Kolekcjoner ma tak dużo aparatów, że stworzył muzeum Leiki
Douglas So jest prawdziwym miłośnikiem marki Leica. W jego zbiorach znajduje się tak dużo aparatów i obiektywów, że na bazie kolekcji był w stanie zrobić własne muzeum. Zobaczycie tu rzadkie i piękne sprzęty. To raj dla każdego, kto uwielbia "czerwoną kropkę".
Marka Leica jest ważna nie tylko dla wielu fotografów, ale dla samej fotografii ogólnie. Gdyby nie Oscar Barnack, nie mielibyśmy formatu pełnoklatkowego, a właściwie małego obrazka. Nic dziwnego więc, że niemiecka legenda ma tak wielu zwolenników. Jednym z nich jest Douglas So.
Kolekcjoner z Hongkongu otworzył F11 Foto Museum. Placówka jest zapełniona jego własnymi eksponatami. Zbiór So jest jednym z największych takich w Hongkongu i jest naprawdę imponujący. Dzięki temu miłośnikowi sprzętu legenda niemieckiej firmy może przetrwać w tak odległym zakątku świata.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Douglas So będący prawnikiem z wykształcenia, mówi, że dzięki fotografii zaczął inaczej patrzeć na świat i odkrywać jego piękno w nowy sposób. Odkrył swoją pasję już w liceum, gdy dostał aparat japońskiej produkcji do swojego ojca. Wraz z wiekiem jego zainteresowanie fotografią rosło i zwrócił uwagę na to, że jego ulubieni fotografowie, jak Henri Cartier-Bresson, Elliot Erwitt czy Marc Riboud mieli wspólny mianownik sprzętowy. Były nim aparaty marki Leica. I tak So zainteresował się niemiecką legendą.
Gdy So miał ok. 30 lat zaczął kolekcjonować aparaty z czerwoną kropką. W jego zbiorze jest blisko 200 różnych modeli, z czego większość jest schowana w sejfach. Wśród perełek znajdziemy takie korpusy jak Leica M2 z 1960 r. zrobiona dla Sił Powietrznych USA czy aparat w kolorze oliwkowym wyprodukowany dla niemieckiej armii.
Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii