Retusz w świecie fotografii, czyli od propagandy po piękną sztukę

Retusz w świecie fotografii, czyli od propagandy po piękną sztukę

Retusz w świecie fotografii, czyli od propagandy po piękną sztukę
Źródło zdjęć: © © Tomasz Pluszczyk
Redakcja Fotoblogia.pl
14.08.2014 13:24, aktualizacja: 14.08.2014 15:42

Nie ważne czy właśnie patrzysz na reklamę na ulicy, przewracasz kolejną stronę gazety czy oglądasz strony internetowe. Jeśli nie żyjesz, jako pustelnik to prawdopodobnie w ciągu ostatnich 24 godzin widziałeś sporo wyretuszowanych zdjęć. Jak to się stało, że tyle zdjęć jest tak mocno zmienianych? Od czego się to wszystko zaczęło, jak wygląda teraz i kto za to odpowiada? Nasze spostrzeżenia skonfrontujemy ze zdaniem retuszera, Tomasza Pluszczyka, który świat retuszu zna, jak własną kieszeń.

Retusz obecnie kojarzy się z jednym - obróbce zdjęć w Photoshopie. Ale ta aplikacja jest znacznie młodsza od pierwszych retuszowanych zdjęć. Kiedy Adobe w 1988 roku wypuściło na rynek pierwszą wersję swojego oprogramowania, pierwsze manipulacje zdjęciami miały już grubo ponad 100 lat.

Ekran startowy Adobe Photoshop 1
Ekran startowy Adobe Photoshop 1

Przeszczepy głowy polityków, czyli trudne początki retuszu

Jak wiadomo, przed erą fotografii cyfrowej mieliśmy do czynienia z różnymi technikami analogowymi. W uproszczeniu, wyglądało to tak, że po wywołaniu negatywu, zdjęcia naświetlało się przy pomocy powiększalnika na papierze. Ta technika nie zmieniła się od wielu lat, choć oczywiście narzędzia zostały mocno udoskonalone. Jasność odbitki zależała zatem od ekspozycji zdjęcia, ale również od długości naświetlania obrazu z negatywu na papierze. Im dłuższa ekspozycja, tym obraz stawał się ciemniejszy. Sam doskonale pamiętam, kiedy niedługo po 2000 roku zaczynałem zabawę w ciemni zorganizowanej w łazience obok mojego pokoju. Papier jednak był dość drogi, więc do dobrania odpowiedniej jasności zdjęcia, stosowało się jedynie jego skrawki i dopiero po uzyskaniu zadowalających efektów naświetlało się całą klatkę. Co jednak zrobić, żeby przyciemnić niebo? Wystarczyło poprawnie naświetlić całe zdjęcie, a następnie przysłonić je np. czarnym brystolem, który należało płynnie odsłaniać podczas naświetlania. Dzięki temu powstawał przyciemniający gradient - coś na kształt stopniowego filtra w Adobe Camera RAW.

O ile dziś o retuszu, mówimy głównie przez pryzmat usuwania niedoskonałości na ciałach modelek lub modeli, o tyle przed 100 laty, ograniczało się to głównie do usuwania poszczególnych elementów ze zdjęcia lub przenoszenia głów do innych ciał. Właśnie tak powstała jedna z pierwszych manipulacji, która sięga roku 1860. Jedno z najbardziej znanych zdjęć Abrahama Lincolna, tak naprawdę odziedziczyło jedynie twarz szesnastego prezydenta Stanów Zjednoczonych. W rzeczywistości jest to jedna z najstarszych manipulacji fotograficznych na świecie - tułów, jak również cała reszta zdjęcia należą do jego politycznego przeciwnika Johna Calhouna.

Znany, wręcz kultowy portret Prezydenta USA Abrahama Lincolna został złożony z dwóch zdjęć – główy Lincolna oraz ciała jego politycznego przeciwnika Johna Calhoun.
Znany, wręcz kultowy portret Prezydenta USA Abrahama Lincolna został złożony z dwóch zdjęć – główy Lincolna oraz ciała jego politycznego przeciwnika Johna Calhoun.

