Piramidy sfotografowane ze spadochronu. Kuba Konwent pokonuje granice
Kuba jest wyjątkowym człowiekiem. Ma w życiu dwie pasje - fotografowanie i sporty ekstremalne. Ponad 1,5 roku temu miał poważny wypadek - złamał kręgosłup, lecz to nie złamało jego ducha. Fotograf powraca do działania z jeszcze większa pasją niż wcześniej. Zobaczcie, jak fotografował skoczków spadochronowych na tle egipskich piramid.
Marcin Watemborski: Jak się czujesz po powrocie do spadochronów? Pamiętam, jak stawałeś na nogi - fotograficznie i dosłownie - jakiś czas temu.
Kuba Konwent: Czuję się wyśmienicie! Naprawdę nie pomyślałbym, że po takiej kontuzji kręgosłupa można czuć się tak dobrze. Oczywiście "fabryczny" już nigdy nie będzie, ale póki co spełnia swoją funkcję jak wcześniej. W zeszłym sezonie zrobiłem ponad 500 skoków. Co prawda pierwsze skoki po wypadku były dość stresujące, ale pasja jest silniejsza!
Jakie to uczucie zobaczyć piramidy, które mają tysiące lat z powietrza? Co cię najbardziej zachwyciło?
Nigdy nie byłem w Egipcie i nigdy nie widziałem piramid na żywo. To był mój pierwszy raz. Wszystko złożyło się tak, że dopiero po otwarciu spadochronu zobaczyłem piramidy po raz pierwszy. Wrażenie jest niesamowite!
Cały mistycyzm i moja fascynacja piramidami weszła chyba na najwyższy z możliwych poziomów. Co może być lepszego od przelotu kilka metrów od wierzchołka wielkiej Piramidy Cheopsa, a później powrót na wielbłądzie do miejsca zbiórki? Jak na razie to dla mnie najlepsza z przeżytych przygód.
Cała wyprawa do Egiptu była po to by sfotografować w taki sposób piramidy? Dlaczego nie wybrałeś robienia zdjęć z samolotu tylko podczas spadania?
Cała akcja była zorganizowana przez mojego znajomego, który chce wprowadzić w Egipcie komercyjne skoki spadochronowe. W Egipcie skacze tylko wojsko - typowe skoki desantowe. To jedyna opcja, aby w ogóle móc tam skoczyć. Wszystko było organizowane przy współpracy egipskich sił powietrznych.
Było około 60 osób z całego świata. Skakaliśmy z wojskowego C130 Hercules. Było to wielkie wydarzenie i mówiono o nas w telewizji, radiu i innych mediach. Podczas jednego ze skoków, na miejscu lądowania, które było przy piramidach, przyjechał sam prezydent Egiptu.
To wszystko to dla mnie skok adrenaliny i łapanie naprawdę ulotnych chwil, które w połączeniu z późniejszymi efektami wizualnymi dają nieopisaną satysfakcję i poczucie robienia czegoś nietuzinkowego. Myślę, że jestem trochę, jak dawni odkrywcy - ryzykuję, aby zobaczyć coś nowego, coś, czego jeszcze nie było. Mogę pokazać to, co często znamy z zupełnie innej perspektywy.
Co jara cię w tym wszystkim najbardziej? Perspektywa czy sam lot?
Jak jestem w samolocie i z niego wyskakuje, to bezwzględnie jara mnie lot. Jak wyląduję i przejrzę zdjęcia w aparacie, zaczyna mnie jarać efekt samej pracy.