Są na Syberii do dziś. To symbol szaleństwa Stalina
Oglądając zdjęcia z opuszczonej Prypeci ma się wrażenie, jakby czas zatrzymał się w tym miejscu. Podobne odczucia towarzyszą odwiedzającym pewien region na Syberii, gdzie do dziś można spotkać porzucone pociągi z czasów Józefa Stalina.
06.08.2022 | aktual.: 07.08.2022 10:41
W tundrze na Syberii do dziś można natrafić na porzucone radzieckie pociągi oraz niedokończone tory kolejowe. Są one osobliwymi pomnikami czasów słusznie minionych oraz reliktami szaleństwa Stalina. Budowa torów kolejowych rozpoczęła się w 1947 r, ale nigdy jej nie dokończono. Ukryte w gąszczach pociągi są pozostałością po ogromnej ludzkiej tragedii – niewolnicza praca oraz ciężkie warunki klimatyczne pochłonęły setki tysięcy więźniów miejscowych obozów, którzy mieli zrealizować ten projekt.
Plany budowy odcinka kolejowego w tym miejscu były całkowicie bezsensowną inwestycją. Jak czytamy na łamach serwisu "Siberian Times", trasa miała ciągnąć się przez 1263 kilometry przez syberyjską tundrę, łącząc położony za kołem podbiegunowym Salechard u ujścia rzeki Ob z portem w opustoszałej Igarce (obecnie mieszka tam nieco ponad 8 tys. ludzi). Nic dziwnego, że już w czasach Stalina mawiano, iż będzie to kolej donikąd.
Celem projektu było przedłużenie kolei polarnej - daleko na północ od trasy transsyberyjskiej. Na poniższych zdjęciach można zobaczyć pozostałości po trasie z Salechardu do Igarki.
Po śmierci Stalina w 1953 r. projekt został odłożony na później przez władze sowieckie, które zniosły przymusową pracę więźniów. Do ukończenia zostało wówczas zaledwie 65 km, ale koszty budowy okazały się być zbyt wysokie i nieopłacalne.
Według jednej z relacji, łagry znajdowały się tutaj co ok. 5 km, a w każdym z nich przebywało od 200 do 1000 więźniów. Większość tych obiektów została zniszczona wskutek surowego klimatu i pożarów naturalnych. Pozostały jednak rdzewiejące pociągi, tworzące dziś jedno z najbardziej specyficznych muzeów na świecie.
Adam Gaafar, dziennikarz Fotoblogii