Napawają grozą. Problem jest jeden – wszystkie zdjęcia są prawdziwe
"Przeklęte obrazki" to jedna z naszych serii, w których pokazujemy wam zdjęcia wprawiające w dyskomfort i jeżące włos na głowie. W tym tygodniu mamy dla was zbiór, o którym nie śniło się filozofom. Najlepsze i najgorsze w tym wszystkim jest to, że przedstawione sytuacje są z życia wzięte.
14.06.2023 10:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czas na naszą cotygodniową edycję "przeklętych obrazków", czyli zdjęć, które mają jeden cel. Ich zadaniem jest wywołanie w odbiorcach skrajnych reakcji – głównie dyskomfortu lub przerażenia. Sytuacje są z życia wzięte i pokazują niespecjalnie przyjemne chwile. Czasem są to konteksty wizualne rodem z filmów klasy "Ź", innym razem niefortunnie ujęta rzeczywistość.
Media społecznościowe są pełne profili, na których znajdziemy niepojęte ilości niekomfortowych treści. W jakiś sposób się tam znalazły, a wiadomo, że jeśli coś raz trafi do internetu, nigdy go nie opuści. W ten sposób właśnie powstają konta pokroju "Cursed.Aesthetic" na Instagramie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Patrząc na większość z tych zdjęć, zastanawiamy się, dlaczego powstały lub z jakiego powodu takie sytuacje miały miejsce. O ile na pierwszy rzut oka, te zdjęcia mogą wyglądać po prostu dziwnie, to po chwili namysłu, można stworzyć w głowie niezłą historię. Za każdym z kadrów musi stać jakaś historia, bo abstrakcja na nich widoczna sięga zenitu.
Za każdym razem, gdy przeglądamy i pokazujemy wam "przeklęte obrazki" w pamięci odtwarzamy groteskowe horrory, których dziś nikt nie potraktowałby poważnie, a nawet zrobiłby z nich komedię, jak miało to miejsce w przypadku serii "Martwe zło", a nawet "Hellraiser" (w Polsce znany jako "Wysłannik piekieł" lub "Powrót z piekła"). W pierwszym przypadku tylko pierwsza część była horrorem, reszta poszła w konwencję dziwnej komedii, odnośnie "Hellraisera" to już inna historia – niemal każda kolejna część jest bardziej absurdalna niż poprzednia.
Bez względu na to, jakie są nasze upodobania filmowe, coś sprawia, że ciągle chcemy oglądać więcej przedziwnych zdjęć, sami nakręcając w sobie spiralę dyskomfortu. Dlaczego? Ludzki mózg włącza wówczas reakcję na strach, a po opadnięciu napięcia można odczuć przyjemnie rozprężenie. U niektórych jest tak silne, że są wręcz uzależnieni od horrorów. Podobna sytuacja dotyczy osób kochających sporty ekstremalne – nasz "system" działa wówczas na takich samych zasadach, chociaż to czasem dosłownie jazda bez trzymanki.
Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii