Wszyscy jesteśmy ojcami fotografii?

Wszyscy jesteśmy ojcami fotografii?

Niépce, Widok z okna w Le Gras, 1826 / Wikimedia Commons
Niépce, Widok z okna w Le Gras, 1826 / Wikimedia Commons
Piotr Dopart
02.09.2011 11:00, aktualizacja: 01.08.2022 14:32

Proponując w ubiegłym tygodniu cztery etapy procesu twórczego, obiecałem, że zatrzymamy się na punkcie drugim, czyli proporcji pomiędzy inspiracją a oryginalnym pomysłem. Zapraszam więc do wspólnego zastanowienia się nad tą kwestią, a przy okazji do polemiki na temat prac Mistrzów Fotografii.

Proponując w ubiegłym tygodniu cztery etapy procesu twórczego, obiecałem, że zatrzymamy się na punkcie drugim, czyli proporcji pomiędzy inspiracją a oryginalnym pomysłem. Zapraszam więc do wspólnego zastanowienia się nad tą kwestią, a przy okazji do polemiki na temat prac Mistrzów Fotografii.

Na wstępie trzeba doprecyzować znaczenie zastosowanych terminów. Rozmawiając o inspiracji, proponuję trzymać się definicji zamieszczonych w Słowniku Języka Polskiego wydawnictwa PWN. Podaje on, że inspirację można rozumieć zarówno jako "natchnienie, zapał twórczy", jak i "wpływ wywierany na kogoś, sugestię" - na potrzeby tego tekstu skupmy się na tym drugim znaczeniu.

"Słownikowa" inspiracja jest niezbędnym etapem tworzenia, jednak błędem byłoby utożsamianie go ze stanem uniesienia, niemal opętania przez jakąś ideę. Inspirowanie się to w rzeczywistości bardzo żmudny proces wykonywania niemal pracy naukowej, śledzenia wszystkiego tego, co zostało już powiedziane na jakiś temat. Podobnie jak w przypadku pracy badawczej wymaga to pewnych umiejętności, zaangażowania i czasu. Dlatego też za bezzasadne uważam krytyczne komentarze na temat najdroższego zdjęcia Henriego Cartiera-Bressona, które padły przy okazji jego sensacyjnej sprzedaży na aukcji.

Często pojawiająca się teza, że zdjęcie winno mówić samo za siebie, jest o tyle błędna, że prace prekursorów w wielu dziedzinach sztuki powstawały w określonym kontekście historycznym, który był w pełni zrozumiały dla współczesnych artyście. Obecnie zaś jego nieznajomość uniemożliwia docenienie nakładu pracy i myśli kryjącej się za daną fotografią. Sporne zdjęcie - Hyères, France, 1932 - może kojarzyć się z setkami zdjęć z gatunku street photo, umieszczonych na portalach internetowych gromadzących artystów. Czy jednak oznacza to, że należy traktować je równoważnie?

"Hyères, France, 1932", Henri Cartier-Bresson, 1932; (c) Henri Cartier-Bresson/Magnum Photos
"Hyères, France, 1932", Henri Cartier-Bresson, 1932; (c) Henri Cartier-Bresson/Magnum Photos

Przeanalizujmy. Autor wykonał zdjęcie jeszcze przed II wojną światową za pomocą dostępnych mu narzędzi, w tradycyjnej technice analogowej. Fotografia była opracowana koncepcyjnie w najdrobniejszych szczegółach, a wszystkie jej elementy znajdują się na swoich miejscach, choć nie była ona pozowana. Zamiast pójść na łatwiznę i załatwić modela, autor czekał wiele godzin na rowerzystę, wiedząc tylko, że będzie on przejeżdżał tą trasą, jak co dzień.

Efektem metody [Cartiera-Bressona](http://fotoblogia.pl/search/?q=Cartier Bresson) była uchwycona ulotność powtarzalnej chwili w kontraście z niewzruszonym miejskim otoczeniem - esencja fotografii ulicznej. Czy to samo można powiedzieć o wypstrykanej w trybie seryjnym pojedynczej klatce, którą udało się uchwycić, kiedy już wracało się nieżwawym spacerkiem do domu, mając zapełnioną połowę ośmiogigówki? A czy fakt, że umiemy ładnie sfotografować dach, oznacza, że jesteśmy lepsi niż Joseph Nicéphore Niépce?

Wtórność i skłonność do papugowania już same w sobie stanowią problem, jednak najgorszym grzechem jest postawa, którą można streścić dialogiem z brodatego dowcipu:

- Co jest: gorsze, niewiedza, czy ignorancja?
  • Nie wiem i mam to w [miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę].

Jak więc nie popełniać niezamierzonego plagiatu, czyli eksploatowania cudzego pomysłu bez oddania należytego hołdu autorowi? Przede wszystkim nauczyć się czerpania inspiracji od prekursorów w danej dziedzinie. Owszem, wymaga to pasji, która pozwoli wyślęczeć długie godziny nad albumami fotograficznymi i podręcznikami historii (sic!), ale przede wszystkim pokory. Ta ostatnia umożliwi zrozumienie, że wyżej tyłka nie podskoczymy i nie odkryjemy na nowo Ameryki. Ta pierwsza zaś... że nie przestaniemy próbować (;

Do dyskusji nad konkretnymi sposobami na znalezienie inspiracji zapraszam już niedługo, w międzyczasie zaś zachęcam do dyskusji. Czy macie jakieś wzorce, które stanowią dla Was źródło tematyki lub stylu zdjęć? Kto wpłynął na Was najbardziej?

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)