotografa i modelki (a często całego zespołu), więc każdy powinien być odpowiednio przygotowany.
Model Coco Rocha with 19 Jumping Poses
Ja zazwyczaj mówię modelce, jaki efekt chciałbym uzyskać, natomiast podczas samych zdjęć ewentualnie wprowadzam delikatne poprawki zza obiektywu mówiąc np.; „delikatnie w lewo”, „twarz bardziej w stronę lampy”. Dzięki temu jestem w stanie zrobić szybką i ciekawą sesję. Czasem zdarza się tak, że modelka przychodzi na sesję zupełnie nieprzygotowana, oczekując, że to fotograf powie jej, jak ma pozować. Jeśli macie do czynienia z kimś zupełnie początkującym, podeślijcie modelce kilka waszych ulubionych filmów z sesji, które znaleźliście na youtube i zasugerujcie, żeby modelka najzwyczajniej poćwiczyła w domu przed lustrem pozowanie. My fotografowie non stop bawimy się aparatami, czyli narzędziem naszej pracy i tego samego oczekujmy od drugiej strony.
Na koniec
W dzisiejszym artykule poruszyłem kwestię regulacji głębi ostrości na naszych plenerowych zdjęciach. Nie jest to rzecz, którą ogarniecie po 5 minutach od włączenia lampy, bo w przypadku użycia filtrów szarych dochodzi kolejny, zmienny element ekspozycji, wiec prócz czasu, przysłony, czułości i energii błysku lampy, będziemy kompensować ekspozycję filtrami szarymi. W przypadku użycia HSS musimy mieć na uwadze, że po przekroczeniu czasu x-sync efektywna energia błysku będzie niższa z każdym kolejnym krokiem skrócenia czasu, więc to również trzeba brać pod uwagę. Niedoświadczonym fotografom szczególnie polecam lekturę pierwszego artykułu o błyskaniu w plenerze, a także ćwiczenia „na sucho”, czyli bez modelki, które pozwolą zaoszczędzić nerwów podczas właściwej sesji.
Prócz odpowiedniego przygotowania teoretycznego niezwykle ważny jest pomysł na sesję i skonsultowanie go z modelką. Dzięki temu atmosfera podczas zdjęć będzie luźna, a efekty na pewno udane.
W kolejnym odcinku pokażę Wam, jak można wykorzystać dwie lampy, będę fotografował o zdjęcia o zachodzie słońca, a także pokażę Wam ciekawy sposób na wieczorne sesje.