3 zoomy Sigmy i 15 dni. Więcej obiektywów mi nie trzeba!

3 zoomy Sigmy i 15 dni. Więcej obiektywów mi nie trzeba!
Źródło zdjęć: © © Michał Gałczyński
Michał Gałczyński

14.08.2019 12:40, aktual.: 26.07.2022 15:40

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przez 15 dni intensywnego fotografowania sportów ekstremalnych miałem okazję poznać dobrze trzy obiektywy ze stajni Sigmy. Były to kolejno Sigma A 14-24 mm f/2.8, Sigma A 24-70 mm f/2.8 i Sigma S 70-200 mm f/2.8. To trio w zadaniach reporterskich spisuje się wyśmienicie i zdało egzamin.

Muszę się przyznać, że zachowałem się troszeczkę nieodpowiedzialnie. Postanowiłem na dwa ważne dla mnie zlecenia postawić tylko na testowane szkła. Dla zabezpieczenia wziąłem moje ulubione 35 mm f/1.4, ale miało służyć tylko i wyłącznie jako szkło ratunkowe. Czy był dreszczyk emocji? Oczywiście! Ale wiecie co? Opłaciło się! Klienci byli zadowoleni, a ja wróciłem z wieloma udanymi kadrami.

Obraz
© © Michał Gałczyński

Sigma A 14-24 mm f/2.8

Sigma bardzo stara się o to, by ich obiektywy prezentowały się dobrze. I muszę przyznać, że udaje im się to. Sigma A 14-24 mm f/2.8 to obiektyw, który wygląda profesjonalnie (z resztą można to samo powiedzieć o reszcie obiektywów, które testowałem), ale przy tym jest elegancka. Obiektyw sprawia wrażenie pancernego, ale przy tym jest odpowiednio precyzyjny. Pokrętła działają z przyjemnym oporem, suwak zmiany ustawień AF jest łatwy do odnalezienia. Za pancerność niestety trzeba płacić - obiektywy, które testowałem i tyczy się to też 14-24 mm są ciężkie i dość duże. Po całym dniu zdjęciowym czuć je w plecach. Miłym dodatkiem w tym obiektywie jest zintegrowana osłona przeciwsłoneczna, która poza niwelowaniem blików chroni duże i wypukłe szkło przedniej soczewki.

Sigma A 14-24 mm f/2.8 może pochwalić się szybkim i precyzyjnym AF. Głębia ostrości jest tutaj dość duża, co na pewno ułatwia prace układowi AF. Mimo to przy otwartej przysłonie da się uzyskać bardzo ładny bokeh i ciekawą plastykę. A propos plastyki - to szkło daje piękny obrazek. Mimo szerokiego kąta widzenia szkło zachowuje piony, bokeh jest bardzo ładny i miękki natomiast obiekty w polu ostrości są bardzo ostre. Trudno złapać refleksy, ale jeśli już się pojawią, dodają uroku zdjęciu.

Obraz
© © Michał Gałczyński

Jeśli potrzebujesz bardzo szerokiego kąta, nie interesują cię zniekształcenia i zabawa perspektywą jaką dają szkła typu rybie oko to powinieneś wybrać Sigmę A 14-24 mm f/2.8. Zastosowań dla tego szkła można szukać zarówno w fotografii sportowej, architekturze jak i ulicznej reporterce. Łatwo kontrolować poziom zniekształceń, a ciekawa plastyka i celny, szybki AF są na pewno mocną stroną tego obiektywu. Należy zwrócić uwagę na wagę obiektywu - jeśli masz problemy z kręgosłupem albo zależy ci na odchudzeniu twojego zestawu foto, warto zastanowić się nad alternatywami.

Sigma A 24-70 mm f/2.8

Obiektyw, z którym mam największe problemy w tym zestawieniu. Najczęściej przypinałem go do swojego body, był najbardziej uniwersalny z całego trio i bez wątpienia spisywał się, jako "szkło codzienne" jednak sprawiał mi problemy.

