Samsung Galaxy Tab S okiem fotografa
Wczoraj odbyła się polska premiera tabletów Samsung Galaxy Tab S. Przyjrzałem się im pod kątem przydatności do prezentowania zdjęć i ich obróbki. Zastanawiałem się też, czy sprawdzą się jako drugi monitor podczas pracy w terenie.
27.06.2014 | aktual.: 26.07.2022 19:54
Pierwsze zetknięcie z nowymi tabletami było miłym doświadczeniem. Przyzwyczajony do wykonania chociażby popularnego Galaxy S3 czy S4, spodziewałem się, że w moje ręce trafi ładny, ale dość tandetnie zrobiony produkt. Nowe urządzenia może nie cechują się najlepszym wykonaniem na rynku, ale z pewnością są lepsze pod tym względem niż wymienione wyżej smartfony. Duże wrażenie robi ich smukłość, szczególnie większej, 10,5-calowej wersji. Są nie grubsze niż pięć kart kredytowych, a do tego po prostu ładne.
Specyfikacja nowych tabletów Samsunga jest świetna: ośmiordzeniowy procesor Exynos 5 Octa (5420) (4 × Cortex-A15 z zegarem 1,9 GHz + 4 × Cortex-A7 z zegarem 1,3 GHz) i grafika Mali-T628. Rzeczywistą wydajność tego zestawu pokażą benchmarki i dłuższe użytkowanie tych urządzeń, kiedy ściągniemy na nie kilkadziesiąt aplikacji. Przy pierwszym kontakcie tablety były piekielnie szybkie.
Co najbardziej interesuje mnie jako fotografa? Aparat? Zdecydowanie nie. W końcu kto z nas robi więcej zdjęć tabletem niż smartfonem? Galaxy Tab S ma 8 Mpix, a zdjęcia nim wykonane nie wyglądają specjalnie zjawiskowo. Zdecydowanie bardziej zaciekawił mnie wyświetlacz o rozdzielczości 2560 x 1600 pikseli (takie same parametry ma mój 27-calowy iMac).
Ekran w nowych tabletach wykonany jest w technologii Super AMOLED i trzeba przyznać, że robi naprawdę świetne wrażenie. Trudno ocenić, jak oddaje kolory (należałoby je porównać z tymi wyświetlonymi na skalibrowanym monitorze), ale trzeba przyznać Samsungowi, że wszedł na nowy poziom soczystości obrazu. Nie wiem, czy istnieje takie określenie - jeśli nie, to właśnie je stworzyłem.
Zagęszczenie pikseli wynosi odpowiednio 359 i 288 ppi, co jest dziś bardzo dobrym wynikiem. Dla porównania iPad Retina 9,7” ma 264 ppi, a obraz z niego jest również bardzo soczysty. Nie chcę wchodzić w dyskusję na temat zagęszczenia pikseli - wiem, że nasze oczy przy takich rozdzielczościach i tak nie są w stanie ich rozróżnić, trzeba jednak przyznać, że ekran robi piorunujące wrażenie.
Został on wykonany w technologii Super AMOLED. Wcześniej nie byłem do niej przekonany, ale po kilkunastominutowym obcowaniu z nowym tabletem Samsunga byłem pod niemałym wrażeniem. Ekran ma świetne kąty widzenia, a czerń jest naprawdę czarna. Sprawdziłem to w zaciemnionej części sali i rzeczywiście to, co było czarne, nie świeciło.
Dlaczego ekran jest dla mnie tak ważny? Przede wszystkim dlatego, że tabletu możemy użyć jako drugiego ekranu. Gdy pracuję poza domem na laptopie, czasami podłączam iPada jako drugi monitor. Dzięki temu mogę wykorzystywać go do pracy w Photoshopie czy Lightroomie. Poza tym jeśli chcę pokazać zdjęcia klientowi, zależy mi na tym, aby dobrze wyglądały. Oczywiście, najlepiej przygotować je na wysokiej jakości papierze, ale w dzisiejszych czasach zdecydowanie wygodniej posłużyć się tabletem.
Jestem przekonany, że Galaxy Tab S świetnie sprawdzi się w obydwu tych rolach. Po pierwszym zerknięciu się z tymi tabletami uważam, że mają niemal wszystko, czego potrzebuję. Dobrze wyglądają, są dość solidnie zrobione, pięknie wyświetlają obrazy i są piekielnie szybkie. Czego mi zabrakło? W samych urządzeniach chyba niczego, ale ubolewam nad tym, że Adobe nie dogadało się z Google'em w kwestii oprogramowania na tablety i smartfony. Muszę przyznać, że coraz bardziej doceniam Lightroom Mobile, a w Google Play próżno go szukać.