Olympus OM‑D E‑M1X - pierwsze wrażenia i pozytywne zaskoczenie
Premiera Olympusa OM-D E-M1X wywołała wiele negatywnych komentarzy. Aparat zdecydowanie odbiega od tego, co wcześniej oferował nam producent - nie jest małym, lekkim aparatem. Miałam okazję sprawdzić, czy faktycznie jest taki zły. Okazuje się, że niekoniecznie.
01.03.2019 | aktual.: 04.03.2019 08:14
Podczas wydarzenia organizowanego przez firmę Olympus - Olympus Perspective Playground miałam okazję pobawić się chwilę jej najnowszym, ale nie najmniejszym dzieckiem tej firmy - Olympusem OM-D E-M1X. Mam co do niego mieszane uczucia.
Olympus OM-D E-M1X nie jest ani mały, ani lekki, a za to przede wszystkim cenię system Micro Cztery Trzecie. Duży korpus ze zintegrowanym gripem, w którym zmieścicie dwie baterie BLH-1 - takie same jak w przypadku Olympusa OM-D E-M1 Mark II sprawia, że aparat nie przypomina poprzednich modeli tej firmy.
Duży korpus, czyli dużo miejsca na nowe rozwiązania?
Co dostajemy w zamian za utratę kompaktowych rozmiarów? Różnice, które widać na pierwszy rzut oka pomiędzy E-M1 II, a E-M1X to fakt, że pojawił się joystick, a nawet dwa - można z nich korzystać zarówno podczas fotografowania w pionie i w poziomie.
Rozwiązany został również problem podłączenia zewnętrznego mikrofonu przy odchylonym ekranie. W E-M1 Mark II kabel wpięty w gniazdo nie pozwalał na wygodne obrócenie ekranu. W najnowszym aparacie zostało ono umieszczone nieco wyżej (bo korpus jest większy i jest na to miejsce), dzięki czemu nawet z podpiętym mikrofonem można bez problemu odchylić ekran.
Odnoszę jednak wrażenie, że miejsce dostępne na korpusie nie zostało w pełni wykorzystane. Malutkie przyciski otoczone wolną przestrzenią wyglądają nieco dziwnie, a sięganie do nich w przypadku mniejszej dłoni nie należy do najwygodniejszych.
Stabilizacja obrazu w Olympusie OMD E-M1X jest imponująca
Pierwszą funkcją, którą chciałam sprawdzić w Olympusie OMD E-M1X jest jego stabilizacja obrazu. Na papierze wygląda świetnie - wydajność na poziomie 7,5 EV robi wrażenie. Jak jest w praktyce? Robi wrażenie!
Próbowaliście kiedyś zrobić nieporuszone zdjęcie z ręki przy czasie 10 sekund? Ja spróbowałam i się udało. Może zdjęcie nie jest perfekcyjnie ostre, ale przy odrobinie praktyki pewnie byłoby lepiej. Są też tacy, którym udało się nawet z 15 sekundami, ale ja nie mam tak stabilnej ręki. 10 sekund to i tak bardzo długo. Możliwość wydłużenia czasu rekompensuje szumy na wyższych czułościach ISO - zamiast je podnosić można wydłużyć czas. Fotografowanie z czasem bliskim sekundy - dwóch jest banalnie proste.
Na dwóch bateriach możemy zrobić dwa razy więcej zdjęć, a jeśli to za mało, w nowym Olympusie możecie podłączyć zasilanie zewnętrzne przez złącze USB-C. Akumulatory można też szybko naładować za pomocą kabla.
Autofokus działa bez zarzutu
Udoskonalony autofokus działa szybko i sprawnie. Ciekawostką jest możliwość dowolnego konfigurowania kształtu i wielkości punktów wyboru pól AF. Możecie na przykład ustawić sobie poziomą, albo pionową linie przechodzącą przez cały kadr. Aparat ma zaprogramowane śledzenie obiektów takich, jak samochody, samoloty czy pociągi, a w przyszłości ma śledzić również ptaki i inne obiekty. Niestety nie miałam jak przetestować tej funkcji.
Kolejną nowością w Olympusie OM-D E-M1X jest funkcja Hi-Res z ręki. Do tej pory do wykonania zdjęć w wysokiej rozdzielczości potrzebny był statyw. Teraz możemy wybrać, czy mamy ustabilizowany aparat, czy trzymamy go w ręce. Funkcja działa świetnie, wystarczy zrobić zdjęcie i poczekać chwilę aż aparat złoży je w całość i obraz o rozdzielczości 50 megapikseli gotowy.
Podczas filmowania stabilizacja sprawdza się równie dobrze, jak podczas zdjęć. Filmy nagracie w 4K, dostępny jest też LOG, który pozwala nagrać film z większą rozpiętością tonalną. Warto zaznaczyć, że jest on dostępny od ISO 400. Nowością jest też fakt, że Olympus OM-D E-M1X nagra filmy w 120 kl./s. w FullHD.
W korpusie znalazło się też miejsce na barometr, kompas termometr i czujnik GPS.
Choć na zabawę aparatem miałam niewiele czasu, zdążyłam wysnuć pierwsze wnioski. Z pewnością nie jest to aparat dla mnie, ale pomimo tego, że jest duży, nie grzeszy urodą, a niewielka matryca w środku wydaje się jeszcze mniejsza, niż jest w rzeczywistości - nie jest to zły aparat. Z pewnością znajdzie swoich zwolenników. Choć byłam nastawiona sceptycznie, teraz wiem, że Olympus OM-D E-M1X to nie tylko ograniczenia wynikające z wielkości i wagi, ale również nowe możliwości.
Czy to rekompensuje jego wady? Trochę tak, ale szkoda, że wraz z dwa razy większym rozmiarem, wiąże się też dwa razy wyższa cena. Choć rozwiązania zastosowane w nowym Olympusie są naprawdę ciekawe, ponad 13 tysięcy złotych to jednak trochę za dużo.