Pełna klatka, APS‑C, a może coś jeszcze? Jaki format matrycy wybierasz i dlaczego?
Zadałem to pytanie doświadczonym fotografom, naszym współpracownikom i redaktorom. A z jakich aparatów ty korzystasz?
06.10.2017 | aktual.: 07.10.2017 23:42
Osobiście staram się wybierać aparaty z jak największą matrycą - pełna klatka, lub średni format
Sprzęt dobieram do zadania. Dzisiaj matryce 24x36 mm często upakowane są do niewielkich, szybkostrzelnych aparatów. Przy wielogodzinnej pracy w plenerze, lub gorszych warunkach oświetleniowych, wybieram pełną klatkę. Aktualnie sprzęty wyposażone w sensor typu "full frame" najlepiej radzą sobie z pracą na wysokich czułościach. Zwykle są także szybkie, zarówno w ilości klatek na sekundę, jak i czasie potrzebnym do naostrzenia zdjęcia. Do pracy w warunkach studyjnych sięgam po średni format. Większy ciężar i wolniej działający AF wynagradzane są przez ładniej wyglądające zdjęcia, lepszą plastykę obrazu. Fotografie wykonane przy użyciu nowoczesnych obiektywów średnioformatowych są ostrzejsze, ładniej wyglądają w nich także miękkie i nieostre części kadru. Bokeh średnioformatowy jest nieosiągalny w klasycznej pełnej klatce, a tym bardziej w matrycach typu APS. Kolejnym elementem wartym podkreślenia jest fakt, że większość producentów sprzętu średnioformatowego - Leica, Hasselblad, Phase One i inni, mają w swojej ofercie szkła wyposażone w centralną migawkę.
Dzięki takiemu rozwiązaniu czas synchronizacji ze światłem błyskowym skraca się do 1/1000s, a w niektórych przypadkach do 1/1500s. Warto chyba jednak pamiętać, że każdy fotograf widzi odrobinę inaczej, poszukuje odmiennych efektów. Dobór wielkości sensora to także subiektywne odczucie. Dzisiejsza technologia cyfrowa pozwala na zrobienie dobrej fotografii także i smartfonem. Oczywiście nie będzie ona miała tak ładnej plastyki, ostrość niekoniecznie znajdzie się tam, gdzie chcemy, ale nie zawsze są to najważniejsze elementy obrazu. Na dobre zdjęcie wpływ ma więcej czynników, niż tylko rozmiar matrycy, choć moim zdaniem duża matryca jest lepsza.
Dla większości osób docelowym rozwiązaniem będzie aparat z matrycą pełnoklatkową
Moją przygodę z fotografią zaczynałem od aparatu z matrycą APS-C i to czego się nauczyłem na pewno pomaga mi w obecnej pracy na pełnej klatce. W fotografii bardzo często płacimy krocie tylko po to, by móc coś zrobić szybciej i wygodniej, bo w profesjonalnym zastosowaniu czas to pieniądz. Tak samo jest przy pracy z mniejszą matrycą. Jeśli fotografujemy nieruchomy obiekt to spokojnie możemy uzyskać szum na poziomie matrycy pełnoklatkowej, czy to odzyskując cienie z jaśniejszej ekspozycji czy stackując kilka takich samych zdjęć. Mając naprawdę dużo czasu w terenie jak i przy komputerze, możemy uzyskać dużo lepsze efekty, niż nawet najlepsze pełnoklatkowy korpus stackując zdjęcia i składając je w panoramę (dzięki panoramom możemy też uzyskać zdjęcia z głębią ostrości porównywalną, a nawet mniejszą niż na pełnej klatce).
