Poruszające zdjęcie z powodzi, dwukrotnie nagrodzone Grand Press Photo. Poznaj jego historię

Poruszające zdjęcie z powodzi, dwukrotnie nagrodzone Grand Press Photo. Poznaj jego historię

© Piotr Król
© Piotr Król
Olga Drenda
06.03.2013 11:04, aktualizacja: 26.07.2022 20:19

Zdjęcie Piotra Króla wykonane w Brzegu podczas powodzi, która dotknęła rejon Opolszczyzny, otrzymało w konkursie Grand Press Photo 2011 III nagrodę w kategorii „Wydarzenia” – zdjęcia pojedyncze oraz Nagrodę Mecenasa - firmy Nikon. Z autorem rozmawiamy o historii, która stoi za tą poruszającą fotografią, a także o trudnej sztuce wyboru, która przypada w udziale fotoedytorom.

Jak spośród dziesiątków zdjęć wybrać TO właściwe? Fotoedycja jest trudną i złożoną sztuką, która przez wiele lat stanowiła o wizualnej formie publikacji prasowych, a dziś - w dobie przyspieszania i cięcia kosztów - jest coraz mniej doceniana. O znaczeniu właściwego wyboru, ćwiczeniu oka i tym, jak dobry fotoedytor może zmienić poprawny publikowany materiał w bezcenny, rozmawiamy z człowiekiem, który zna proces wydawniczy z dwóch perspektyw.

Piotr Król jest fotografem - laureatem Grand Press Photo - a jednocześnie przez wiele lat pracował na stanowisku fotoedytora. Wkrótce poprowadzi zajęcia w ramach Warsztatów Sztuki Fotografii, poświęcone trudnej sztuce wyboru. Z tej okazji porozmawialiśmy z nim i zapytaliśmy o historię, która stoi za jego najsłynniejszym zdjęciem.

Jak powstało to zdjęcie?

Pana najbardziej znane zdjęcie zostało wykonane podczas powodzi, która dotknęła Opolszczyznę. Jak doszło do jego powstania i do spotkania z jego bohaterem?

Kiedy dowiedziałem się o powodzi, natychmiast podjąłem decyzję o wyjeździe – razem z moim przyjacielem Marcinem, również fotografem, spakowaliśmy się w jeden dzień i wyruszyliśmy na zalane tereny. Obaj pochodzimy z południa kraju, więc była to dla nas osobista podróż. Ponieważ była to nasza własna inicjatywa, obiecaliśmy sobie, że nie będziemy fotografować „newsowo”, nie powielać pracy reporterów gazetowych, a raczej opowiadać historie.

Zdjęcie powstało pierwszego dnia, zaraz po przyjeździe. Brzeg, miasto na Opolszczyźnie, było zalane do połowy. Los był w tym przypadku okrutny, ponieważ powodzią zostały dotknięte najbiedniejsze rejony miasta.

Spotykaliśmy różnych ludzi, którzy pomagali sobie wzajemnie, płynęli łodziami po zapasy – wszyscy chętnie zapraszali nas do siebie. Miałem wrażenie, że odcięci od świata nie tylko czekają na pomoc, ale też chcą powiadomić innych o swoim położeniu, są spragnieni kontaktu z ludźmi. Dlatego zagadanie do kogoś, rozmowa, a wreszcie fotografowanie nie było trudne.

Kiedy już wracaliśmy w stronę suchego lądu, zauważyłem podwórko - „studnię” z kamienic, na którym kwitło życie, choć wody było po pas. Sąsiedzi pomagali sobie, gotowali jedzenie, zaczęli nas wreszcie zapraszać. Weszliśmy do jednego z domów, w którym mieszkanie parterowe zostało zalane. Cała rodzina przeniosła się do sąsiadów, piętro wyżej, a na dole został ojciec – człowiek, którego widzimy na zdjęciu. Porozmawiał z nami chwilę, a w końcu przysiadł na liczniku gazu i zapalił papierosa (gaz był oczywiście odcięty). Udało mi się sfotografować go, kiedy w zamyślonej, a może zrezygnowanej pozie patrzył w jedyne źródło światła – drzwi wejściowe.