Podobnych manipulacji było naprawdę dużo. W XX wieku szczególnie popularne było wymazywanie „niewygodnych” osób ze zdjęć. Jednymi z pierwszych zleceniodawców retuszu był nikt inny, jak Stalin czy Hitler. To właśnie oni kazali usuwać osoby ze zdjęć, w tym samego Goebbelsa. Często również manipulacje polegały na sklejaniu kilku fotografii w jedną. Jednym z przykładów jest zdjęcie przedstawiające Stalina z Leninem, które tak naprawdę nigdy nie powstało.

Obraz

Takie manipulacje tworzono za pomocą m.in starannie wycinanych masek, które następnie nakładano na elementy, które miały zostać usunięte, a następnie nienaświetlone miejsca były uzupełniane innymi elementami obrazu. Wyglądało to podobnie do dzisiejszego użycia stempla, ale o znacznie wyższym poziomie trudności - niemal na ślepo, bez polecenia „cofnij” czy dostosowania reszty obrazu do otoczenia. Retuszerzy mieli do dyspozycji również cały zestaw pędzi i odpowiednich odczynników, które pozwalały na manipulację zdjęciami.

Na fotografii widzimy Adolfa Hitlera oraz bliskiego mu Dr Josepha Paula Goebbelsa. Przywódca narodu niemieckiego uznał jednak, że Goebbels nie pasuje mu na zdjęciu. Do dziś nie wiadomo czemu.
Na fotografii widzimy Adolfa Hitlera oraz bliskiego mu Dr Josepha Paula Goebbelsa. Przywódca narodu niemieckiego uznał jednak, że Goebbels nie pasuje mu na zdjęciu. Do dziś nie wiadomo czemu.

Jednak do czasu powstania Photoshopa, manipulacja zdjęciami ograniczała się głównie do wymienionych wyżej przykładów. Albo coś usuwaliśmy, albo dodawaliśmy, co z dzisiejszym opracowaniem fotografii rzeczywiście ma dużo wspólnego. Tyle, że obecnie retuszerzy zajmują się głównie usuwaniem nieco drobniejszych niedoskonałości, niż np. Goebbels na zdjęciu.

Dzisiaj retusz to przede wszystkim praca na detalu - większość czasu zajmuje poprawianie cery tak żeby zachować jej teksturę. Są metody, które potrafią zaoszczędzić mnóstwo czasu, np. umiejętne używanie filtra „Dust&scratches", dzielenie zdjęcia na wysoką i niską częstotliwość itd. Oczywiście koryguje się też kształty, poprawia kontrast, kolory itd. Znając odpowiednie metody można to bardzo przyspieszyć, unikając problemów, jakie te zmiany za sobą ciągną. Obróbki skóry nie da się skrócić do kilku minut, jednak pracując na tablecie piórkowym zajmuje to wielokrotnie mniej czasu niż na myszce. Używanie pluginu Viveza do lokalnych korekt jasności, kontrastu i kolorów też wpływa bardzo pozytywnie na czas obróbki. Gdy jest potrzebny fotomontaż, to takie zdjęcia raczej trafiają do grafików, chociaż oczywiście są też osoby zajmujące się i retuszem i fotomontażem.

Photoshop, czyli cyfrowy retusz (prawie) dla każdego

Prawdziwy rozkwit retuszu mogliśmy zaobserwować po pojawieniu się programu Adobe Photoshop, choć jego pierwsze odsłony wyglądały zdecydowanie inaczej,niż obecna, a możliwości były niesamowicie ograniczone. Cyfryzacja całego procesu otworzyła jednak pole do wygodniejszej i szybszej manipulacji zdjęciami. Wystarczy spojrzeć na okładki czasopism z początku lat 90. Wtedy to nieumiejętnie posługiwanie się Adobe Photoshopem niejednokrotnie powodowało konflikt. Dobrym przykładem jest okładka magazynu Times z 1994 roku, gdzie ciemnoskóry mężczyzna został jeszcze bardziej przyciemniony, co wywołało falę protestów.

