Niewielki może bardzo dużo! Voigtländer Nokton 50 mm f/1,5
Pomyślicie, że zwariowałem, pisząc kolejny test obiektywu o ogniskowej 50 mm. Możecie tak myśleć! Oto przed Wami jeden z moich ulubieńców. Łączy w sobie bardzo dobrą jakość obrazu, interesujące obrazowanie i małe gabaryty. Oto Voigtländer Nokton 50 mm f/1,5.
22.04.2017 | aktual.: 26.07.2022 18:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeszcze trzy lata temu dzieliłem obiektywy, biorąc pod uwagę głównie ogniskową. Wiedziałem, że ten czy ów jest lepszy czy gorszy. Jeden miał większą rozdzielczość, inny nieco gorszą. Wszystkie jednak miały standardową ogniskową do pełnej klatki i tyle. Ta wiadomość wystarczyła. Krył się za nią kąt widzenia, czyli najważniejszy parametr. Mając Canona 50 mm f/1,8, byłem zadowolony. Potem był Canon 50 mm f/1,4, często wybierałem 50 mm f/2,5 macro ze względu na większą od dwóch poprzedników ostrość. Canon 50 mm f/1,2 L dawał inny - miękki obraz, fajny do filmów, ale do fotografii nadawał się po przymknięciu, gdzie zrównywał się z modelem o jasności f/1,4… Takie były różnice. Przełom pojawił się w chwili, gdy zakupiłem na potrzeby konkretnego zlecenia inną pięćdziesiątkę do Canona EOS - obiektyw Carl Zeiss Planar ZE 50 mm f/2 Makro. Pozbyłem się z miejsca wszystkich pięćdziesiątek Canona. Zobaczyłem, jak dobra może być pięćdziesiątka. Nawet wówczas jednak nie doceniałem innych aspektów związanych z obrazowaniem.
Odkąd zacząłem zagłębiać się w świat precyzyjnych obiektywów przeznaczonych do systemu Sony, a potem Leica, odkryłem, jak różny charakter mogą mieć obrazy wykonane różnymi obiektywami o tej samej ogniskowej. Przy bardzo precyzyjnym nastawianiu ostrości i braku luzów w optyce wyższej klasy, dochodzą do głosu powtarzalne efekty konkretnego modelu. Niezmienne przez lata. Rodzą się legendy, rzesze fanów tego, a nie innego obiektywu. Rozmowy z ludźmi, którzy mają kilka trzydziestek piątek i kilka pięćdziesiątek, ponieważ dają one różne obrazy, wydawały mi się dziwactwem. Nim się spostrzegłem, znalazłem się na ich miejscu. Zacząłem analizować sposób obrazowania, nieostrości, kulturę generowanego obrazu.
Stosunek ostrości do rozmyć, nawet charakter winietowania pozwalały zobaczyć, jak różne obrazy potrafią dać obiektywy tego samego producenta. Summicron 50 mm f/2 występuje w kilku wariantach i każdy kolejny model utrzymując ogólny charakter, różni się od tego sprzed dekady. Summarit-M potrafi dać bardziej skorygowany obraz, "nowocześniejszy”. Summilux 50 mm f/1,4 ASPH da nam wyobrażenie, w jaką stronę zmierza nowoczesna, super skorygowana optyka, ale i on zawstydzi się przy APO-Summicroiie 50 mm f/2, który jest jakby „przezroczysty”, nie dając żadnych widocznych zniekształceń… Można by tak bez końca. Noctilux 50 mm f/0,95 na przykład. … Noctilux to zupełnie inna bajka!
Liczy się obraz. To wiemy wszyscy. Dlatego nie ma znaczenia, czym zrobiliśmy konkretną fotografię. Ważne, aby efekt był taki, jak sobie założyliśmy. Wady nie do końca skorygowanej optyki, winietowania, aksamitny bokeh, potrafią zauroczyć wypadkową, jaką jest bardzo udana fotografia. Gdy skupimy się na generowanym obrazie, dojdziemy do wniosku, że porównywane szkła dają różniące się obrazy. Różnie zachowują się w podobnych warunkach oświetleniowych. Obrazy są inne.
