Pilot drona namierzył żarłacza białego tuż przy plaży. Uratował ludzi

Pilot drona namierzył żarłacza białego tuż przy plaży. Uratował ludzi

Pilot drona namierzył żarłacza białego tuż przy plaży. Uratował ludzi
Źródło zdjęć: © © Cameron Grace
Marcin Watemborski
29.01.2020 09:28, aktualizacja: 26.07.2022 15:01

17-letni Cameron Grace może być z siebie dumny. Dzięki jego umiejętności obserwacji uratował ludzi odpoczywających na jednej z australijskich plaż. Dron pozwolił mu dostrzec żarłacza białego pływającego kilka metrów dalej.

Sielankowa zabawa mogła skończyć się tragicznie

Drony sprawdzają się nie tylko podczas kręcenia świetnych ujęć lotniczych niskim kosztem, ale używają ich również liczne służby ratownicze. Wiele osób lubi się bawić bezzałogowymi śmigłowcami i to też może być pożyteczne, co udowadnia przypadek Camerona Grace’a.

17-latek bawił się swoim dronem DJI Spark, obserwując plażę i ocean. Wtem zauważył żarłacza białego, pływającego dosłownie kilka metrów od dwojga osób w wodzie. Rekin miał około 2,5 metra długości i nawet tak niewielki żarłacz może być poważnym zagrożeniem, gdy straci poczucie bezpieczeństwa. Te ryby dorastają nawet do 7,2 metra i ważą do 3,4 tony. Rekordowy okaz miał około 11 metrów.

Po zauważeniu rekina, chłopak powiedział o tym swojej ciotce – Rachel Walter, która czym prędzej wbiegła do wody, by ostrzec pływających ludzi o niebezpieczeństwie. Na szczęście udało im się uciec i nic nikomu się nie stało.

To nie pierwsza sytuacja, w której pilot drona ratuje ludzi przed rekinem. Podoba rzecz wydarzyła się w lipcu 2019 roku, gdy Dan Watson nagrywał swoją żonę i dzieci bawiące się w wodzie, a nieopodal pływała spora drapieżna ryba. Dan używał drona DJI Mavic 2 Pro.

Żarłacze to rekiny ludojady

Sytuacja z Australii była jednak groźniejsza. Żarłacze białe są uważane za najbardziej niebezpieczne z rekinów. Potrafią wyczuć 1 kroplę krwi w 115 litrach wody. Są szybkie i zwinne. W południowej Australii Nowej Zelandii, Stanach Zjednoczonych i południowej Afryce są liczne wpisy na dotyczące ataków żarłaczy białych na ludzi.

Mimo tego, że ludzie nie są natywnym pokarmem tych drapieżnych ryb, pomyłki podczas polowania się zdarzają. W większości przypadków ataku na człowieka, żarłacze gryzły i odpływały, co odbiega od ich normalnego sposobu polowania, który polega na agresywnym rozszarpywaniu ofiary. Naukowcy domyślają się, że wspomniane ataki mogły zajść ze względu na naruszenie przez ludzi terytorium drapieżników.

Według amerykańskich statystyk rocznie więcej osób ginie w wyniku ataków psów niż żarłaczy białych. Populacja tych dostojnych wielkich drapieżników maleje z roku na rok ze względu na połowy oraz stosowanie sieci ochronnych wokół kąpielisk, w które zwierzęta zaplątują się i umierają.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)