Nikon D850 to najbardziej kompletna lustrzanka na rynku. Nasze pierwsze wrażenia z premiery
Nikon D850 to bezpośredni następca udanego D810. Producent zapewnia o znaczących zmianach i mówi o nim "bestia“. Czy jednak huczne zapowiedzi znajdą odzwierciedlenie w praktyce? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć po pierwszych godzinach spędzonych z najnowszym Nikonem D850.
Na premierę nowego Nikona przyszło nam czekać nieco ponad 3 lata, przy czym zmiany są znacznie bardziej widoczne przy przeskoku z D810 na D850, niż z D800 na D810. Canon, w tym czasie zdążył zaprezentować dwie generacje serii 5D.
Zacznijmy od ceny i dostępności, bo do tej pory mogliśmy jedynie snuć przypuszczenia. D850 na półkach sklepowych znajdziemy już 7 września, czyli jutro, a jego cena została ustalona na 16 999 zł. To dużo, choć porównując do konkurentów i obecnego trendu, cena wydaje się być uzasadniona, a znając życie, szybko spadnie. Szkoda jednak, że cena 3300 dolarów została przeliczona na aż 17 000 zł, co daje kurs dolara powyżej 5 zł. Oczywiście należy doliczyć podatki, ale przelicznik i tak nie jest korzystny. Na pocieszenie mogę wspomnieć, że cena w Niemczech oscyluje w okolicach 16 500 zł (3800 euro). Canon EOS 5D Mark IV, który rok temu wyceniony był na 18 069 zł, a dziś kupimy go za 14 200 zł. Z drugiej jednak strony, D810 wchodził na rynek z ceną 13 399 zł, czyli ponad 3500 zł taniej. No cóż, chyba pozostaje nam przywyknąć do stale rosnących cen na rynku foto.
Jak wygląda korpus?
Korpus Nikona D850 nie został znacząco przebudowany w stosunku do poprzednika. Oczywiście wykonano go z magnezu i został uszczelniony, jednak spędzając z nim więcej czasu, rzucają się w oczy drobne, choć znaczące zmiany. Największą zmianą jest zastosowanie nowego, odchylanego, dotykowego ekranu o przekątnej 3,2 cala i rozdzielczości 2,34 mln. pikseli. Konstrukcja robi wrażenie solidniejszej niż w przypadku modelu D750. Ekran dobrze licuje się z obudową i nie ma szans, na urwanie go przy wkładaniu do torby czy plecaka. Funkcja dotyku działa nieźle i za jej pomocą możemy obsługiwać wszystkie funkcje - wybierać punkty AF przy podglądzie Live View, poruszać się po menu, czy przeglądać zdjęcia. Dodatkowo, pracuje w trybie multitouch, więc zdjęcia powiększamy tak, jak na ekranie smartfona. Do precyzji znanej z iPhona jeszcze trochę brakuje, ale jest naprawdę nieźle. Warto przyjrzeć się wizjerowi, który oferuje powiększenie x0,75 co stawia go przed flagowym D5 (x0,71). Jest naprawdę duży, jasny i dokładny.
Kolejną zmianą jest brak lampy błyskowej. Tu mogą poczuć się zawiedzeni, miłośnicy Nikonwskiego CLS’a, ale nie ma co ukrywać, że większość fotografów korzysta z wyzwalaczy radiowych. Nikon zapewnia, że dzięki temu, korpus jest jeszcze bardziej wytrzymały i ciężko się z tym nie zgodzić.
Na tylnej ścianie 4-kierunkowy nawigator został znacznie zmniejszony w stosunku do poprzednika, ale obok umieszczono klasyczny joystick. To według mnie bardzo dobre rozwiązanie, choć Canonowe joysticki są dla mnie wygodniejsze. To jednak subiektywna ocena.
Delikatnie również przeprojektowano niektóre elementy - teraz przycisk "Mode" trafił na zespół przycisków w lewej części aparatu, a ISO powędrował obok spustu migawki. Czy to dobre posunięcie? Ciężko stwierdzić po tak krótkim czasie. Na plus należy policzyć dodatkowy przycisk funkcyjny pod linią przycisków po lewej stronie ekranu. Kolejny, duży plus D850 dostaje za podświetlane przyciski w lewej części obudowy - to bardzo przydatne kiedy pracujemy w ciężkich warunkach oświetleniowych, o czym bardziej przekonałem się podczas testów D5 i D500 kiedy zjechaliśmy do ciemnej kopalni.
Poza tym nie doszukałem się większych zmian - aparat dobrze leży w dłoni, jest dość ciężki, bo waży ponad kilogram i jest solidnie wykonany. Jestem ciekaw, jak sprawdziłby się po dłuższych testach.
