Ringflash Quantuum Quadralite Rx400 w praktyce - zdjęcia w studio

Kiedy zaraz po premierze ringflash do mnie dotarł, od razu rzuciłem go na głęboką wodę, żeby sprawdzić, jak radzi sobie podczas sesji.

Ringflash Quantuum Quadralite Rx400 w praktyce - zdjęcia w studio
Jakub Kaźmierczyk

01.02.2015 | aktual.: 14.06.2016 09:56

Obraz

W ostatnim artykule poznaliście konstrukcję tego typu urządzeń, które w moim przekonaniu są bardzo ciekawym uzupełnieniem wyposażenia studia i nie tylko. Quantuum Quadralite Rx400 towarzyszył mi przy dwóch sesjach. Przejdźmy do konkretów.

Pierwsza sesja

Podczas pierwszej sesji skupiliśmy się przede wszystkich na zdjęciach beauty, które miały pokazywać makijaż, stąd tak bliskie kadry. Cała sesja zrobiona była również obiektywem macro Canon 100/2.8L, który przede wszystkim nie przerysowuje, a dodatkowo umożliwia bardzo mocne zbliżenie się np. do oka w celu pokazania detali wizażu. W tej sesji wykorzystałem ringflash jako główne światło, natomiast było ono uzupełnione przez inne lampy, tak aby nie zdominować tym charakterystycznym światłem całego zdjęcia. Początkowo ustawiłem resztę setupu oświetleniowego, żeby na koniec „dobłysnąć” całość ringflashem.

Obraz

Makijaż miał ciepłą tonację, co idealnie zgrało się z tłem, które wcześniej udało mi się załatwić ze sklepu Marks and Spencer, po zmianie wystawy. Nieregularne, trójwymiarowe, złote tło, które cudem dowiozłem do studia, było znacznie ciekawsze od tła jednolitego, standardowego. Zdecydowanie jednak wymagało doświetlenia, gdyż przy bliskich kadrach, z użyciem ringflasha, znikało w ciemności. Dlatego też wykorzystałem lampę bez żadnych modyfikatorów, ustawiając ją niespełna metr od tła, tak aby było ono widoczne, ale nie dominujące. Zależało mi również na doświetleniu włosów modelki, dlatego z jej lewej strony ustawiłem lampę o mocy 300 ws z softboxem 120x30, co pozwoliło na delikatne zarysowanie postaci. Miał to być jedynie lekki akcent, nie przepadam bowiem za dominowaniem zdjęć światłem kontrowym.

Obraz

Do aparatu miałem zapiętą lampę Quatnuum Quadralite Rx400, którą postanowiłem wspomóc blendą. Powstaje pytanie, po co blenda przy niemal bezcieniowym oświetleniu? Ringflash świeci bardzo szeroko i równo, ale zależało mi na drugim refleksie w oku. Dzięki jej użyciu dół zdjęcia jest nieco mocniej doświetlony, co akurat w tego typu ujeciach bardziej mi odpowiada.

Obraz

Dzięki użyciu ringflasha makijaż jest przede wszystkim bardzo dobrze widoczny. Poprzez zastosowanie dodatkowych lamp i akcesoriów światło, które generuje, jest mniej bezwzględne i dobrze zbalansowane.

Obraz

Zależało mi również na zrobieniu dużego zbliżenia oka Przy użyciu obiektywu macro nie stanowilo to żadnego problemu. Zrobienie tego typu zdjęć było możliwe również dzięki regulowanej mocy światła pilotującego. Wykonanie tego zdjęcia przy odległości kilku centymetrów, bez możliwości jego regulacji, nie byłoby możliwe - modelka mrużyłaby oczy. Musiałem jednak wykorzystać doświetlenie oka - źrenice powinny być przymknięte, a autofokus mieć punkt zaczepienia. Na szczęście diody LED, w które wyposażone są lampy Quadralite, mają 3-stopniową regulację mocy. Dzięki temu bez problemu mogłem zwęzić źrenice, nie oślepiając modelki, a zdjęcia były idealnie ostre. Warto również zwrócić uwagę na charakterystyczne, okrągłe odbicie w źrenicy.

Obraz

Druga sesja

Druga sesja, mimo że robiona z tą samą modelką, miała być już zdecydowanie inna. O ile przy fotografii beauty lubię „ładny” efekt, o tyle przy innej, bardziej hip-hopowej stylizacji, Rx400 grał główną role. Nie da się ukryć, że takie oświetlenie trzeba lubić, bo jest twarde i bardzo ogólne. Nie ma mowy o precyzyjnej zabawie światłocieniem - tu światło rozchodzi się bardzo równo wokół obiektywu, tworząc charakterystyczny cień, który widoczny jest szczególnie w momencie, gdy modelka stoi blisko jednolitego tła.

Obraz

Podczas sesji wykorzystałem różne tła: to samo, co na pierwszych zdjęciach, czyli konstrukcję z Marks and Spencer, jednolite granatowe, kartonowe tło, a także najzwyklejszą białą ścianę. Zależało mi jednak na specjalnie niechlujnym charakterze sesji, więc celowo umieszczałem w kadrze np. mocowanie tła i inne elementy studia, które w tym konkretnym przypadku współgrały z całym charakterem sesji. Pierwsza miała być ładna i dopracowana, natomiast druga - zupełnie inna - co zresztą widać na zdjęciach.

Obraz
Obraz

Wykorzystałem lampę również jako zewnętrzne źródło światła odpinając ringflasha od aparatu. Dzięki mocowaniu parasolkowemu zastosowałem białą, 120 cm parasolkę transparentną i użyłem zestawu jako klasycznego oświetlenia pod kątem 45 stopni od modelki. Tu jego charakter jest już zdecydowanie inny, znów „ładny”, więc lampa jest naprawdę mocno wszechstronna.

Obraz

Podsumowanie

Tak jak wspomniałem na początku artykułu, po otrzymaniu lampy "rzuciłem ją na głęboką wodę" i nie testując jej wcześniej, od razu zabrałem na sesję. Moje spostrzeżenia? Uważam, że dobrze mieć ze sobą statyw, bo kilkugodzinna praca z 3 kg zestawem trochę daje się we znaki. Ringflash to dla mnie przede wszystkim świetne uzupełnienie zestawu klasycznych lamp studyjnych. W niektórych sytuacjach może również je zastąpić, jeśli nie potrzebujemy modyfikatorów z mocowaniem typu bowens. Lubię przede wszystkim rodzaj światła, które ta lampa generuje - jest twarde i nie da się go zastąpić żadnym innym modyfikatorem. Na pewno nie jest to jednak oświetlenie, które chciałbym widzieć na wszystkich swoich zdjęciach. Najważniejsze, żeby znaleźć odpowiedni balans i różnicować swoje sesje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)