Aparat to nie tylko dobry obrazek na wysokiej czułości!

Aparat to nie tylko dobry obrazek na wysokiej czułości!

Aparat to nie tylko dobry obrazek na wysokiej czułości!
Jakub Kaźmierczyk
12.01.2017 14:41, aktualizacja: 26.07.2022 18:40

Od długiego czasu przeglądam różnego rodzaju fora internetowe, komentarze na serwisach fotograficznych czy grupach na Facebooku. Konkluzja najczęściej jest taka - aparat jest tak dobry, jak jego zdjęcia na wysokiej czułości. Prawda w tej sprawie jest jednak o wiele bardziej złożona.

Na rynku mamy przeróżne aparaty - kompakty, kompakty premium, bezlusterkowce, lustrzanki czy coraz bardziej popularne smartfony fotograficzne. Dla tych mniej obeznanych wyznacznikiem jakości aparatu była zawsze liczba megapikseli. 20 milionów w aparacie za 500 zł? Żaden problem! Ważne, żeby na pudełku było napisane wielkie 20 Mpix, aparaty rozchodziły się jak świeże bułeczki, a promotorzy tylko podawali urządzenia z marketowych półek. Tak było jeszcze kilka lat temu, kiedy smartfony nie miały tak dobrych aparatów.

Dziś jednak, i obserwuję to od kilku lat, ci bardziej obeznani oceniają aparat przez pryzmat jego pracy na wysokich czułościach

Często jedynym wyznacznikiem jakości całej konstrukcji jest liczba punktów w rankingu DxO czy porównywanie zdjęć scenki testowej na dpreview.com. Co tam autofokus, co tam funkcje dodatkowe, co tam ergonomia - więcej ISO! Potem się okazuje, że Nikon D3300 jest porównywany do Olympusa OM-D E-M1 Mark II czy Panasonika Lumix GH4 - w końcu jakość obrazu na wysokim ISO jest podobna. W konfrontacjach na forach - „Ludzie pomóżcie - co mam kupić, Canona EOS 6D czy 7D Mark II" najczęściej, bez pytania o typ fotografii, pada wiele odpowiedzi w stylu „bierz 6D, ma lepsze ISO". Nikt nawet nie wspomni o tym, że 6D oferuje 4.5 kl./s, a układ AF ma JEDEN punkt krzyżowy. EOS 7D Mark II śmiga aż miło, wali 10 kl./s, a autofokus ciągły działa tak, że niemal każde zdjęcie jest ostre w punkt.

Nikon D5 to jeden z najlepszych aparatów na rynku - jest szybki, uszczelniony, pancerny i oferuje rewelacyjną jakość obrazu. Niestety za sam korpus przyjdzie nam zapłacić 26 000 zł.
Nikon D5 to jeden z najlepszych aparatów na rynku - jest szybki, uszczelniony, pancerny i oferuje rewelacyjną jakość obrazu. Niestety za sam korpus przyjdzie nam zapłacić 26 000 zł.

Tak, 7D Mark II ma gorsze wysokie ISO od 6D, a E-M1 Mark II ma gorsze wysokie ISO od np. Sony A7 II. To tylko dwa proste przykłady, których mógłbym znaleźć znacznie więcej w każdej marce. Pewnie ta zasada sprawdziłaby się równie dobrze w Nikonie D500 i D610 czy D750.

Jednak ludzie zapominają, co cechuje te wszystkie aparaty. Oczywiście niemal bezkonkurencyjne będą tutaj Nikon D5 czy Canon EOS-1D X Mark II, bo one prócz rewelacyjnego, wysokiego ISO, będą szybkie, mocne i w ogóle naj (no, może prócz dużej liczby megapikseli). Problem pojawi się w momencie, kiedy trzeba będzie wydać na nie grubo ponad 20 000 zł. Wtedy musimy kombinować.

Za nic nie jestem w stanie dojść do tego, dlaczego taka masa fotografów patrzy na aparaty głównie przez pryzmat pracy na wysokich czułościach

Przecież nie wszyscy robią śluby, gdzie dobre, wysokie ISO, rzeczywiście się przydaje. A gdzie ocena pozostałych funkcji aparatu? Nagle nikt nie mówi nic o szybkostrzelności - wspomniane 7D Mark II czy Nikon D500 robią 10 kl./s, natomiast E-M1 Mark II - 18 kl./s. Kupujemy takie 6D, idziemy robić zdjęcia sportowe czy innych szybkich akcji. Co się okazuje? Mamy czysty obrazek na ISO 3200, ale nieostry z pominiętymi momentami - w końcu 6D wyprodukuje nawet 4-krotnie mniej zdjęć niż opisane aparaty.

Co ciekawe, ze zderzenia z błotem D5500 wyszedł bez szwanku.
Co ciekawe, ze zderzenia z błotem D5500 wyszedł bez szwanku.

Weźmy taki aparat w podróż - tanie pełne klatki uszczelnień właściwie nie mają, pozostali „konkurenci” jak najbardziej. Bardzo prosty przykład z życia wzięty: jesteśmy na wyjeździe prasowym do Tajlandii, Krzysiek Patrycy z Foto-Kuriera fotografuje z łodzi. Nagle przychodzi większa fala, obryzguje D5500, w aparacie przestają działać przyciski. Na wyjeździe było kilkanaście aparatów, więc szybko znalazł zastępstwo, ale aparat odzyskał sprawność dopiero po naprawie w Polsce. Co prawda D5500 to nie tania pełna klatka, ale wspomniane 6D czy D610 jakoś super uszczelnione nie są.