Sigam A 24-70 mm f/2.8, jak pozostała dwójka, jest wykonany bardzo starannie, wygląda elegancko i profesjonalnie. Przełączniki funkcji AF i stabilizacji obrazu są pod ręką i łatwo na nie trafić, wszystkie pierścienie i przełączniki pracują z przyjemnym oporem i są precyzyjne. Obiektyw w porównaniu ze swoja konkurencją spod znaku Canona i Tamrona jest nieco mniejszy, waga to ponad 1 kg.

Obraz
© © Michał Gałczyński

Fajną opcją jest możliwość doostrzania manualnie przy włączonym AF (również w trybie ciągłym), choć nie będziecie z tej opcji korzystać zbyt często - autofokus działa pewnie i precyzyjnie nawet przy gorszym oświetleniu - jeśli akurat nie strzeli focha. Obiektyw jest stabilizowany, co zdecydowanie ułatwia pracę w gorszych warunkach oświetleniowych i różnicę między włączoną, a wyłączona stabilizacją po prostu czuć.

Nie wiem czy to kwestia konkretnego egzemplarza czy współpracy z body Canon EOS 5D Mark III, ale przez całe dwa tygodnie użytkowania spotykałem się z tym, że obiektyw zachowywał się w konkretnych sytuacjach dość dziwnie. Zaraz po włączeniu lub wybudzeniu z trybu uśpienia autofokus nie działał praktycznie wcale, a obraz w wizjerze drgał. Słyszałem też stukanie w komorze lustra. Po jakiś trzech, czterech sekundach problem znikał i autofocus pracował bez zastrzeżeń. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy to wada całej serii czy konkretnego “słoika”, ale straciłem przez to kilka fajnych sytuacji.

Obraz
© © Michał Gałczyński

Zakres ogniskowych, jakie pokrywa obiektyw jest wręcz idealny. Nic dziwnego, że jasne obiektywy 24-70 mm cieszą się taką renomą wśród profesjonalnych reporterów. Uniwersalności Sigmie nie można odmówić - spisywała się zarówno, gdy trzeba było podejść dość blisko, jak i w portrecie, czy akcjach, które działy się spory kawałek ode mnie. Jako wół roboczy, który ma uchwycić akcję, trafić w punkt z ostrością spisywał się idealnie. Jednak zoom ma też swoją wadę - w szerszych zakresach ostrość na bokach kadru nie zachwyca. Nie ujęła mnie też plastyka - była poprawna, na pewno ciekawsza niż w kitowych zoomach, ale spodziewałem się dużo przyjemniejszych odczuć. Tutaj jest po reportersku - surowo, konkretnie wręcz sterylnie.

Sigma A 24-70 mm f/2.8 jest bardzo dobrym reporterskim wołem roboczym. Celny AF i stabilizacja obrazu są jego mocnymi punktami. Rozmiary są zbliżone do konkurencji, ale z przewagą dla Sigmy. Do tego konstrukcja daje pewność tego, że obiektyw zniesie z nami bardzo wiele. Zakres ogniskowych jest naprawdę uniwersalny i pozwala znaleźć zastosowanie dla tego obiektywu w większości fotograficznych sytuacji. Nie bez powodu był to najczęściej używany przeze mnie obiektyw.

Ma swoje wady, o których wspominałem wyżej i na pewno dla kogoś, kto szuka oryginalności i charakterystycznej plastyki obrazu nie będzie to wymarzone szkło. Natomiast dla tych, co ponad artyzm biorą niezawodność, solidność i uniwersalność może to być idealny obiektyw.

Sigma S 70-200 mm f/2.8

Kocham ten obiektyw. Najdłuższy i najbardziej wyspecjalizowany obiektyw, jaki miałem możliwość testować stał się moim ulubionym. I mimo tego, że używałem go zdecydowanie najrzadziej z całego trio, to za każdym razem trzymając go w rękach miałem szeroki uśmiech na twarzy.

Obiektyw jest elegancki, wygląda profesjonalnie, jest starannie zaprojektowany i wykonany. Znajdziecie na nim masę przełączników, jednak poznanie ich i późniejsze odnalezienie nie sprawia problemów. Wszystko chodzi pewnie i precyzyjnie. Obiektyw przed pierwszym użyciem dobrze jest podłączyć do urządzenia o nazwie Sigma Dock, aby dostosować go do swoich potrzeb. Możliwości jest tutaj bardzo dużo. Możecie wybierać w rodzajach pracy stabilizacji obrazu, zakresie pracy autofocusa oraz obu tych parametrach razem - wybierając opcję C ("Custom").