Jakim aparatem zrobił Pan to zdjęcie?

Nikonem D3 z obiektywem 35/2, parametry: ISO 1000, przysłona f/2, migawka 1/50 sekundy.

Czy inne zdjęcia zrobione tego dnia doczekały się publikacji albo były dla Pana osobiście ważne?

Pozostałe mocno odbiegały jakością od tego zdjęcia – miały bardziej prasowy charakter, to było coś, czego chcieliśmy uniknąć, ale z różnych przyczyn wpadliśmy jednak na tę ścieżkę.

Czy bohater zdjęcia kontaktował się z Panem po jego publikacji?

Niestety nie. Być może powinienem był dotrzeć do tych ludzi; liczyłem na to, że ktoś się odezwie, ale przecież równie dobrze to ja mogłem zrobić pierwszy krok.

© Piotr Król
© Piotr Król
Sztuka wyboru

Co stało za wyborem tego, a nie innego zdjęcia? Jakimi kryteriami się Pan kierował?

Staram się pokazywać swoje prace zaufanym kolegom, ze strony których mogę liczyć na rady i konstruktywną krytykę. Dokonuję wstępnego wyboru, a potem dyskutujemy o zdjęciach wspólnie. Tego brakuje mi w codziennej pracy fotograficznej – czasu na rozmowę.

W przypadku tego zdjęcia było podobnie. Nocowałem u mojego kolegi, również fotografa. Przeglądaliśmy razem zdjęcia i w pewnym momencie Michał dał mi do zrozumienia jednym niecenzuralnym słowem, że to właśnie TEN kadr, klatka godna nagrody. Byłem tego dnia tak zmęczony całodziennym brnięciem w wodzie, że sam na pewno nie podszedłbym do niego w tak entuzjastyczny sposób. Michał odpoczywał sobie po obiedzie przy meczu w telewizji – jego intuicja okazała się nieoceniona.

Fotograf często nie ma dystansu do swoich zdjęć. Często koniecznie chce „przepchnąć” jakąś klatkę, ponieważ włożył w nią wiele wysiłku - tymczasem nie musi być to wcale ta najlepsza. Fotoedytor, który potrafi przyjrzeć się zdjęciom z perspektywy, może ocenić je bardziej obiektywnie.

Pan akurat zna proces publikacji zdjęć z dwóch perspektyw – autora i fotoedytora. Co cechuje dobrego fotoedytora?

Czasem bywam pytany: jak zostać fotografem? Odpowiadam, że fotograf potrafi wyodrębnić z otoczenia sytuację, widzieć trochę więcej niż inni. Podobną spostrzegawczość powinien mieć fotoedytor: umieć zauważyć dobre fotografie albo połączenia między kilkoma, dopasować do tekstu, połączyć z podpisem.

Może będzie to banalne, ale moim zdaniem fotoedytorem może zostać każdy, kto ma oko do zdjęć, potrafi wybrać z grupy porozrzucanych fotografii te właściwe. Powinno się oczywiście znać historię fotografii, fotograficzne ikony, jak najwięcej czytać i poznawać, interesować się.

© Piotr Król
© Piotr Król

Jak można wyćwiczyć oko? Czy w ogóle można?

Zawsze mówię uczniom: fotografii was nigdy nie nauczę. Mogę was, za przeproszeniem, kopnąć w tyłek, skierować na właściwy tor, rozwinąć w was pasję, ale fotografować musicie już nauczyć się sami. Fotografię trzeba oglądać, robić i konsultować. To samo tyczy się fotoedycji. Oko jest narządem, który trzeba ćwiczyć, jak mięśnie na siłowni: jak najwięcej oglądać, dyskutować o tym, co widzisz. To drugie jest w przypadku fotoedycji szczególnie ważne. W pewnym momencie zdarzy się, że „zaskoczymy” i poczujemy się na tyle pewni, że będziemy mogli podejmować decyzje.