Oczywiście można stosować te techniki też na matrycy pełnoklatkowej i uzyskać jeszcze lepsze rezultaty, ale nie o tym teraz mowa. Są to niestety metody dość pracochłonne, nienadające się do wszystkich scenariuszy i naprawdę uprzykrzające życie w pracy zarobkowej. Kolejnym aspektem jest ograniczona ilość szkła zaprojektowanego do pracy z mniejszą matrycą. Powszechnie panująca teoria, czy też opinia o tym, że pełnoklatkowe szkło na cropowych matrycach radzi sobie świetnie, bo obejmuje tylko centralny obszar, który zwykle jest najostrzejszy, jest niestety błędna. Wystarczy popatrzeć na testy obiektywów na DxO i porównać ilość postrzeganych megapikseli na matrycach cropowych i pełnoklatkowych. Szkła zaprojektowane specjalnie pod matryce APS-C są rzadkością (Sigma 18-35 f/1.8 i 50-100 f/1.8), pokazują natomiast, że z odpowiednim obiektywem również cropowy korpus potrafi dostarczyć świetne rezultaty. Matryca APS-C szumi bardziej w stosunku do matrycy pełnoklatkowej wyprodukowanej w tej samej technologii, czyli różnica zwykle wynosi ok 1-1,3EV. Natomiast przechodząc z obiektywu f/4.0 na f/1.8 zyskamy ponad 2EV, więc jeśli posiadamy cropowe body, a zależy nam na mniej zaszumionych zdjęciach w pierwszej kolejności możemy rozważyć inwestycję w jaśniejsze szkło.
To wszystko co napisałem do tej pory pokazuje tylko, że dla większości osób docelowym rozwiązaniem będzie aparat z matrycą pełnoklatkową, bo jest on po prostu bardziej przyjazny w użytkowaniu, oferuje dużo szerszą gamę dedykowanych obiektywów a do tego dużo łatwiej o obiektyw ultraszerokokątny ze stosunkowo niska dystorsją.
Z drugiej strony cały czas przyjmuje się, że do fotografii wymagającej bardzo długich ogniskowych lepsze są matryce APS-C ze względu na gęstsze matryce, ale z pojawieniem się pełnoklatkowych aparatów z wysokimi rozdzielczościami i trybem crop (jak np. D850, który oferuje 20 megapikseli w trybie crop) coraz częściej będzie można do tego celu wybrać bardziej uniwersalny aparat pełnoklatkowy. Oprócz oczywistych różnic w rozmiarze matrycy, aparaty pełnoklatkowe mają większy i wygodniejszy wizjer oraz bardzo często pojemniejsze baterie i wytrzymalszą konstrukcję.
Żadna matryca nie jest zbyt duża!
Nie chcę komplikować wypowiedzi pisząc, że format matrycy, to kwestia tego co fotografujemy. To nie tak, że APS-C nadaje się dla fotografujących dzikie zwierzęta, ponieważ zyskuje się na ogniskowej, a do studia konieczny jest średni format itp. Dla mnie po wielu latach przedzierania się przez techniczne meandry, odpowiedź jest prosta. Jeżeli jest możliwość powinno się używać największej matrycy jaką ma się do dyspozycji. W praktyce dawno odrzuciłem formaty mniejsze niż pełna klatka. Stało się to po sesji wyjazdowej, na której z innymi korpusami FF pojawił się jeden z matrycą APS-C. Stało się. Różnica w jakości była na tyle duża, że zdjęcia z tego korpusu, różniły się in minus od reszty. Noszenie ze sobą sprzętu, o którym wie się, że da obraz gorszy od tego z pełną klatką, nie ma dla mnie sensu. Minęło wiele lat i minimum to matryca pełnoklatkowa. Dlaczego minimum? Ponieważ im jest większa - tym plastyka obrazu, swoista głębia, trójwymiarowość - są większe. Tak po prostu jest. Dlatego właśnie, do tej pory "zwykłe” fotografie "zwyczajnych” rzeczy czy portretów, zrobionych kamerami wielkoformatowymi potrafią nas zauroczyć. Głębia, kultura rozmyć i jakość są zachwycające. Jeśli dodamy do tego wyjątkowo dobrze dopracowane obiektywy okaże się, że w dobie cyfrowego obrazowania średni format oferuje znacząco więcej od mniejszych matryc.