Obraz

Dziś retusz obejmuje ogrom fotografii - niemal każde zdjęcia są retuszowane. Praca retuszera obecnie wygląda zdecydowanie inaczej, niż jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. Warto również wspomnieć, że jedno z ulubionych narzędzi fotografów, czyli Healing Brush pojawiało się w 2002 roku. Dziś żyjemy w dobie szybkiego internetu i pracy zdalnej. Niejednokrotnie widzi się sesje robione w Warszawie, retuszowane we Wrocławiu, które prezentują francuską markę w arabskiej gazecie. Kilkanaście lat temu nie było to tak oczywiste, jak dzisiaj. Czasy się jednak zmieniły, redukcja kosztów i wygoda pracy zdalnej sprawiają, że obecnie lepiej pracować ze sprawdzonym freelancerem z drugiego końca świata, niż szukać kogoś na etat w studio.

Obraz
© Photo © Jason Bell / House of Retouching portfolio

Dobrym przykładem jest m.in retusz zdjęć pary królewskiej, który został zlecony Tomaszowi Kozakiewiczowi i Krzysztofowi Gadomskiemu z House of Retouching. Mimo że zdjęcia były robione na Wyspach, retusz odbywał się na południu Polski, w Krakowie.

Osobiście nie spotkałem prawie żadnego ze swoich klientów - całość odbywa się zdalnie. Inaczej wygląda sprawa ze stałym zleceniodawcą, a inaczej z kimś, kto się odzywa do mnie pierwszy raz. W tym drugim przypadku zazwyczaj dostaję mailem linka do zdjęć i krótkie info o tym, na poprawieniu czego klientowi najbardziej zależy. Czasem w formie tekstu, a czasem jako oznaczenia na miniaturce zdjęcia. Na podstawie tego można wywnioskować jak obrobić resztę zdjęć z tej samej serii. Gdy z klientem się już znam, to często w mailu nie ma żadnych wytycznych, ew. tylko pada pytanie o to jak u mnie z terminami.

Pracujemy jednak na różnym sprzęcie - różne monitory, w różny sposób oddają kolory, skąd mamy pewność, że to, co widzi retuszer w Polsce na swoim monitorze będzie spójne z tym, co zobaczy klient z Vogue Portugal czy Vanity Fair?

Retuszer musi posiadać porządny monitor, inaczej nie będzie wiedział jak faktycznie obrobił zdjęcie. Niestety Dell czy LG za 2500 zł absolutnie się do tej kategorii nie łapie. Zainwestowanie w dobrej klasy wyświetlacz Eizo lub NEC to jest rzecz, której nie da się przeskoczyć. Jeśli ktoś na drugim końcu świata zawodowo zajmuje się pracą ze zdjęciami, to pewnie też będzie miał przyzwoity i skalibrowany monitor, więc zobaczy zdjęcie tak samo jak osoba, która je obrabiała. W czasach kineskopowych ekranów o przestrzeni barwnej zbliżonej do sRGB, retusz pod wydruki był trochę loterią, ponieważ CMYK w tej przestrzeni barwnej się nie mieści. W efekcie kolory wydruków odbiegały od tego, co było widać podczas obróbki. Teraz jest lepiej - monitory do fotografii są szerokogamutowe, czyli mieści się w nich dużo więcej CMYK-a niż na standardowych ekranach. Temat monitorów jest jednak bardzo obszerny, jeśli kogoś interesuje to zapraszam do kliknięcia w link obok.

Ale czy retusz jest konieczny? Wydaje nam się, że tak - co pokazują chociażby „nieretuszowane” zdjęcia, którymi chwalą się gwiazdy na portalach plotkarskich. Obecnie nikt nie chce wyglądać źle, a zdjęcia reklamowe rzadko mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Nie ważne czy jest to tusz do rzęs czy hamburger z fast foodu. Jesteśmy zewsząd mamieni sztuczną pięknością modelek czy produktów. Z jednej strony to nie fair, kiedy rzęsy wcale nie są takie długie po użyciu reklamowanego tuszu, a hamburger po rozpakowaniu wygląda tak, że pies by go nie zjadł.