Zakładanie na najnowsze korpusy szkieł z kilkudziesięcioletnią historią może sprawić, że dostrzeżecie, jak bardzo indywidualny może być Wasz zapis rzeczywistości. Bardzo polubiłem te różnice, które pozwalają budować obraz inny niż ten, który widzimy gołym okiem. Polubiłem, gdy obiektyw dodaje coś od siebie do kreowanego obrazu. Lubię to jednak tylko wówczas, gdy wiem, jaki efekt może dodać.
Po co ten przydługi wstęp? Nie tak dawno opisywałem konstrukcję Voigtländer Nokton 50 mm f/1,1 i zapowiadałem test kolejnej pięćdziesiątki. "Ciemniejszej”, choć i tak jasnej.
Pierwsze wrażenie
Bardzo, bardzo pozytywne. Wyjmując ten obiektyw z pudełka, od razu czujemy, że mamy do czynienia z konstrukcją bardzo nietypową, ale precyzyjną, pięknie zaprojektowaną i świetnie wykończoną. Małe gabaryty nie zapowiadają dużego efektu "wow!”, którego doświadczamy, kierując wzrok na piękny, metalowy, lekko wypukły dekiel przedni. Wykonano go w sposób charakterystyczny dla obiektywów z lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Piękny detal.
Metal jest wyłożony od strony wewnętrznej "aksamitno-podobną” tkaniną, która nie powoduje obtarcia osłony przeciwsłonecznej. Obiektyw trafia w nasze ręce z metalową osłoną przeciwsłoneczną. Nie jest to standard w produktach Voigtländera. Tu jest wszystko tak, jak być powinno. Obiektyw budzi zaufanie podobne do tego, jakie czujemy, dzierżąc w palcach Summicrona.
Budowa mechaniczna
Obiektyw waży całkiem sporo, jak na tak małe szkło - 220 gram w wersji czarnej i 293 gramy w wersji srebrnej, przy długości 45,7 mm i średnicy 53,8 mm. Filtr i osłonę mocujemy na gwint 49 mm. Obiektyw jest nietypowy, gdyż nawiązuje swą zewnętrzną budową do szkła Voigtländer 35 mm F 1,7 aspherical Ultron, czyli ma "talię" w połowie swej długości. To przewężenie jest dosyć nietypowe, ale pozwala intuicyjnie znajdować palcami pierścień ustawiania ostrości i przysłony. Pierścień przysłony standardowo ząbkowany działa bardzo precyzyjnie.
Pierścień ostrości ma nietypowe zaokrąglone karbowane wybrzuszenia, które dosyć ciekawie się obsługuje. Budowa mechaniczna jest na najwyższym poziomie. Anodyzowane aluminium (wersja czarna) daje bardzo pozytywne wrażenie w kontakcie z opuszkami palców. Żadnych luzów. Pięknie wykonana tylna część wewnętrznego tubusu - ta współpracująca z dalmierzem systemu Leica. Ciekawie prezentują się oznaczenia odległości i przysłon.
Są białe, monochromatyczne. Zarezerwowana dla skali anglosaskiej czerwień cyferek oznaczających odległość, tu po prostu nie występuje, bo skala odległości jest tylko metryczna. Gdy zdejmujemy dekielek, widzimy bardzo intensywne powłoki, a po przymknięciu przysłony dostrzegamy 10 listków przysłony. Skala odległości obejmuje zakres od 0,7 metra. Przysłony działają w zakresie f/1,5 do f/16 w skokach co pół stopnia.