Oczywiście mamy problem. Większy format matrycy to cięższy i mniej mobilny sprzęt. Tak myśli każdy, ale teraz w 2017 roku, nie musi to być prawdą. Hasselblad 1XD z matrycą CMOS o rozmiarze 43.8 × 32.9 mm i wielkości 50 megapikseli (rozmiar obrazu - 8272 × 6200 piksli, z których każdy ma rozmiar 5.3 × 5.3 μm), jest bardzo poręcznym i małym korpusem o fenomenalnej ergonomii i jakości zdjęć. Matryce średnioformatowe dają wspaniały obraz bez ziarna i o wspaniałej rozpiętości tonalnej. O szczegółach nie ma co rozmawiać i nie ma co porównywać z mniejszymi rozmiarami matryc. Konkluzja - im większa matryca, tym lepsza. Gdybym miał do dyspozycji matrycę 4x5 cali - takiej bym używał! Tu jednak należy się zatrzymać.
Dostępność obiektywów, zróżnicowanie ogniskowych i "odpowiednia” głębia ostrości pozwalają pozostać przy pełnej klatce. "Odpowiednia” głębia, czyli taka, która pozwala objąć ostrością to co jest niezbędne, a w razie potrzeby, przy otwartej przysłonie i jasnym szkle pozwalająca maksymalnie uplastycznić obraz. Dostępność szkieł, nieporównywalnie niższe niż w przypadku średniego formatu ceny i nade wszystko zwiększająca się stale ilość pikseli - pozwalają wielbić pełną klatkę. Różnice wielkości samej matrycy pomiędzy średnim formatem, a pełną klatką, niwelują się właśnie przez zwiększanie ilości pikseli (oczywiście to uogólnienie).
Chciałbym napisać, że APS-C, czyli prawie Super 35, tłumaczy się w filmie, jednak tak nie jest! W filmie taka wielkość ograniczona jest możliwościami przeliczania danych. Niedawno odbyła się premiera kamery Sony VENICE CineAlta Full-Frame 35mm 6K z matrycą pełnoklatkową. To naturalny krok po rejestrowaniu obrazu 4K z pełnej klatki w kamerach Sony A7 (wersja II) i wcześniejszym, jakże sławnym - plastycznym obrazie z filmujących lustrzanek Canona. Bardzo szybko profesjonalne kino podchwyci nowe możliwości i niedługo głębia charakterystyczna dla Super 35 stanie się niewystarczająca. Swoisty, "nowy” look będzie wyznacznikiem lepszego jakościowo i bardziej plastycznego, bo uzyskiwanego z większej matrycy obrazu. A przecież o lepszy obraz, staramy się w naszej pracy?!
Mityczna plastyka obrazu jest nieco przereklamowana
Na temat plastyki obraz, bokehu i tym podobnych można pisać poematy. Poezji na ten temat nie ma końca i faktycznie różnice uzależnione of wielkości matrycy i rodzaju obiektywu są zauważalne. Chciałbym jednak spojrzeć na ten temat z innej, bardziej pragmatycznej perspektywy. Jako fotograf stockowy miałem okazję testować całe mnóstwo matryc w aparatach cyfrowych i praktycznie każda z nich ma swoje zalety i wady. Bardzo dużo pracuję w podróży i z biegiem lat coraz bardziej cenię sobie kompaktowe rozmiary i lekkość całego zestawu sprzętu. Dodatkowo są miejsca na świecie, gdzie wystąpienie z Canonem EOS 5D Mark III + 70-200 mm f/2.8 L jest delikatnie rzecz ujmując ryzykowne. Pełna klatka, a tym bardziej średni format, mają oczywiście swoje wielkie zalety, ale trzeba pamiętać, że nawet jeśli korpus jest kompaktowy, jak na przykład w Sony A7 to obiektyw już zawsze będzie znacznie cięższy niż na przykład szkło do aparatu z sensorem APS-C. Jeśli chcemy wykorzystywać kilka obiektywów to ciężar wzrasta już znacząco.
Osobiście używam dwóch formatów – APS-C i pełna klatka, wykorzystując ich zalety w zależności od sytuacji. Fotografia ma tak wiele odmian i aspektów, że wieczna pogoń za idealnym rozmyciem tła i bajkową plastyką to dla mnie trochę strata czasu (choć mam i do tego swoje zabawki). Ostatnio znalazłem moje zdjęcie z Kilimandżaro wydrukowane na połowie strony w magazynie "Podróże". Redakcja kupiła je z któregoś banku zdjęć, bo było dobre i pasowało do kontekstu. Warto dodać, że wykonałem je aparatem Panasonic Lumix GM1 z matrycą formatu 4/3, czyli systemem z którego zrezygnowałem, ponieważ wydawał mi się trochę zbyt "plastikowy".