Prawdziwe zmiany zaszły w środku
Kiedy jednak spojrzymy na specyfikację D850, ciężko doszukiwać się tu słabszych ogniw. Matryca ma 45,7 megapiksela i została wykonana w technologii BSI CMOS. Firma Nikon również zapewnia, że to ich własna konstrukcja, a nie firmy Sony. Podczas pełnych testów postaramy się porównać jakość zdjęć bezpośrednio z Nikonem D810. Producent zapewnia, że z szumami radzi sobie dwukrotnie lepiej niż poprzednik, więc brzmi obiecująco. Na pełną ocenę tej kwestii musimy jednak jeszcze trochę poczekać. Istnieje jednak spora szansa, że już pojutrze jeden z egzemplarzy dotrze do redakcji, wtedy przygotujemy pełny test. Matryca pracuje w natywnej czułości ISO 64-25600 z możliwością rozszerzenia do ISO 32 w dół i 102400 w górę. Wydaje mi się, że to dobry krok, że firma Nikon ograniczyła maksymalne ISO do rozsądnej wartości, a nie jak w przypadku D5 czy D500, w których jakość zdjęć na najwyższych czułościach była wręcz okrutna.
Matryca została sparowana z procesorem Expeed 5 znanym z flagowego D5. Szczerze mówiąc miałem lekkie obawy o jego wydajność. Mimo że D5 jest szybszy, to jego rozdzielczość jest ponad dwukrotnie mniejsza, wiec licząc megapiksele do przetworzenia, więcej pracy ma w D850. Tu jednak przychodzi miłe zaskoczenie - po serii zdjęć, aparat reaguje na dalsze polecenia, a po opróżnieniu części bufora, można kontynuować serię z pełną prędkością. A szybkość zdjęć seryjnych znacząco wzrosła w stosunku do poprzednika. Teraz to 7 kl./s (w D810 to 5 kl./s). Po zastosowaniu gripa, prędkość wzrasta o kolejne 2 kl./s, co daje 9 kl./s z 45-milionową matrycę. Więcej oferuje jedynie Sony A99 II, który robi 12 kl./s bez gripa i zapisuje do 54 zdjęć RAW. Po włączeniu trybu DX i ograniczeniu rozdzielczości do 8,6 megapiksela, możemy robić zdjęcia z prędkością do 30 kl./s, ale tę funkcję sprawdzimy dopiero w pełnym teście.
Co ważne, w gripie zastosowano akumulator dedykowany modelom D4/D4s/D5, a prócz zwiększonej prędkości, oferuje niebotyczne ponad 5000 zdjęć na jednym ładowaniu. Znając jednak standard CIPA, jestem przekonany że ten wynik bez większych starań możemy zwiększyć o 30-40%. Standardowa bateria starcza na 1840 zdjęć, co również jest świetnym wynikiem.
Bufor aparatu mieści 51 zdjęć w formacie RAW. W pełnym teście sprawdzimy jeszcze jak wygląda sytuacja z mniejszymi RAWami. Dla przypomnienia, w D500 i D5, bufor mieści 200 zdjęć.
D850 ma dwa sloty kart pamięci - XQD i SD ze wsparciem UHS-II. Sam nie jestem zwolennikiem standardu XQD, który co prawda oferuje świetną prędkość, ale jest naprawdę drogi. Z drugiej strony, to dobrze że Nikon nie szuka kompromisów. Dobrze, że drugi slot na karty SD, obsługuje szybkie karty UHS-II z dwoma rzędami styków.
Nikon D850 łączy aparat studyjny i sportowy
Rozdzielczość 45 megapikseli stawia model D850 wśród aparatów typowo studyjnych, obok Canonów 5Ds/R, Sony A7R II, Sony A99 II czy nawet średnioformatowych Fujifilm GFX 50S, Hasselblada X1D i Pentaxa 645Z. Przy czym wyłączając A99 II, jest od nich zdecydowanie szybszy. Nie sposób nie wspomnieć o autofokusie, który został zaczerpnięty wprost z D5, który jest obecnie najbardziej zaawansowanym układem firmy Nikon. AF ma 153 punkty, w tym 99 krzyżowych. Co ważne, są rozłożone bardzo szeroko jak na lustrzankę, przez co nie ma potrzeby przekadrowywania np. przy zdjęciach portretowych. Doskonale pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie ten układ w D5 i nie inaczej jest w tym przypadku. Co prawda nie miałem warunków do testowania ciągłego autofokusu, ale pojedynczy radził sobie świetnie, niezależnie od warunków czy obiektywu. Dodatkowo, D850 oferuje funkcję cropa do formatu APS-C z rozdzielczością 19,4 megapiksela, co docenią przede wszystkim fotografowie sportowi i korzystający z długich ogniskowych. Dzięki temu, D850 z powodzeniem może zastąpić D500.
Myślę, że D850 bardzo docenią również fotografowie ślubni, którzy oczekują szybkiego autofokusu, dobrego zachowania na wysokich czułościach i niezłej szybkości zdjęć seryjnych.
Wreszcie cicho, choć nie bez wad
Firma Nikon, w modelu D850, zastosowała również w pełni elektroniczną migawkę. Rzeczywiście aparat robi zdjęcia zupełnie bezgłośnie, choć ekran wyciemnia się na dłuższą chwilę, szczególnie porównując go do bezlusterkowców. To dobre rozwiązanie dla fotografów ślubnych, dzikiej przyrody, czy miłośników timelapsów. Wiecie, że zrobienie minutowego timelapsa zabiera około 1% żywotności migawki? Dzięki elektronicznej migawce, problem jest wyeliminowany. Jednak nie ma róży bez kolców, bo efekt rolling shutter jest mocno widoczny, dlatego ten tryb dedykowany jest raczej do statycznych scen.
