Koronawirus w Polsce. Strefa Zero, czyli Wojewódzki Szpital Specjalistyczny MEGREZ w Tychach okiem Wiktorii Kot
Wiktoria Kot postanowiła sprawdzić, jak wyglądają realia walki z pandemią koronawirusa SARS-CoV-2. Młoda fotoreporterka dokumentowała sytuację w szpitalu w Tychach, a nam opowiedziała o realizacji tego materiału.
Niedawno pokazywaliśmy, jak sytuacja wygląda w szpitalu w Lublinie, gdzie fotografował Jacek Szydłowski. W Tychach - gdzie też jest szpital jednoimienny - z aparatem wybrała się fotoreporterka Wiktoria Kot, która dokumentowała wszystko dla Śląskiej Izby Lekarskiej.
Marcin Watemborski: Jak wspominasz pierwsze wejście do szpitala?
Wiktoria Kot: Szpital [MEGREZ, przyp. red] został przekształcony w jednoimienny, a leczeni są w nim pacjenci chorzy na COVID-19. Pracę personelu medycznego wspierają także młodzi wolontariusze.
Wejście do szpitala jednoimiennego było dla mnie jak wkroczenie w czarną dziurę. Sama nie wiedziałam, czego się spodziewać, a miałem same najgorsze wizje ukształtowane w dużej mierze przez informacje i media społecznościowe.
Jak przygotowałaś się do realizacji?
Przyznam, że wykonanie tego fotoreportażu wiązało się dla mnie z dużą dawką niepokoju i dużych emocji, ponieważ tak, jak większość, byłam zamknięta od marca w domu – pracowałam i studiowałam zdalnie, a większość informacji dostarczały mi media.
Kilka dni przed wykonaniem reportażu napisałam do znajomego reportera, który fotografował krakowski szpital w dobie pandemii, próbując dowiedzieć się, jak to wygląda. Dostałam kilka rad, które okazały się pomocne.
Co najbardziej zapadło ci w pamięć?
Na początku założenie kombinezonu wydawało się ciekawą przygodą, jednak po kilku minutach ciało zaczęło odczuwać dyskomfort sztucznego materiału i ciepło. Przykładanie aparatu do przyłbicy i gogli, by spojrzeć przez wizjer, było dziwnym doświadczeniem.
Samo przebywanie na oddziałach wśród chorych, którzy byli zdolni się poruszać i rozmawiać nie napawało strachem, ale największe wrażenie robiła cisza na Oddziale Intensywnej Terapii, gdzie leżeli chorzy pod respiratorami.