Obraz
© © Michał Gałczyński

Na pochwałę zasługuje też konstrukcja gniazda umożliwiającego podpięcie obiektywu do monopodu lub statywu. Bardzo wygodna blokada w formie dużej śruby, którą bez problemu obsłużycie w rękawiczkach i możliwość ustawienia konstrukcji w dowolnej pozycji zasługuje na pochwałę. Niestety jest to integralna część obiektywu i nie można jej zdjąć, co na pewno przekłada się na wagę i rozmiary. Warto też pochwalić głęboki tubus osłony przeciwsłonecznej z bardzo wygodną blokadą.

Podobnie jak przy Sigmie A 14-24 mm f/2.8, będę narzekał na rozmiary i wagę obiektywu. To naprawdę duży i ciężki słoik. Obiektyw waży 1800 gramów, co w połączeniu z moim Canonem EOS 5D Mark III, który z gripem i dwoma bateriami waży dobrze ponad kilogram, daje w kość.

Obraz
© © Michał Gałczyński

Praca AF jest tutaj na najwyższym poziomie, niezależnie od warunków oświetleniowych. Było celnie, precyzyjnie i szybko. Szybkość AF można zwiększyć odcinając część skali, jaką musi pokonać autofocus. Można skorzystać z predefiniowanego ustawienia FULL/ 3m- ∞ albo dostosować to w funkcjach dostępnych w Sigma Dock i skorzystać z przełącznika Custom. Pracę z obiektywem ułatwia też stabilizacja obrazu - można zmienić jej pracę z pełnej 4-osiowej na 2-osiową (góra - dół), która ułatwia panning.

Pokochałem ten obiektyw za jego plastykę. Tutaj zyskamy naprawdę ładny bokeh, ale i bardzo przyjemny obrazek. Jak zawsze przy omawianiu artystycznych odczuć ciężko je precyzyjnie opisać. Ostrość jest porównywalna do najlepszej brzytwy twojego barbera, natomiast to, co nie znajduje się w jej zasięgu ginie w przyjemnym rozmyciu.

Obraz
© © Michał Gałczyński

Simga S 70-200 mm f/2.8 to obiektyw, z którym najbardziej się zaprzyjaźniłem. Czy jest duży, ciężki i niewygodny? Tak. Czy będziecie musieli dla niego przearanżować swój fotoplecak? Zdecydowanie tak. Czy będziecie obolali po całym dniu noszenia go na szyi? Oczywiście. Ale będziecie za nim tęsknić, gdy tylko odepniecie go od swojego body.

To drogie i specjalistyczne szkło, jednak warto wydać na niego równowartość Passata B6 w full opcji. Plastyka obrazu, doskonały AF, uszczelniana konstrukcja, wyważenie szkła i opcje personalizacji jego parametrów... mógłbym wymieniać za co kocham ten obiektyw przez dobrą godzinę. Żałowałem, że musiałem oddać to szkło.

Podsumowanie

Dziękuję Sigma Foto Polska za udostępnienie mi tych trzech obiektywów na testy. Pół miesiąca, które z nimi spędziłem było bardzo fajną fotograficzną przygodą. Obawiałem się, że całkowita przesiadka na te trzy zoomy zmieni mój workflow i odbije się na jakości moich zdjęć. Było wręcz odwrotnie! Obiektywy były jak ninja - niezauważalne, pewne i ostre.

Nie były jednak pozbawione wad - najbardziej uniwersalny zoom przy 24 mm jest nieostry na brzegach i pozbawiony wyrazu w swoim obrazku. Sigma A 14-24 mm f/2.8 jest duża i ciężka, podobnie jak Sigma S 70-200 mm f/2.8. Jednak patrząc szerzej, na pracę z całą trójką, mogę spokojnie polecić każdemu profesjonaliście. Mając trzy obiektywy w plecaku możecie wykonać każde zlecenie, nie ważne, czy będzie to dynamiczny reportaż sportowy, architektura lub ślub.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Komentarze (0)