Modułowy system Fujifilm GFX XΩ – czy ma w ogóle sens?
Tydzień temu na seminarium X Summit w Dubaju została zaprezentowana koncepcja modułowgo systemu średnioformatowego Fujifilm. Od tego czasu zdążyły pojawić się nowe, dokładniejsze zdjęcia. Przyjrzyjmy się im bliżej.
19.02.2019 | aktual.: 20.02.2019 13:05
Fujifilm gna do przodu – pokazuje co chwilę nowe aparaty, jak ostatnio zaprezentowany Fujifilm X-T30, aktualizacje oprogramowania lub koncepcje. W ofercie tego producenta pojawiły też tańsze aparaty średnioformatowe – Fujifilm GFX 50S oraz Fujifilm GFX 50R. Lada moment możemy zobaczyć 100-megapikselową wersję pierwszego z korpusów. Japończycy jednak nie zwalniają tempa i przedstawili w Dubaju koncepcję cyfrowego aparatu modułowego ze średnioformatową matrycą.
Modułowy średni format to nic nowego
W czasach fotografii tradycyjnej, aparaty modułowe firma Hasselblad i Mamiya były bardzo popularne. Co więcej – były uważane za jedyny sensowny sprzęt dla profesjonalistów. Oczywiście był jest ogromny Fujifilm GX 680 z kasetami w formacie 6x8 lub 6x9.
Takie konstrukcje pozwalały na mocne spersonalizowanie aparatu – można było wymieniać wizjery czy dołączać uchwyty boczne. Jednak to, co było najbardziej kluczowe to możliwość zmiany kasety z filmem. Mając ustawiony na statywie jeden korpus, fotograf mógł w mgnieniu oka zmienić kasetę z filmem kolorowym na czarno biały lub z inną czułością bez konieczności zwijania rolki i marnowania klatek.
Sam jestem zwolennikiem systemów modułowych, mimo tego, że wymagają one w większości statywu. Mamiya, której używam jest naprawdę ciężkim aparatem, ale praca z nią, mimo jej wieku (ma ok. 30 lat) to czysta przyjemność.
Czym może wyróżniać się system Fujifilm GFX XΩ?
Trudno cokolwiek jeszcze powiedzieć na temat Fujifilm GFX XΩ, ponieważ ten system jeszcze nie istnieje. To na razie koncepcja, która gdzieś tam się rozwija – nie wiadomo czy w ogóle powstanie. Jedyne wnioski mogą być na podstawie tego, co widzimy na zdjęciach.
Rdzeniem systemu jest korpus, zawierający matrycę, bagnet, gałki kontrolne, pierścień czasów przy bagnecie, spust migawki i gorącą stopkę. Z tyłu jest ekran LCD z innymi przyciskami. Szkoda, że nie ma możliwości wymiany matrycy na inne – czy to o większej rozdzielczości, czy monochromatyczne, jak ma to miejsce w systemie Phase One. Nie wiem też dlaczego spust migawki znalazł się na górze korpusu – nie wygląda to na wygodne rozwiązanie.
Gorąca stopka na górze korpusu jest również stopką do akcesoriów. Można będzie do niej podpiąć wizjer EVF tak samo, jak w korpusie Fujifilm GFX 50S. Jeśli go nie potrzebujecie – nie ma sensu wydawać pieniędzy. Właściwie fajna opcja. Czekam, aż pojawią się jakieś inne akcesoria, np. moduł audio.
Doczepiany uchwyt boczny to klasyk, który jest w wielu starych systemach. Jeśli zamierzacie używać aparatu w plenerze – to akcesorium dla was. Wiadomo – zapewni lepszy uchwyt i pojawią się tam pewnie dodatkowe przyciski, pomagające w szybkim ustawianiu różnych funkcji aparatu.
Generalnie (gdyby nie ta matryca) to koncepcja tego aparatu nie jest zła. Jeśli jesteście w stanie się obejść bez uchwytu i ekranu LCD, możecie zyskać stosunkowo tani korpus, który pozwoli wejść w świat średnioformatowej fotografii cyfrowej. Mimo tego, że to dopiero zamysł, zapowiada się ciekawie, a jeśli ceny będą przystępne – wielu fotografów może się zdecydować na tę inwestycję.