„Postrzyżyny". Między dokumentem, a fikcją [wywiad]

Michał Solarski i Tomasz Liboski udokumentowali własne wspomnienia z dzieciństwa, balansując między fotografią dokumentalną, a kreacyjną.

„Postrzyżyny". Między dokumentem, a fikcją [wywiad]
Źródło zdjęć: © ⓒ Michał Solarski/Tomasz Liboska
Piotr Kała

24.08.2015 | aktual.: 24.08.2015 16:15

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Tytuł cyklu „Postrzyżyny” odnosi się do obrzędu w kulturze dawnych Słowian, polegający na rytualnym obcięciu włosów dziecku płci męskiej. Od obcięcia włosów syn stawał się pełnoprawnym członkiem rodziny i przechodził spod opieki matki pod kuratelę ojca. Jest to swoiste przekroczenie pewnej granicy, inicjacja, wejście do świata „dorosłych”.

Zdjęcia, które stworzyli Michał i Tomasz, to współczesny fotograficzny zapis scen z przeszłości. To powrót do beztroskich lat nastolatków, kiedy nie myślisz o tym, co będzie jutro, nie myślisz o konsekwencjach swoich czynów. To rozliczenie się z własną przeszłością i potwierdzenie, że przyjaźń autorów przetrwała próbę czasu.

Obraz
© ⓒ Michał Solarski/Tomasz Liboska

Czy będąc nastolatkami myśleliście już o byciu fotografami?

Nie, absolutnie nie zakładaliśmy, że zajmiemy się fotografią. W naszych głowach kotłowały się zupełnie inne myśli. Jeśli już próbowaliśmy się w czymś realizować, to była to muzyka. To był początek lat 90-tych i chyba każdy nastolatek myślał trochę podobnie. Królował grunge, liczył się przede wszystkim bunt, muzyka, dobra zabawa. Wówczas łączyła nas już długoletnia przyjaźń, znamy się od dziecka.

Jak wpadliście na pomysł powrotu do przeszłości z aparatem?

Ten pomysł dojrzewał w nas od dawna, choć długo nie byliśmy tego świadomi. Gdzieś po drodze obaj zajęliśmy się fotografią na poważnie, realizując głównie własne pomysły. Wreszcie przyszedł taki moment, w którym po wielu rozmowach oraz poszukiwaniach wspólnego tematu, trafiliśmy na naszą historię. Po prostu zdaliśmy sobie sprawę, że w historii dwóch chłopaków, dorastających w małej miejscowości, przeżywających burzliwe przygody, jest pewien potencjał. Po cichu liczyliśmy na to, że w opowieści o przyjaźni oraz dojrzewaniu uda nam się znaleźć jakiś uniwersalny wymiar.

Obraz
© ⓒ Michał Solarski/Tomasz Liboska

Jak znaleźliście bohaterów, którzy odegrali Was sprzed lat? Kim oni są?

Nasi bohaterowie pochodzą z Chorzowa, znaleźliśmy ich poprzez rodzinne koneksje i towarzyskie sieci powiązań. Dla nas od początku był to strzał w dziesiątkę, bo Dominik i Marek wykazali momentami nie tylko fizyczne podobieństwo, ale przede wszystkim mentalne. Obaj zajmują się muzyką, tworzą hip hop i żyją własnymi marzeniami. Kluczowa sprawa, szybko złapaliśmy z chłopakami jakiś wspólny, emocjonalny mianownik.

Po co Wam, tak naprawdę, było stworzenie tego cyklu? Czy rozliczenie z przeszłością, tęsknota za młodością, czy okazja do wspólnej pracy?

To, co nas ostatecznie pchnęło do realizacji tego tematu, to fakt, że po 20 latach znowu wrócimy do Goleszowa i zrobimy coś razem, zdani wyłącznie na własne wspomnienia. To była bardzo podniecająca perspektywa, z powodów czysto osobistych, ale też tych fotograficznych. To był dla nas rodzaj eksperymentu, albo raczej gra z własnymi wyobrażeniami przeszłości. W grze tej szybko okazało się, że jak chyba wszyscy, mamy skłonności do idealizowania przeszłości.

Obraz
© ⓒ Michał Solarski/Tomasz Liboska

Czy inaczej teraz patrzycie na swoją przeszłość po realizacji tego tematu?

Nie, inaczej patrzymy na teraźniejszość. Niestety, „Postrzyżyny'' ujawniły czarno na białym kilka spraw: czas płynie i nie da się go zatrzymać. Zmieniliśmy się, zmienił się Goleszów.

Macie w planach kolejną wspólną pracę?

Oczywiście, nasza współpraca układała się wzorcowo, już rozmawiamy o następnych wspólnych przedsięwzięciach, choć tak naprawdę czeka nas jeszcze trochę pracy nad cyklem „Postrzyżyny".

Obraz
© ⓒ Michał Solarski/Tomasz Liboska

Czy ten cykl mieści się według Was w kategorii fotografii dokumentalnej? Jak określilibyście ten rodzaj fotografii?

„Postrzyżyny'' to balansowanie pomiędzy dokumentem a fikcyjną narracja. Nasze współczesne zdjęcia nie mogą być przecież dokumentem czegoś, co wydarzyło się dwadzieścia lat temu. Aczkolwiek wszystko, co pokazują ,wydarzyło się naprawdę. Mimo to nie jest to dokument. Sceny, jakie pokazane są na naszych zdjęciach, są jedynie artystyczną próbą przeniesienia naszych wspomnień na ograniczony język fotografii.

Jak Wasze życie zawodowe, fotograficzne zmieniło się po otrzymaniu prestiżowej nagrody Grand Prize Lens Culture Awards 2014?

Nigdy nie łudziliśmy się, że nasze życie po zdobyciu jakiejś nagrody zmieni się radykalnie. Oczywiście każda nagroda, każda publikacja otwiera jakieś następne drzwi, daje kolejne możliwości. Nie jest to jednak jakaś drastyczna zmiana. Ten czy inny konkurs to świetne narzędzie promocji konkretnego cyklu, niekoniecznie już jego autora. Kariera artystyczna to zazwyczaj bardzo powolny i długotrwały proces.

Obraz
© ⓒ Michał Solarski/Tomasz Liboska

Czy odtwarzając historie z przeszłości pamiętaliście je podobnie i czy każda z tych sytuacji ze zdjęć dla każdego z Was jest/była tak samo znacząca?

Zbiór sytuacji, które odtwarzamy, zrodził się w wyniku wspólnych sesji, podczas których rekonstruowaliśmy nasze wspomnienia. W pewnym sensie „Postrzyżyny" są dowodem naszej przyjaźni, okazało się bowiem, że wszystkie sceny pamiętamy bardzo podobnie. Pojawiały się drobne różnice w szczegółach, jednak wszystkie sytuacje przedstawione w cyklu, to w istocie momenty przełomowe dla nas obu.

Podobno zdjęcia wykonaliście aparatem analogowym, dlaczego?

Obaj bardziej cenimy ten rodzaj pracy. Wymaga więcej zaangażowania i czasu. Sam proces fotografowania jest znacznie wolniejszy, bardziej przemyślany. Wszystkie nasze autorskie projekty wykonujemy używając filmu.

Obraz
© ⓒ Michał Solarski/Tomasz Liboska

Piotr Kała:

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Komentarze (0)