Obraz
© burgerking.pt / zdjęcie burgera w Porto

Z drugiej jednak strony chcemy się dążyć do takich wzorców, często łudząc się, że po użyciu danych specyfików nasza skóra w 2 dni zrobi się gładsza, zęby bielsze po jednym użyciu pasty do zębów, a hambugera i tak zjemy, kiedy doskwiera nam głód. W którą stronę to pójdzie - tego nie wiemy i nie chcemy prorokować.

Mac vs PC w świecie retuszu

Wracając jednak do bardziej technicznych aspektów i korzystając z uprzejmości Tomka, który zabiera głos w naszym artykule, pomówmy o sprzęcie wykorzystywanym do retuszu. Pierwsza wersja Photoshopa wyszła jedynie na system używany w komputerach Apple Mackintosh. Od tego czasu minęło jednak prawie 30 lat. Czy Mac nadal jest najlepszym komputerem do pracy z kolorem i aplikacjami Adobe? A może przez te lata to właśnie Windows wyprzedził konkurencję oferując stabilniejszą pracę za mniejsze pieniądze? Jak wygląda to z punktu widzenia osoby, u której Photoshop uruchamia się razem z systemem?

Mitem jest, że Photoshop działa szybciej na Makach, tak było w czasach procesorów PowerPC, czyli dawno temu. Teraz na obu systemach jest podobnie - jeden filtr zrobi się szybciej na OS X, inny na Windowsie (a większość w tym samym czasie). Zdarza się że PS jest bardziej niestabilny na Windowsie, ale to raczej problem konkretnej konfiguracji sprzętowej, a nie samego systemu. Natomiast zarządzanie barwą w obu systemach różni się diametralnie. XP w ogóle nie zarządzał kolorem, zostało to dodane dopiero w Windows 7, ale niestety do dnia dzisiejszego nie działa (nawet w 8.1) i już chyba wszyscy stracili nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Jeśli ma się monitor szerokogamutowy, to problemy widać już na pierwszy rzut oka. Windows ignoruje profile ICC zaszyte w plikach graficznych i wyświetla wszystko w gamucie monitora, więc skoro ten jest o wiele szerszy niż zwykle, to w zasadzie nic nie wygląda jak powinno. Kolory są przejaskrawione, skóra zaczyna wpadać w czerwień itd. trzeba więc od razu zainstalować jakiś program, który ma zarządzanie barwą i w nim przeglądać zdjęcia. Jednak są też znacznie większe problemy, które dotyczące także osób używających ekranów sRGB. Przełączanie profili kolorystycznych bezpośrednio w systemie nie zawsze działa jak powinno, a sam proces kalibracji jest bardziej wymagający od użytkownika (trzeba się upewnić czy na pewno wszelkie ustawienia obrazu w systemie są wyzerowane, nie można też po prostu skopiować profilu kolorystycznego utworzonego przed przeinstalowaniem systemu, bo system nie koryguje gammy sam z siebie jeśli będzie to konieczne, natomiast gamma loader instalowany ze starym Photoshopem trzeba wyłączyć). Największa różnica pomiędzy systemami pojawia się wtedy, kiedy pracuje się na kilku monitorach. Rozciągając np. Lightroom na dwa ekrany, tylko jeden będzie poprawnie wyświetlał kolory. Nawet samo przeciągnięcie aplikacji na drugi ekran będzie wymagało jej ponownego uruchomienia, żeby wczytał się poprawny profil, co też nie zawsze następuje (nie stanie się to w locie). Pamiętam że był program, którego jedyną funkcją było pokazywanie czy Photoshop załadował się z profilem odpowiedniego monitora - samo to świadczyć może o skali problemu. Tak więc CM w Windowsie jest problematyczny, a większość osób nie ma pojęcia, że coś takiego jak zarządzanie barwą w ogóle istnieje (i ufa bezgranicznie, że skoro monitor jest dobry i skalibrowany, to na pewno wszystko musi się wyświetlać poprawnie). Jeśli się ma tego świadomość i zna podstawy zarządzania barwą, to oczywiście można problemów uniknąć. Na OS X takimi rzeczami nie trzeba się przejmować, bo zarządzanie barwą zwyczajnie działa. Niektórzy tylko z tego powodu zmieniają platformę na Applowską. Innym po prostu lepiej się korzysta z OS X - sam też należę do tego grona. Poza tym chcąc kupić laptopa do retuszu w terenie, za bardzo nie ma wyboru - jedynie Retina wykazuje cechy ekranu do fotografii (niestety tylko do sRGB). Sam fakt matrycy IPS absolutnie o tym nie świadczy, taki ekran musi spełniać wiele wymogów i w zasadzie MBPr nie ma konkurencji. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zainstalować na MacBooku Windowsa, jeśli ktoś nie znosi OSX.