Ostatnio znalazłem też moje zdjęcie na billboardach w Warszawie. Fotografia promowała podróże do Algarve w południowej Portugalii (gorąco polecam!). Wykonałem je amatorską lustrzanką Canon z matrycą APS-C. Bardzo dobrze się prezentuje i nikt nie dzwonił do mnie z pytaniem, jaką matrycą wykonałem to zdjęcie. Co zabawne - natrafiłem ostatnio na kolejne moje zdjęcie, tym razem w sklepie sieci TK Maxx. na kuponie podarunkowym (edycja Kraków) - format to mniej więcej 5x10cm a foto zostało wykonane Canonem EOS 5D Mark III z TS-17mm. Jeśli dorzucę do tego, że z dużym powodzeniem sprzedają się zdjęcia wykonane dronem DJI Mavic Pro, dyskusja robi się tym ciekawsza! Śmiem nawet twierdzić, że w sporo ponad 70% przypadków "plastyka obrazu" nie ma w przypadku fotografii tego typu większego znaczenia, tym bardziej, dla fotografujących głównie między f/9 a f/16, do których się zaliczam. Dla wszelkiej jasności, nie mówię, że wielkość matrycy nie ma znaczenia. Sam bardzo chętnie sięgam po pełną klatkę (choć możliwie jak najlżejszą), ale twierdzę też, że jest "przereklamowana" i jest mnóstwo innych czynników, dzięki którym warto sięgnąć na przykład po APS-C, które w akcji po prostu łatwiej mieć przy sobie.
Od pełnej klatki do APS-C
Przez 5 lat pracowałem na aparatach pełnoklatkowych. Dzięki większemu sensorowi mogłem osiągnąć na zdjęciach przyjemną głębię obrazu, niemalże bajkową. Większa matryca pozwalała mi również na otrzymanie szczegółowego obrazu. Były to lustrzanki – najpierw Canon EOS 5D Mark II, później Mark III. Z czasem zacząłem również fotografować tradycyjnymi aparatami średnioformatowymi. I to był dla mnie koniec ”jarania się” pełną klatką. Format 35mm stracił dla mnie swoją magię. Co więcej – ta bajkowa głębia ostrości zaczęła mnie po prostu męczyć. Nauczyłem się tego, że to nie rozmycie tła jest najważniejsze, a światło i kompozycja. Zacząłem domykać obiektywy dość mocno, przez to też trafiłem na światłosile.
Po kilku latach postanowiłem wrócić do mniejszych matryc APS-C. Mój wybór padł na bezlusterkowca Fujifilm X-T2 z obiektywami przystosowanymi do małego sensora. Było to świadome przejście. Dzięki mniejszej matrycy mogę otrzymać większą głębię przy zachowaniu większej światłosiły, więc nie muszę tak mocno domykać szkieł, by obraz w tle był wyraźniejszy. Dzięki temu mogę zachować krótsze czasy i niższe czułości. Obrazek z APS-C wydaje mi się bardziej filmowy, a to jest to, co naprawdę kocham.
Wielu fotografów portretowych koncentruje się na mistycznej plastyce obrazu, więc wybiera większe matryce – 35 mm lub średnie formaty. Cóż. Średni format to by było coś, lecz niestety te aparaty są wciąż bardzo drogie. Jeśli mam ochotę pobawić się plastyką średniaka, biorę do reki mojego sprawdzonego Pentacona Six z obiektywem 180 mm f/2.8 i działam. W świecie fotografii cyfrowej matryca APS-C ze skorygowanymi pod nią, jasnymi obiektywami (f/1.4-f/2) jest dla mnie wystarczająca. Czy wróciłbym do sensora pełnoklatkowego? Być może kiedyś – na obecną chwilę w ogóle nie jest mi to potrzebne i jestem w pełni zadowolony z aparatu i obiektywów, których obecnie używam.