Podobne przykłady mogę mnożyć i mnożyć. Żeby była jasność - nie wieszam psów na 6D czy D610, bo to naprawdę świetne aparaty z dobrym wysokim ISO. Problemem jest jednak podejście wielu czytelników, którzy oceniają aparat jako całość tylko przez pryzmat jakości obrazka na wysokich czułościach, nie patrząc na inne funkcje. Wybór w końcu będzie oczywiście zależał od fotografa, który musi zrobić rachunek zysków i strat, decydując się na zakup - mówię tu głównie o aparatach za 5-9 tys. zł. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę, że nie każdy potrzebuje „low light monstera", a woli dobre uszczelnienia, świetny AF czy rewelacyjną stabilizację. Ocena aparatu tylko w odniesieniu do wysokiego ISO jest niemal tak samo błędna, jak wybór przez liczbę megapikseli.

Podobnie jest zresztą z obiektywami

Znów dla wielu osób ocena obiektywu ogranicza się do spojrzenia na ogniskową i jasność. Potem czytam porównania, że ponad 20-letni Canon 85 mm f/1.8 USM będzie tak samo dobry, jak nowy Zeiss Batis 85 mm f/1.8. W końcu ogniskowa i światło się zgadza, więc po co płacić ponad 5000 zł? Co tam, że Canon ma tak potężne aberracje chromatyczne na otwartej przysłonie, nie?

Porównując przysłonę i ogniskową, Zeiss Batis ma te same parametry, co Canon 85 mm f/1.8. To jednak zupełnie inna liga.
Porównując przysłonę i ogniskową, Zeiss Batis ma te same parametry, co Canon 85 mm f/1.8. To jednak zupełnie inna liga.

Albo porównanie nowego Olympusa 25 mm f/1.2 PRO do Canona 50 mm f/1.8 - przecież obrazek będzie podobny. Nikt już nie spojrzy na to, że wspomniany Canon rozsypuje się w drobny mak po upadku z pół metra, jest nieostry na otwartej przysłonie, a cała konstrukcja optyczna ma 6 elementów w porównaniu do 19 we wspomnianym Olympusie, który wad optycznych jest prawie pozbawiony. Jak wrzucimy zdjęcie na fejsa, będzie wyglądało podobnie jak z 6D i 50 mm f/1.8. Dobrze, ale tu znów zaczynają się schody w postaci innych właściwości, wynikających z zupełnie odmiennej konstrukcji szkieł, zarówno optycznej jak i samego korpusu. Czy twierdzę jednak, że tanie 50 mm f/1.8 do systemu Canona czy Nikona są złe? Nie! To bardzo potrzebne w tych systemach szkła, amatorskie, ale rzeczywiście dające przyjemny obrazek. Tylko że to zupełnie inna liga. Tu po raz kolejny wracamy do dobierania sprzętu do swoich potrzeb - jeśli godzę się na gorszą jakość obrazu i wykonania, to kupuję tanie szkła. Jeśli zależy mi na dobrej jakości obrazu i świetnym wykonaniu, biorę droższe, ale nie powinienem ich porównywać jak równego z równym.

Tu mogę przytoczyć jeszcze jeden chwytliwy temat - komputerów. MacBooki są bardzo krytykowane za wysoką cenę. Oceniane są jednak najczęściej przez pryzmat procesora, pamięci RAM, ewentualnie karty graficznej i dysku. Nie ma co ukrywać - za MacBooka płacimy jakieś 20-30 proc. więcej niż za laptopa Lenovo czy Della, który będzie miał podobne parametry. Tylko znów ludzie nie patrzą na wszystko inne - wykonanie, touchpad, baterię, złącza Thunderbolt czy chociażby ekran, który w komputerach Apple'a jest często znacznie lepszy niż u konkurentów.

Dla wielu osób kupno MacBooka to niczym nieuzasadniona fanaberia.
Dla wielu osób kupno MacBooka to niczym nieuzasadniona fanaberia.

Poraża mnie zamknięcie wielu ludzi na różne inne parametry niż opisane powyżej

Na produkty należy patrzeć jako całość, a nie tylko wybrane funkcje, które są najłatwiejsze do zmierzenia. Nie twierdzę, że 7D Mark II jest lepszy od 6D czy na odwrót. Podobnie z innymi przytoczonymi przykładami - to po prostu różne konstrukcje dedykowane różnym osobom. W gruncie rzeczy nie ma na rynku aparatów bezkonkurencyjnych - Canon EOS 5Ds R lepiej sprawdzi się w fotografii produktowej niż EOS-1D X Mark II, ale we wszystkich innych aspektach „jedynka” będzie lepsza. Mówimy tu jednak o bardzo wysokiej półce cenowej, a problem leży głównie w segmencie aparatów za 5-9 tys. zł, w której zawsze musimy zgodzić się na jakiś kompromis. Jak mówi Bogusław Linda, reklamując Renault, „kompromis zawsze pozostawia niedosyt”.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)