Czy istnieje jedna słyszna metoda nauki retuszu fotografii?

Nie da się ukryć, że mamy w Polsce świetnych retuszerów, którym z pewnością nie brakuje wyczucia i smaku, a te wartości są niezmiernie ważne w tej pracy. Nie są to puste słowa, bo jak pokazuje choćby przykład z Rodziną Królewską, nasza pozycja jest naprawdę silna. Czy jest jednak jedna, dobra recepta na retusz zdjęć? Czy można się jej od kogoś nauczyć Z pewnością nie - jedni używają healing brush'a na klasycznych warstwach z strukturą i kolorem, inni cenią sobie rozdzielenie obrazu na dwie częstotliwości (frequency split), ale czy zatem jedna metoda jest lepsza od drugiej?

Zdjęcie przed i po
Zdjęcie przed i po© ©Tomasz Pluszczyk

Na to pytanie również nie ma jednej odpowiedzi. Nie ważne jednak której z metod użyjemy - musimy zrobić to dobrze. Podobnie z resztą jest ze wszystkim - czy kolorystykę zaczniemy zmieniać przy pomocy krzywych czy koloru selektywnego - obydwa sposoby są dobre, ale tak samo jednym i drugim sposobem możemy pokrzyżować szyki fotografa. Gdzie zatem uczyć się retuszu? Można sięgnąć do książek o retuszu - jest ich na rynku całkiem sporo. Możemy poszukać również kursów internetowych, tu polecamy zagraniczne - lynda.com czy phlearn.com. Naszym zdaniem, najlepszym sposobem jest praca z ulubionym retuszerem. Warto zajrzeć na stronę internetową takiej osoby i zobaczyć czy przypadkiem nie prowadzi kursów z retuszu. Wielu retuszerów dzieli się swoją wiedzą (choć oczywiście nie za darmo) na warsztatach dla szerszego grona osób, jak również na spotkaniach indywidualnych. Między innymi Tomasz Pluszczyk, nasz ekspert w dzisiejszym artykule, prowadzi takie kursy w całej Polsce. Warto zerknąć na stronę internetową, z której możecie dowiedzieć się więcej na temat kursów profesjonalnego retuszu.

Obraz
© © Tomasz Pluszczyk

Retusz towarzyszy nam niemal tak długo, jak istnieje fotografia. Od momentu kiedy dostaliśmy narzędzie do rejestrowania rzeczywistości, chcieliśmy ją również zmieniać. Stąd między innymi manipulacje przy Lincolnie czy zawieranie przyjaźni między Stalinem, a Leninem. Narzędzia retuszu, nie ważne czy analogowe czy cyfrowe od samego początku pozwoliły nam kreować rzeczywistość. Dziś, w pogoni za pięknem, retusz jest czymś nieuniknionym, ale czy coś w tym złego? Ważne, żeby we wszystkim zachować dobry smak i wyczucie.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)