Rzadkie zjawisko. Niebo zalało się czerwonymi słupami

Fotograf ujął przedziwne zjawisko. Pewnego wieczoru oczom Grega McCowna ukazały się wielkie słupy czerwonego światła, latające nad pustynią. Nie trwało kilku sekund, wyglądało, jakby czerwone rury na niebie miały zostać tam na dobre.

Sprite'y to rzadkie zjawiska, a ELVE to ich najrzadsza forma.
Sprite'y to rzadkie zjawiska, a ELVE to ich najrzadsza forma.
Źródło zdjęć: © Instagram | Zdjęcie ilustracyjne.
Marcin Watemborski

Greg McCown prowadził grupę fotografów burz na zdjęcia, gdy ich oczom ukazało się niezwykłe zjawisko. Tamtego wieczoru nie padało, ani nie zapowiadało się na wyładowania w atmosferze, więc przewodnik zabrał ekipę do Windy Point na szczycie góry Mount Lemmon.

Ekspert wiedział, że burza się przeniosła. Radary pokazywały, że jest w odległości ok. 250 km od grupy fotograficznej, Co ciekawe, dzięki temu doskonale było widać fragment Drogi Mlecznej oraz bardzo nietypowe zjawisko. Na niebie pojawiły się czerwone słupy światła i bynajmniej nie były to spadające gwiazdy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zjawisko, którego doświadczyli fotografowie, nosi angielską nazwę "sprite" (tłum. duszek, chochlik). Charakterystyczna forma sprite’ów ze zdjęć nazywana jest "ELVE". Ta odmiana jest nie tylko rzadka, ale muszą być spełnione konkretne warunki, by wystąpiła. Na niebie nie byłoby nic widać, gdyby grupa była blisko chmur burzowych.

McCown mówi, że widział ELVE pięć razy w życiu. Gdy radary pokazały, że burza jest daleko, miał przeczucie, że zaraz na niebie rozegra się spektakl świateł. Fotograf zrobił zdjęcia korzystając z Nikona Z6 oraz obiektywu 50 mm. Pozostali członkowie wyprawy również wrócili z niej ze zdjęciami interesującego zjawiska. Kadry burzowe to nic straconego – pioruny można zaobserwować częściej niż duszki na niebie.

Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)