Pełne radości zdjęcia dokumentujące dorastanie dzieci w projekcie Tomasza Laskowskiego
Fotografia jest medium, które pozwala nam zatrzymać wyjątkowe chwile i pokazać bieg czasu. Najlepiej to pokazuje okres dorastania pociech, gdzie widać jak rosną oraz jak się rozwijają. Rozmawialiśmy z jednym z ojców, który postanowił dokumentować dorastanie swoich dzieci.
09.06.2016 | aktual.: 09.06.2016 23:24
Tomasz Laskowski: Pierwszy aparat kupiłem w 2009 roku. Był to Canon EOS 450D. Żona była wtedy w ciąży, więc pomyślałem, że to dobry moment. Wiedziałem, że urodzi mi się córka i będę miał ją czym fotografować. Będzie fajnie! Poza tym aspirowałem wtedy do miana grafika, więc chciałem mieć możliwość robienia własnych zdjęć, zamiast wiecznie grzebać w stockach. Z czasem zaobserwowałem, że moje zainteresowanie grafiką spadło na rzecz fotografowania. Aparat pozwala mi stworzyć coś fajnego w dużo krótszym czasie, niż komputer.
Bardzo lubię być blisko sytuacji i fotografować ją „od środka” niż „z zewnątrz”. Jestem miłośnikiem szerokiego kąta. Jedyny obiektyw jaki mam to Sigma 17-50 mm f/2.8, który niestety nie sprawdza się z moim 5D Mark III, więc większość zdjęć robię 7D.
Szczerze wierzę w to, że życie składa się raczej z „poniedziałkowych poranków”, niźli z wielkich wydarzeń i to, że łatwo jest stracić z oczu to, co najważniejsze. Zazwyczaj nie przykładamy wagi do nudnych, zwykłych i szarych dni, a skupiamy się na weselach i innych okolicznościach.
Życie toczy się tu i teraz - gdy prowadzimy dzieci do szkoły i właśnie uciekł nam autobus, gdy zostawiamy ślad dłoni na świeżo umytych oknach. Fotografia pozwala zatrzymać te chwile – te momenty każdy chce zapamiętać. Te zdjęcia będą ważne teraz, jak i za 20 lat.
Inspiruje mnie głównie miłość i radość. Lubię fotografię reportażową, ale mam dość wszechobecnej biedy, wojny i smutku. Staram się stosować to samo podejście, co inny dokumentaliści, ale szukam szczęścia, uśmiechu i beztroski.
W kwestii fotografów, którzy na mnie wpływają – są to: Alain Laboile, Kirsten Lewis, czy też Izabela Urbaniak. Fantastyczne zdjęcia.
Sam projekt z dzieciakami powstał bardzo organicznie i z wielu powodów. Jestem fotografem – mama aparat, a większość czasu spędzam z rodziną. Po prostu robię jej zdjęcia.
Mieszkamy w Dublinie, a kontakt z rodziną w Polsce jest ograniczony. Kiedy Zuza przytula laptopa podczas rozmowy na Skype, a Kostek całuje kamerę, bardzo łatwo jest poczuć, jak daleko jesteśmy od naszych krewnych.
Część projektu powstała po prostu dla dziadków, by móc pokazać im to, czego nie mogą doświadczyć, czyli normalne życie ich wnuków.
Często niełatwe jest robienie nawet jednego zdjęcia dziennie. Wymaga to sporego wysiłku i zaangażowania, a z tym zawsze miałem problem. Są momenty, kiedy jestem zbyt zmęczony lub znudzony i wmawiam sobie, że dziś nie było niczego interesującego do sfotografowania.
Jest to dla mnie równoznaczne z tym, by się rozwijać. By walczyć z własnym lenistwem. Nie zawsze się jednak udaje.