Reuters i Eyjafjallajokull: dym wokół pyłu

O tym, jak namieszać może wulkaniczny pył z Islandii przekonali się już chyba wszyscy mieszkańcy Europy i okolic. Okazuje się, że wieści o wybuchu Eyjafjallajokull dotarły także do Sydney, gdzie Wade Laube, fotoedytor The Sydney Morning Herald, przyłapał Reuters'a na małym fotograficznym oszustwie.

Reuters i Eyjafjallajokull: dym wokół pyłu
Ola Błażowska

22.04.2010 | aktual.: 01.08.2022 15:22

O tym, jak namieszać może wulkaniczny pył z Islandii przekonali się już chyba wszyscy mieszkańcy Europy i okolic. Okazuje się, że wieści o wybuchu Eyjafjallajokull dotarły także do Sydney, gdzie Wade Laube, fotoedytor The Sydney Morning Herald, przyłapał Reuters'a na małym fotograficznym oszustwie.

Przygotowując jedynkę* Heralda*, jego fotoedytor poszukiwał ilustracji do tematu o paraliżu ruchu lotniczego w Europie wywołanego wybuchem islandzkiego wulkanu. Wśród zdjęć jedno szczególnie rzucało się w oczy. Dramatyczne kłęby ciemnego pyłu, intensywny kolor nieba - całość wyglądała jak postapokaliptyczna wizja niejednego amerykańskiego filmu. Wade Laube postanowił przekonać się, czy jego podejrzenia są prawdziwe i skontaktował się z biurem Reuters'a w Singapurze. Po kilku godzinach i telefonach, na jaw wyszedł fakt, że owszem - fotografia przeszła dość znaczącą obróbkę w zakresie selektywnego rozjaśniania i przyciemniania. Stało się to jednak bez wiedzy agencji, która postanowiła wycofać zdjęcie ze swojej bazy i wymienić je na ujęcie orginalne, które wygląda już o wiele mniej efektownie.

Laube, jako zawodowy fotoedytor, wskazuje co prawda, że podczas przygotowywania fotografii do druku w prasie, jest dopuszczalna niewielka obróbka poprzez zwiększenie kontrastu. Spowodowane jest to jednak niewysoką jakością technologii druku gazet, a nie chęcią wzmocnienia przekazu fotografii. Pytanie dotyczące granicy w opracowywaniu zdjęć prasowych wciąż pozostaje jednak otwarte: kiedy jest jej w sam raz, a kiedy za dużo?

Źródło: petapixel.com

Komentarze (0)