Najpierw ukradli mu zdjęcia, a później wystawili fakturę. LAION się nie cacka
Robert Kneschke zajmuje się zawodowo fotografią stockową. Jego twórczość można kupić w bankach zdjęć na różne potrzeby. Dowiedział się jednak, że jego fotografie posłużyły do trenowania sztucznej inteligencji i zażądał ich usunięcia. Wtem otrzymał wezwanie do zapłaty.
27.04.2023 | aktual.: 27.04.2023 20:06
Dłuższy czas temu pisaliśmy o bazie danych LAION, która gromadzi setki tysięcy zdjęć. Na jej podstawie trenowane są generatywne sieci neuronowe pokroju Stable Diffusion, Midjourney czy też inne. Jeśli chcecie sprawdzić, czy wasze zdjęcia nie trafiły bez waszej wiedzy i zgody do bazy danych, koniecznie przeczytajcie tekst poniżej.
Robert Kneschke sprawdził na stronie Have I Benn Trained swoje fotografie i okazało się, że trafiły one do bazy danych LAION. Niemiecki fotograf się zdenerwował i zażądał usunięcia jego twórczości z puli obrazów. Wtem otrzymał list od prawników współpracujących z LAION. W wyjaśnieniu było napisane, że baza danych przetrzymuje jedynie adresy obrazów, a nie same obrazy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chwilę później Kneschke otrzymał od firmy prawniczej Heidrich Rechtsanwaelte z Hanoweru pismo wzywające go do zapłaty kwoty 887 euro (ok. 4070 zł). Miało to być zadośćuczynienie za nieuzasadnione roszczenia względem firmy LAION. Fotograf oświadczył, że nie zamierza płacić pieniędzy i nie widzi w tym sensu. Uważa, że to jego zdjęcia zostały bezprawnie wykorzystane w bazie danych i na dodatek nie usunięto ich mimo jasnej prośby.
Zdaniem Roberta Kneschke to nie LAION jest uprawniony do żądania zadośćuczynienia tylko wszyscy ludzie, których zdjęcia znalazły się w zbiorach bazy danych. Żeby było zabawniej, w piśmie od prawników jest napisane, że w razie odmowy uiszczenia kwoty, sprawa zostanie przekazana do sądu. Na tę chwilę jeszcze nic się nie wydarzyło. Czekamy na rozwój wydarzeń.
Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii