Sztuczna inteligencja ukradła mi twarz. Trafiłem do bazy danych LAION
W dzisiejszych czasach to praktycznie normalne, że co najmniej raz ktoś wykradnie nasz wizerunek i gdzieś go użyje. Nie spodziewałem się jednak, że spotka mnie to ze strony algorytmu. Oczywiście dowiedziałem się o wszystkim przypadkiem. Zdjęcie mojej twarzy to jedno z prawie 6 miliardów fotografii.
27.09.2022 | aktual.: 27.09.2022 13:55
Kradzież wizerunku nie jest dla mnie nowością. W przeszłości kilkukrotnie zdarzyło się, że ktoś ukradł zdjęcie nie tylko mojego autorstwa, ale również mojej twarzy i wykorzystał np. na platformie randkowej. Miałem co najmniej 4 takie sytuacje, a przynajmniej o tylu się dowiedziałem. Nigdy jednak nie zrobił tego algorytm.
Przeglądając różne media branżowe natknąłem się na projekt "Have I Been Trained". Jest to strona internetowa, która pozwala sprawdzić, czy zdjęcie, które wgrywamy zostało dołączone do ogromnej bazy danych LAION-5B. Na jej podstawie szkolone są algorytmy sztucznej inteligencji, jak też generatywne sieci neuronowe (GAN), jak DALL-E 2 czy Stable Difussion.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli nie wiecie, na czym polega działanie GAN, to koniecznie rzućcie okiem na wygenerowane przez nie obrazy, które nigdy nie istniały. Według mnie najbardziej przerażające są dwa typy - "zdjęcia" ludzi stworzone przez sztuczną inteligencję na podstawie tekstu oraz przerobione wersje twarzy bazujące na zdjęciach.
Postanowiłem z ciekawości wgrać najczęściej wykradane mi zdjęcie – to zarazem to samo, którego używam przy swojej biografii na stronie internetowej. Powiem krótko – szczęka mi opadła. W wynikach wyszukiwania pokazujących zgodność 87 proc. z wyglądem zbioru pojawiło się kompletnie inne moje zdjęcie. Wrzuciłem do programu jeszcze dwa, tym razem czarno białe.
Pierwsze z nich to portret zbliżone do pierwszego kolorowego – powstał dokładnie z takim samym oświetleniem, tylko kilka lat wcześniej. W efekcie otrzymałem bardzo podobny zbiór innych obrazów i ponownie wyskoczyło inne zdjęcie. Nie mogłem się powstrzymać – sprawdziłem trzeci kadr.
Trzecim i ostatnim zdjęciem, które wgrałem był dokładnie ten kadr, który wyświetliło mi wyszukiwanie poprzednimi portretami. Ogólny zbiór danych był bardzo podobny – pojawiło się mnóstwo podobizn mężczyzn z brodą i zaczesanymi włosami. To bardzo popularny współcześnie styl, więc mnie to nie dziwi. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że strona podała, że jestem jedynie w 95 proc, podobny do samego siebie! Nie spodziewałem się, że mój wizerunek zostanie skradziony przez maszynę, a na dodatek algorytm stwierdzi, że ja to nie do końca ja. Czy według SI nie jestem sobą?
Na tę historię trzeba patrzeć z przymrużeniem oka. Wiem, że każde z pokazanych wcześniej zdjęć zostało wykorzystane przeze mnie w mediach społecznościowych jako zdjęcie profilowe, więc było dostępne publicznie. Pobranie go to żaden trud. Problem polega na tym, że zostało pobrane i wykorzystane bezprawnie. I to w dwojaki sposób.
Pierwsza kwestia to prawo autorskie, którego nijak się nie zrzekłem. Więc, algorytm ukradł fotografię mojego autorstwa. Druga kwestia to prawo do ochrony dóbr osobistych, w tym wizerunku. Moja podobizna została wykorzystana bez mojej wiedzy i zgody. Co z tym zrobię? Nic. Kompletnie nic, bo właściwie niczego nie mogę.
Na podstawie bazy danych LAION nie dojdę do tego, kto i gdzie wykorzystał te zdjęcia. Czy będę ostrożny na przyszłość? Zapewne nie. Ochrona wizerunku w dzisiejszych czasach graniczy z cudem. Każdy z nas poddaje się dobrowolnej inwigilacji na wiele różnych sposobów. To nie tylko korzystanie z mediów społecznościowych, ale też przeglądanie stron internetowych, czy choćby odblokowywanie smartfona skanem twarzy.
"Rok 1984" George’a Orwella miał być ostrzeżeniem, nie instrukcją działania.
Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii