Lustrzanki VS Bezlusterkowce: Ostateczna Bitwa
Czy bitwa pomiędzy lustrzankami a bezlusterkowcami ma jeszcze sens? Wraz z zapowiedzią Canona, że kontynuacji legendarnej lustrzanki z linii 5D nie będzie a role 6D oraz 5d przejmują kolejno R6 oraz R5 sytuacja wydaje się jasna - to powolny koniec epoki aparatów z lustrem. Jednak kiedy przyjrzeć się tematowi bliżej robi się całkiem ciekawie.
Od premiery przełomowej serii Sony NEX (maj 2010) minęło już 10 lat. Wtedy już miało się wrażenie, że trzyma się w ręku coś z przyszłości, a kiedy zobaczyłem jak grupa zapaleńców z Krakowa podpina te aparaty pod drony własnej konstrukcji oszalałem. Trzeba jednak powiedzieć, że taka ekscytacja nowością to jedno, a codzienna praca fotografów to drugie.
Przejdźmy więc do sedna. Kiedy zabrałem się za temat sprawa wydawała mi się oczywista - bezlusterkowce rządzą i kropka. Postanowiłem porozmawiać z kilkoma zaprzyjaźnionymi fotografami i filmowcami co oni na ten temat sądzą. Na przykład wieloletni użytkownik i ambasador Olympusa zwrócił moją uwagę na fotografię sportową w której wciąż panują klasyczne konstrukcje lusterkowe. Dlaczego? Bez względu na temperaturę i warunki profesjonalne aparaty ze stajni Canona i Nikona nigdy się nie przegrzewają, można na nie w 100 proc. liczyć a ilość zdjęć, które można wykonać na wizjerze optycznym na dzień dzisiejszy jest sporo większa. Nawet tak pancerne jednostki bezlusterkowce jak Sony A9 II mogą się przegrzać w trakcie imprez sportowych na przykład w Abu Dhabi, kiedy lustrzanki będą spokojnie pracowały do oporu.
Sporo fotografów nie spieszy się z przesiadką z zupełnie innego powodu - boją się stracić swój wypracowany look. Na przykład zaprzyjaźniona fotografka ślubna ma wszystko opracowane na aparacie Canon EOS 5D Mark IV, gdzie bez patrzenia zna każdy przycisk, ma swój styl pracy i obawia się, że przesiadka może odbyć się kosztem tego, czego oczekują jej klienci. Kiedyś robiłem wideo, na którym była głównym fotografem i zaszła potrzeba, żebym na szybko wykonał kilka zdjęć jej Canonem i ta gwałtowna przesiadka z Sony A7 III była dla mnie jak podróż w czasie. To nie zmienia faktu, że w jej rękach ten aparat po prostu działa, a jej fotografia jest kapitalna.
Zaprzyjaźniony operator filmowy na codzień pracujący kamerami typu Arri Alexa, w swoich prywatnych projektach do niedawna wykorzystywał aparat Canon EOS 5d Mark II. Tak, dokładnie - Mark II - to nie jest literówka. Co więcej, podpinał pod ten aparat manualne obiektywy Nikona, a obrazek w jego prywatnych produkcjach zawsze był bajeczny. Niedawno przesiadł się na Sony A7 III i jak stwierdził - na początku był rozczarowany. Myślę, że wielu z was zna to zjawisko - zdjęcia wykonane Canonem prawie zawsze wyglądają lepiej na wyświetlaczu aparatu, a potem nieco gorzej na komputerze, natomiast z Sony jest odwrotnie. Naprawdę nie wiem dlaczego wyświetlacze Sony są takie, jak by to delikatnie ująć, brzydkie...
Tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia, swoją niszę i zbudowany wokół tego warsztat. Ostatecznie wspomniany wcześniej operator polubił Sony i nauczył się wyciskać z tego aparatu to, czego chciał, ale to zajmuje czas, pochłania energię, żeby dotrzeć tam, gdzie każdych chce dotrzeć - do znacznego ulepszenia.
Poniższy film wideo to porównanie dwóch topowych przedstawicieli gatunku - lustrzanki Canon EOS 1-D X Mark III oraz Sony A9 II. Dlaczego taki wybór? Pomyślałem, że te marki to główni konkurenci na rynku, a to są ich topowe aparaty, które najlepiej przedstawiają najmocniejsze strony z obu światów.
DSLR vs. Mirrorless - which is better? The Battle in 2020! (Canon vs. Sony)
Jak zawsze gadam po angielsku, ale moja żona ciężko pracowała nad polskimi napisami, więc jeśli nie pojawią się automatycznie naciśnij na kółko zębate w prawym dolnym rogu filmu i wybierz język polski.