Jakimi aparatami fotografowało się na początku XXI wieku? [część II]

W zeszłym tygodniu przygotowałem pierwszą część artykułu o aparatach z początku wieku. Temat jednak jest tak obszerny, że warto pociągnąć go dalej.

Aparaty minionej dekady
Aparaty minionej dekady
Jakub Kaźmierczyk

W zeszłym tygodniu przygotowałem pierwszą część artykułu o aparatach z początku wieku. Temat jednak jest tak obszerny, że warto pociągnąć go dalej.

Ostatnio domagaliście się dodania innych aparatów do zestawienia. I słusznie, bo Minolta D7D czy Olympus E20 na pewno zasługują na umieszczenie w tym gronie. Dziś zahaczę o zaawansowane aparaty kompaktowe, które były używane przez zaawansowanych amatorów, ale również nadawały się do zastosowań profesjonalnych. Szkoda, że dziś już nie ma takich aparatów. Co zatem znajdziecie w dzisiejszym zestawieniu?

  1. Minolta A1/A2
Minolta A1
Minolta A1

To bardzo zbliżone do siebie aparaty. Różnią się jedynie wizjerem EVF i liczbą megapikseli. Dziś już nie produkuje się tak świetnych kompaktów. Magnezowa obudowa, manualny zoom, do tego mnóstwo przycisków na obudowie. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tak dopracowaną ergonomią, podobnie jak z odchylanym wizjerem. Imponuje również minimalny czas otwarcia migawki - 1/16 000 sekundy. W dzisiejszych aparatach na próżno szukać gniazda synchronizacji. W tych konstrukcjach zastosowano bardzo innowacyjne wówczas rozwiązanie, czyli stabilizację matrycy. Niestety cena tego aparatu była zaporowa. Na fakturze widnieje kwota 3750 zł, czyli tyle, ile dziś trzeba zapłacić za niezłą lustrzankę.

  1. Canon Pro 1
Canon Pro1
Canon Pro1

Miał być następcą serii G, bez powodzenia. Mimo wszystko uważam go za bardzo ciekawy aparat tamtych czasów. Co ciekawe, obiektyw zamontowany w tym aparacie opatrzony był czerwonym paskiem, co kwalifikowało go do grupy obiektywów serii L. Charakteryzował się bardzo dużą jasnością, wynoszącą f/2.4 dla ekw. 28 mm i f/3.5 dla ekw. 200 mm. Do tego miał odchylany wyświetlacz, metalowo-plastikową obudowę i 8-megapikselową matrycę. Moim zdaniem to parametry, które z checią zobaczyłbym w dzisiejszych kompaktach.

  1. Olympus E-20
Olympus E-20
Olympus E-20

Niegdyś używany przez wielu profesjonalistów. Aparat miał niespotykaną konstrukcję, nazwaną SLR-like. Dziś Sony chwali się aparatami z półprzepuszczalnym lustrem, Olympus korzystał z tego rozwiązania bardzo dawno temu. E-20 można określić jako lustrzankę z niewymiennymi obiektywami. Zastosowany zoom miał ekw. 35-140 mm o jasności f/2.0(!) dla szerokiego kąta. Ciekawa była również konstrukcja migawki. Aparat miał zainstalowaną migawkę mechaniczną, z której korzystał tylko w określonych sytuacjach do czasu 1/640 sekundy. Chcąc skorzystać z krótszego czasu otwarcia migawki, trzeba było pogodzić się ze spadkiem rozdzielczości do 2,5 megapikseli, bo wtedy aparat korzystał z trybu Progressive Scan. Za cenę E20 dziś można kupić pełnoklatkową lustrzankę.

  1. Konica Minolta Dynax 7D
Minolta Dynax 7D
Minolta Dynax 7D

Pierwsza lustrzanka Koniki Minolty. Zresztą linia ta nie była zbyt długa, bo wkrótce potem wypuszczono tańszą i uboższą lustrzankę D5D. Aparat słynął z ergonomii i bardzo dobrej jakości zdjęć nawet przy wysokich czułościach ISO. Jest to po prostu sprawdzona konstrukcja analogowej Dynax 7 z cyfrowym wnętrzem. Bardzo innowacyjnym rozwiązaniem w tamtych czasach, czyli w 2004 roku, było zastosowanie stabilizacji matrycy. Jest to pierwsza lustrzanka z tego typu systemem. Dziś jest to codzienność w aparatach Pentaksa i Sony, natomiast wtedy było to prawdziwe "WOW". Czytelnicy poprzedniej części zestawienia słusznie zauważyli - to po prostu znakomity aparat. Cena - około 7000 zł na początku produkcji - bardzo szybko spadła ze względu na wykupienie Koniki Minolty przez Sony.

5. Sony Cyber-shot DSC-F828

Sony F828
Sony F828

Konkurent dwóch pierwszych aparatów z zestawienia. Kosmiczny wygląd i korpus doklejony do obiektywu to cechy charakterystyczne całej linii aparatów Sony z dużym zoomem (F515, F717). Co ciekawe, korpus można było odchylać względem obiektywu o 100 stopni. F828 to bardzo ciężka konstrukcja - niemal kilogram wagi dla aparatu hybrydowego to naprawdę sporo. Bardzo ciekawym elementem aparatu był obiektyw o ekw. ogniskowych 28-200 i jasności f/2.0-2.8! Podobnie jak w tego typu konstrukcjach ergonomia była wprost wzorowa. Nie wiem, czemu dziś producenci aparatów tak chętnie chowają funkcję do menu, pozbawiając korpusy przycisków. O ile takie rozwiązanie może być dobre w iPhonie, o tyle w aparacie niekoniecznie. F828 ma mnóstwo przycisków, kontrolerów i kół nastaw na korpusie, przez co przełączenie funkcji odbywa się niemal natychmiastowo. Cena w momencie pojawienia się na polskim rynku to około 6000 zł.

A Wy, co dodalibyście do dzisiejszego zestawienia?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)