Panasonic Lumix GM5 - pierwsze wrażenia
Panasonic jest chyba mistrzem miniaturyzacji. W Lumixie GM5 udało się zmieścić matrycę Mikro 4/3, gorącą stopkę, wizjer, zestaw przycisków i duży ekran. A to wszystko w obudowie mniejszej niż iPhone 4s.
Aparat, z którym miałem do czynienia wykończony był w eleganckim kolorze czerwonym. Wygląda naprawdę świetnie, a jakość wykonania stoi na równie wysokim poziomie. Skóropodobna faktura w połączeniu z metalowym wykończeniem góry korpusu robi świetne wrażenie.
Panasonic Lumix GM5 jest bardzo mały - obrys jest znacznie mniejszy od iPhone'a 4s, który jak wiadomo, należy do najmniejszych smartfonów na rynku. Oczywiście aparat jest grubszy, ale i tak robi znakomite wrażenie. Mając go w rękach czuć, że jest to urządzenie z segmentu premium. Na górnej ścianie umieszczono gorącą stopkę, koło trybów, koło wyboru trybu działania autofokusu, dwa mikrofony i spust migawki.
Tylną ścianę w większości pokrywa duży, dotykowy wyświetlacz, ale nie zabrakło miejsca na fizyczne przełączniki. Prócz standardowego nawigatora, nad ekranem umieszczono klasyczne koło nastaw, czego nie było w poprzedniku - Lumixie GM1. Tak na marginesie - nie mam pojęcia czym kieruje się producent w dobieraniu kolejnych numerów serii - numeracja serii GH idzie po kolei (od 1 do 4), G pominęło numer 4, a w serii GM, pominięto aż 3 kolejne cyfry. Nie jestem w stanie tego rozgryźć.
Obsługa aparatu jest bardzo przyjemna. Aparat pracuje w oparciu o procesor Venus Engine, więc uruchamianie wszystkich funkcji, jak również reakcja na wciśnięcie spustu migawki jest natychmiastowa. Menu jest bliźniacze z pozostałymi aparatami serii Lumix G. To dobrze zaprojektowane menu, które dodatkowo możemy obsługiwać dotykiem. Wiele funkcji dostępnych jest również w menu podręcznym. Mimo że aparat jest tak miniaturowy, jego obsługa jest naprawdę wygodna.
Na uwagę zasługuje wizjer - to niespotykane, że w tak małym bezlusterkowcu zdecydowano się na jego umieszczenie. Nie jest to konstrukcja najwyższej klasy, jak w Lumixie GH4. Mimo wszystko rozdzielczość wizjera 1.2 mln punktów i tak jest dobrym wynikiem, szczególnie patrząc na wymiary aparatu.
Lumixa GM5 zdecydowanie lepiej obsługuje się wykorzystując małe obiektywy - na szczęście tych, w systemie Mikro 4/3 nie brakuje. Nie mogłem odmówić sobie jednak podpięcia obiektywu Panasonic 100-300 mm f/4-5.6. Wtedy praca z GM5 jest dość karkołomna, ale z obiektywami typu pancake, całość prezentuje się naprawdę świetnie.
Kolejnym ciekawym elementem jest uchwyt DMW-HGR1, który po dokręceniu do mocowania statywu, sprawia że trzymanie aparatu jest znacznie pewniejsze. Sam uchwyt jest bardzo wysokiej jakości - to kawał solnego metalu, mocno perforowanego w miejscu styku z dłonią. Szkoda tylko, że nie zdublowano w nim mocowania statywowego.
Panasonic Lumix GM5 Hands-on
Sensor Live Mos, który pracuje w Panasonicu Lumixie GM5 ma rozdzielczość 16 megapikseli i współpracuje z procesorem Venus Engine. Taki duet zapewnia pracę do ISO 25600 i szybkość wykonywania zdjęć seryjnych na poziomie 5 kl./s. Z pewnością nie jest to mistrz prędkości, ale zespół migawki w serii GM jest znacznie mniejszy niż w serii GX i innych. O jakość zdjęć raczej nie mamy obaw - podobny zestaw pracuje w aparatach, które są już od dłuższego czasu na rynku, więc spodziewamy się, że i w tym przypadku Panasonic nie zawiedzie, a jakość będzie wysoka. Niestety podobnie jak w przypadku większości nowych aparatów dostępnych na targach nie mieliśmy możliwości zrobienia zdjęć testowych z uwagi na fakt, że są to egzemplarze przedprodukcyjne.