Przejmujący obraz. Grupa gepardów przeprawia się przez rwącą rzekę
Buddhilini de Soyza, bankierka inwestycyjna i fotografka-amatorka, uchwyciła niezwykły obraz podczas swojej podróży do Kenii w 2020 r. Udało jej się wykonać fotografię czterech gepardów, próbujących przepłynąć rwącą rzekę Talek w rezerwacie Masai Mara.
Talek jest rzeką okresową, zasilającą rzekę Mara. Charakteryzuje ją rwący nurt, ponieważ płynie regularnie wyłącznie w czasie obfitych opadów. Rzeka pojawiła się m.in. w styczniu 2020 r., gdy Buddhilini de Soyza wybrała się wraz z mężem w podróż do Kenii.
Podczas przeprawy z przewodnikiem para dostrzegła grupę czterech gepardów stojących nad brzegiem. Nagle jedno ze zwierząt wskoczyło do wody. Niedługo potem w rzece znajdowała się już cała czwórka. Buddhilini de Soyza bez namysłu chwyciła za aparat i uchwyciła ten niezwykły moment.
– Po prostu nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Właściwie nie pamiętam, jak zrobiłam to zdjęcie. Pamiętam tylko, jak krzyczałam: O mój Boże, co one robią? Zginą! – opowiada kobieta w rozmowie z serwisem Live Science.
Rzeka widoczna na fotografii była wzburzona po ulewnych deszczach i powodziach, ale gepardy musiały ją przekroczyć, aby dotrzeć do lepszych terenów łowieckich. – Czuję, jakby gepard prowadzący grupę przemawiał do mnie. Patrzy prosto na mnie, więc mam wrażenie, jakby chciał powiedzieć: Odłóż ten aparat i mi pomóż – mówi autorka zdjęcia. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze – zwierzęta zdołały oprzeć się silnemu nurtowi i dopłynęły na drugi brzeg.
Fotografia wykonana przez Buddhilini de Soyzę otrzymała wysokie wyróżnienie w tegorocznej edycji konkursu Wildlife Photographer of the Year. Cztery gepardy widoczne na zdjęciu należą do grupy pięciu samców zwanych Tano Bora, co oznacza w języku Masajów pięciu wspaniałych.
Piąty gepard był najbardziej niechętny, by wejść do wody, dlatego płynął w znacznej odległości od pozostałych. W pewnym momencie – jak relacjonuje Buddhilini de Soyza – zwierzę zniknęło pod wodą na ok. 15-20 sekund. Z początku obserwatorzy myśleli, że samiec utonął, ale udało mu się wynurzyć i dopłynąć w bezpieczne miejsce.
Według londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej w tygodniach poprzedzających podróż de Soyzy do Kenii opady deszczu o nietypowej porze roku, związane prawdopodobnie ze zmianami klimatu, wywołały jedne z największych powodzi w tym regionie.