"Polska to fascynujący i fotogeniczny kraj podobny do Indii". Wywiad z Maciejem Jeziorkiem [cz.1]
Rozmowa o fotografii ulicznej, projektach fotograficznych, wystawach, warsztatach, Indiach, o wszystkim tym, czym żyje jeden z najciekawszych fotografów dokumentalistów w Polsce.
W zeszłym roku ukazał się na Fotoblogii mój tekst o fotografii ulicznej. Po jego publikacji zaczepił mnie na Facebooku Maciej Jeziorek. Pogadaliśmy chwilę o streecie i umówiliśmy się na dłuższą rozmowę. Oto jej efekty.
Dlaczego akurat Indie?
Jak wyglądają twoje warsztaty?
Twoje warsztaty nie są lekkie, lajfstajlowe.
No właśnie, street. Masz jakąś własną definicję tego, czym jest fotografia uliczna?
Nie, nie mam… Taka definicja nie jest mi potrzebna.
Czy w ogóle takie coś istnieje?
Tak, istnieje jako moda, zjawisko kulturowe, marketingowe. Kiedyś rzuciłem takie zdanie, że to fotografia outdorowa (śmiech).
Dobre, dobre! Po polsku to będzie fotografia zaprogowa…
Niestety, czasem mam wrażenie, że fotografia uliczna w większości idzie w kierunku tylko ładnych wizualnie obrazków. Staje się po prostu trochę bardziej skomplikowanym "jeleniem na rykowisku". Jest ładnym zdjęciem, a ładne zdjęcia prześladują mnie od początku zawodowej pracy. Często wracałem z tematu, a dziennikarz pytał mnie, czy mam jakieś “ładne zdjęcia”. Masakra! Street bez jakiejś dokumentalnej, analitycznej myśli z tyłu głowy jest jałowy.
Strzelanie z biodra?
"Disorder" jest takim streetem z ideą? A co z, twoim zdaniem, bezideowym streetem?
Może Ty po prostu nie lubisz czekać? Nie jesteś "czekaczem".
Ja się już naczekałem. Jeśli będę musiał czekać, to poczekam. Ale jeżeli założymy, że zdjęcie jest wyrazem myśli i emocji fotografa, to gdzie tu miejsce na “czekanie”? To musi się dziać już, teraz!
Cartier powiedział, że fotografowanie to mówienie "tak".
Warszawa 2013