Umiejętność przekonywania do swoich racji, obrony swoich wyborów jest dla fotoedytora niezbędna, aby w redakcji czy agencji wypracować sobie mocne stanowisko. Jednocześnie konieczna jest pewna elastyczność - w dzienniku, w którym pracowałem, materiały zmieniały się czasem błyskawicznie, więc musiałem reagować natychmiast, mając przy tym cały czas na uwadze, że najważniejsze jest dobro fotografii, jej dopasowanie do tekstu, jej znaczenie. Ta cecha jest niesłychanie istotna. Znam kilku świetnych fotoedytorów, którzy są doskonali w tym, co robią, ale brak elastyczności jest dla nich wielką przeszkodą w pracy zespołowej.

Zawód fotoedytora przechodzi dziś trudne chwile, redakcje chętnie z nich rezygnują, aby ciąć koszty. Dlaczego, Pana zdaniem, fotoedytor jest potrzebny?

W polskich mediach praca fotoedytorów nigdy nie była doceniana, a dziś traktowani są zupełnie marginalnie, jako zbędni „generatorzy kosztów”. To pomyłka ze strony redakcji. Fotografia ma ogromny wpływ na to, czy czytelnik odbierze tekst jako atrakcyjny. Obecnie mamy społeczeństwo tak mocno ukierunkowane na obraz – Internet jest przecież wielkim migającym obrazkiem - że zdjęcie musi być dobre, aby zwrócić uwagę odbiorcy. To pole podpisu dla fotoedytora: zainteresować i utrzymać czytelnika, a więc i klienta.

© Piotr Król
© Piotr Król

Jak na media może wpłynąć brak fotoedytorów?

Poważne agencje dziś są zabijane przez banki zdjęć. Jeśli mamy do czynienia z wyborem zdjęć o równej jakości, potrafię zrozumieć racje wydawcy, któremu zależy na oszczędności. Natomiast jeżeli wybierany jest chłam, tylko dlatego, że jest tańszy – myślę, że to fałszywa ekonomia. Gdy w redakcji nie ma fotoedytora, ale zdjęcia pochodzą z Reutersa czy AP, to dziennikarz może poradzić sobie sam – nie tak dobrze jak fotoedytor, ale przynajmniej nie będzie ryzyka, że wybierze zdjęcie tragicznej jakości.

Jednak w momencie, kiedy do wyboru są słabe zdjęcia stockowe, jest duża szansa, że zostanie wybrane zdjęcie przypadkowe albo po prostu złe. To wpłynie fatalnie na jakość całej publikacji. Są inne sposoby oszczędzania bez pogarszania jakości – zmniejszenie liczby publikowanych fotografii, większa powierzchnia przeznaczona na jedno zdjęcie, jeden mocno ilustrowany materiał miesięcznie zamiast czterech...

Na koniec chciałabym jeszcze zapytać o Pana aktualne przedsięwzięcia i plany na najbliższą przyszłość.

To temat bez dna! Powiem tak: myślę, że jeśli ktoś nie jest naturalnie zdolny, to musi być bardzo pracowity i zawzięty, żeby móc żyć z fotografii. Ja należę do tej drugiej kategorii. Poruszam się między fotografią zarobkową, komercyjną – show must go on, trzeba płacić rachunki – a moją własną. Mogę wtedy pracować bez wyznaczonego kierunku, bez ponaglania, bez deadline'ów. Od dwunastu lat udaje mi się łączyć te dwie rzeczy. Obecnie realizuję dwa tematy – jeden portretowy, a drugi dokumentalny, poświęcony więźniom, którzy po długich wyrokach wracają na wolność i znajdują się w innym świecie. Materiał pomaga realizować mi fundacja Sławek. Temat jest trudny, niełatwo zdobyć zaufanie fotografowanych osób, ale sprawia mi to mnóstwo satysfakcji.

Piotr Król - fotograf, dokumentalista, fotoedytor.Pracuje dla Polskiej Agencji Fotografów FORUM, miesięcznika Press, ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie. Zdobywca dwóch nagród w konkursie Grand Press Photo 2011. Wcześniej związany z “Nową Trybuną Opolską” oraz dziennikiem “Polska The Times”, gdzie pracował na stanowisku fotoedytora i zastępcy działu foto.

W dnia 9-10 marca Piotr Król poprowadzi zajęcia fotoedycji w ramach projektu Warsztaty Sztuki Fotografii. Fotoblogia jest współorganizatorem wydarzenia.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)