Optyka
Tu lekkie zdziwienie. Dominujący w większości pięćdziesiątek układ podwójnego Gaussa nie stał się podstawą do budowy tego Noktona. Obiektyw tym różni się od opisywanej przeze mnie ostatnio konstrukcji o jasności f/1,1. Stąd zapewne subtelne różnice w obrazowaniu. Nie w ostrości czy rozdzielczości, bo te są na bardzo wysokim poziomie w obydwu tych obiektywach. W obrazowaniu. Otóż nic dziwnego, gdy zobaczymy, że ten Nokton bazuje na projekcie Sonnara. Niby 6 elementów w pięciu grupach, ale to zupełnie inna budowa niż ta z Noktona F/1,1.
Dodatnie, wypukłe elementy przedniej grupy nie znajdują tu typowo Gaussowskiego odpowiednika, a dodatnio ujemny zespół "zamknięty”od tyłu soczewką asferyczną. Zainspirowanie się pierwotnymi Sonnarami wyszło konstrukcji na dobre, gdyż te słyną z bardzo eleganckiego rozmycia. Pisałem o tym w artykule o obiektywie Carl Zeiss Sonnar 55 mm f/1,8 FE. Podsumowując - ten Nokton to skorygowany asferycznie, wyposażony w bardzo nowoczesne powłoki, Sonnar…
Poniżej przekrój przez obiektyw Sonnar ZM
Poniżej przekrój przez obiektyw Nokton
Jakość obrazu
Odpowiada tej, do jakiej przyzwyczaiły nas najlepsze konstrukcje pięćdziesięciomilimetrowe, ale z wyraźnym indywidualnym rytem, który może sprawić, że bardzo ten obiektyw polubicie. To indywidualne, subiektywne wrażenie. Do rzeczy jednak.
Nokton o świetle f/1,5 plasuje się gdzieś pomiędzy konstrukcjami uważanymi za klasyczne (Summicron 50 mm f/2, Elmar 50 mm f/2,8), a najnowocześniejszymi w pełni skorygowanymi Sonnar 55 mm f/1,8, Summilux 50 mm f/1,4). Gdybym miał sprecyzować, to testowany obiektyw zachowuje klasyczne obrazowanie, ale z bardzo dużą rozdzielczością i w pełni nowoczesną korekcją, co sprawia, że jest to klasyka w nowoczesnym wydaniu. Bliżej mu do tych nowszych konstrukcji, ale klasyczna forma z ciekawymi rozmyciami sprawia, że obrazy są od razu rozpoznawalne jako "inne”.
Posiadacze starszych wersji Summicrona mogą zainteresować się tym obiektywem, bo da on nieco nowocześniejsze (czytaj - bardziej skorygowane) obrazowanie. Od w pełni otwartej przysłony uzyskujemy w pełni akceptowalne obrazy. W okolicach f/5,6 - f/8 mamy perfekcyjną ostrość. Droższy znacznie Nokton f/1,1 daje po przymknięciu jeszcze większą rozdzielczość, ale różnice są subtelne. To możecie ocenić sami, porównując fotografie testowe z obydwu artykułów (ten sam kadr). Mnie w tym obiektywie ujęło co innego.
Podsumowanie
Ostrość, jakość i indywidualne obrazowanie, w tym ciekawa interpretacja obszarów nieostrych osiągana jest przez konstrukcję tak niewielką, dobrze leżącą na korpusie Leica i Sony. Niezajmującą miejsca w torbie. Praca z Noktonem daje wiele satysfakcji. Małe gabaryty i piękne, solidne wykonanie w zestawieniu z osiąganą jakością tworzą bardzo udany mariaż i wspaniałe narzędzie. Ostatnie zdanie - Noktony to bardzo dobre szkła - przewyższające jakością stałki do systemów lustrzanych z AF. To ten sam poziom jakości obrazu co Planar 50 mm f/2 Makro, ale w znacznie mniejszej obudowie. Posiadacze systemu Sony A czy NEX (szkło portretowe) mogą się czuć wygrani, gdyż za stosunkowo niewielkie pieniądze wchodzą w świat pięćdziesiątek o najwyższej światowej jakości.
f/1,5
f/2
f/2,8
f/4
f/5,6
f/8
f/11
f/16