Szkoda również, że firma Nikon nadal po macoszemu traktuje tryb Live View, w którym AF pracuje w oparciu o detekcję kontrastu. Ustawianie ostrości nadal jest wolne, a układ błądzi i pompuje szukając ostrości. Tu Canon i cała bezlusterkowa rodzina radzi sobie znacznie lepiej. Według mnie, jeśli aparat oferuje odchylany ekran, powinien zapewniać również komfortowe fotografowanie z jego użyciem. Tu niestety tak nie jest.
Jest 4K, i to bez cropa!
Producenci prześcigają się w możliwościach filmowych w swoich aparatach. Nie ma co ukrywać, że prym wiedzie Sony, natomiast Canon nieco odpuścił, oferując tryb 4K tylko z dużym cropem, co właściwie uniemożliwia nagrywania z szerokim kątem. W Nikonie D850 jest naprawdę nieźle - oferuje rozdzielczość UHD odczytywaną z całej matrycy. Takie podejście niweluje cropa, nie wprowadza mory, ale może powodować widoczny efekt rolling shutter. Dokładniej sprawdzę to podczas pełnego testu, ale jakość wygląda naprawdę obiecująco.
Nikon D850 - video footage - UHD 25 fps, flat
Nikon D850 - video footage - 100 fps - 4xslower, flat
W rozdzielczości Full HD, D850 nagrywa do 120 kl./s (z cropem), a dodatkowo oferuje elektroniczną stabilizację. Jednak podczas dość krótkiego spotkania prasowego nie zdążyłem sprawdzić wszystkich możliwości fimowych nowego Nikona. Warto wspomnieć o czystym wyjściu HDMI, które generuje sygnał 4K, 8-bit 4:2:2. Na minus należy policzyć nieprzydatny autofokus, brak stabilizacji dla 4K i mało płaski profil Flat, który zawiera mniej informacji do np. S-Logów znanych z Sony.
Jak wygląda jakość zdjęć?
Na szczęście miałem możliwość zrobienia zdjęć testowych, choć czasu i możliwości było naprawdę bardzo mało. Nie mogłem pójść z aparatem za daleko, więc większość zdjęć zrobiłem modelce Ani. Była przygotowana jeszcze jedna scenka ze starymi książkami, ale nie wzbudziła mojego zainteresownia. Niestety okolice studia też nie należą do najpiękniejszych, ale jeśli D850 trafi do mnie na dłużej, na pewno przygotuję lepsze zdjęcia.
Sekwencja ISO od 64 do 102400
Jakość zdjęć zazwyczaj oceniam na podstawie RAWów wywołanych przy standardowych ustawieniach w Adobe Lightroom, ale póki co, ani aplikacje Adobe, ani Capture One nie czytają plików z nowego Nikona, więc na bardziej wnikliwą analizę, przyjdzie zaczekać. Pierwsze wrażenia po obejrzeniu plików JPEG są jednak bardzo obiecujące. Do ISO 1600 szumu właściwie nie ma, ale nawet przy ISO 6400 i delikatnym odszumieniu, nie miałbym nic przeciwko, żeby wyretuszować i wydrukować zdjęcia w dużym rozmiarze. ISO 12800 i 25600 mocniej degradują jakość obrazu, ale nadal można je uznać za używalne. Przechodząc jednak na rozszerzone czułości - 51200 i 102400 widać już mocną degradację obrazu, wysokie zaszumienie, szczególnie w kolorze zielonym i mocny spadek nasycenia. Chcąc zachować dobrą jakość zdjęć, ISO 6400 powinno być górną granicą, ale w niektórych przypadkach, można korzystać z pełnego spektrum natywnych czułości. Jeśli dodamy do tego możliwość przeskalowania np. do 20 megapikseli, szum również zostanie zniwelowany.
Zdjęcia przykładowe
Niestety, jak się okazało po zgraniu zdjęć, obiektyw 58 mm f/1.4 nie jest do końca ostry nawet na f/2.
Nikon D850 to najbardziej kompletna lustrzanka na rynku
Podczas pierwszych godzin spędzonych z D850 zrobiłem szybki przegląd aparatów dostępnych na rynku. Porównując zarówno specyfikacje, jak i pierwsze wrażenia z aparatem, Nikon D850 wyprzedza Canona EOS 5D Mark IV niemal w każdym aspekcie, wyłączając autofokus w trybie Live View. Sony A99 II oferuje podobne, a w niektórych aspektach lepsze parametry, ale firma Sony skupia się głównie na bezlusterkowcach. Po pierwszych zdjęciach jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, do D850 to żaden „odgrzany kotlet“ a kawał solidnego sprzętu dopracowanego niemal w każdym detalu.