NFT i kryptosztuka, czyli jak trzepać Bitcoiny na plikach w blockchainie

Ostatnio bardzo popularnym tematem stałą się kryptosztuka. Wielu fotografów i artystów cyfrowych widzi sens w sprzedawaniu tokenów NFT do plików JPEG wraz z certyfikatem autentyczności. Taki zarobek skraca drogę dotarcia do klienta, a na dodatek nie trzeba się ruszać z domu. Oto rynek cyfrowej sztuki.

NFT i kryptosztuka, czyli jak trzepać Bitcoiny na plikach w blockchainie
Marcin Watemborski

Co to jest kryptosztuka i tokeny NFT?

Kryptosztuka jest formą dzieła sztuki, które nie istnieje fizycznie, a jedynie cyfrowo. Może być ona zapisana w formie pliku, który został zakodowany w blockchainie zupełnie tak, jak ma to miejsce w przypadku kryptowalut. Innymi słowy – kryptosztuka nie ma swojego określonego miejsca na konkretnym dysku twardym, serwerze czy czymś innym – ona po prostu jest w internecie.

Ostatnio pisaliśmy o przypadku, gdy kryptodzieło sztuki w formie hologramu trafiło na aukcję oraz innym, gdy plik JPEG został sprzedany za ponad 69 milionów dolarów. Te dwa przypadku pokazują, że rynek cyfrowej sztuki ma wzięcie i może być wartym inwestycji, a przynajmniej na tę chwilę. W pierwszym artykule wspominaliśmy, że specjaliści przestrzegają przed ekscytacją, która lada chwila może się skończyć.

Co do kryptodzieł sztuki jeszcze – sama nazwa również nawiązuje do kryptowalut, którymi często płaci się za transakcję. Aukcje internetowe pozwalają przeważnie na uiszczenie należności w Bitcoinach lub Etherneum.

Pewnie zastanawiacie się, jak można zyskać dostęp do kryptosztuki. Ta kwestia wymaga posiadania tokenu NFT, czyli non-fugible token. Jest to forma internetowego klucza, a dokładnie cyfrowy zapis wirtualnej transakcji w blockchainie, który certyfikuje nasze posiadanie danego dzieła. Każda osoba z przypisanym do siebie NFT ma niejako dowód tego, że jest właścicielem jakiejś części internetu, w tym przypadku – kryptodzieła sztuki.

Warto wiedzieć również, że blockchain to taka "niekończąca się opowieść" w internecie, która zawiera zapisy przeróżnych informacji. Dzięki temu, że jest non stop modyfikowana i dopisywane są nowe fragmenty, zakodowanie w niej pofragmentowanych danych daje poczucie bezpieczeństwa. Tylko osoba posiadająca odpowiedni klucz, który zespoli dane w całość, może je odczytać. Tym kluczem jest token NFT.

Tokenizacja – czy to trudne?

Odpowiedź jest krótka i prosta – nie. Cały proces tokenizacji polega na wgraniu pliku na rynek NFT, który istnieje w blockchainie. Wymaga on posiadania portfela na kryptowaluty i możliwości operowania nimi, ponieważ za kryptodzieła sztuki płaci się właśnie nimi.

Działa to następująco. Plik z naszego komputera wgrywamy za pośrednictwem przeznaczonej do tego strony, weryfikujemy naszą tożsamość oraz charakter dzieła. Potrzebne są informacje na temat tego, czy zdjęcie jest oryginałem czy powstało jego kilka wersji. Co więcej – na NFT można nałożyć coś w rodzaju procenta od odsprzedaży. Innymi słowy – za każdym razem, gdy ktoś sprzeda pierwotny token NFT dalej, my otrzymamy za to określony przez nas procent od transakcji.

Po to, by kupić token NFT, musimy mieć wspomniany wcześniej portfel i kryptowalutę, którą operuje dany blockchain. Są jednak opcje dla osób nieposiadających takowych – jednym z takich rynków jest Bitski. Największymi natomiast są: Rarible, OpenSea oraz KnownOrigin, gdzie legalnie można licytować różne NFT.

Zalety i zagrożenia handlu NFT

Ogromną zaletą rynku NFT i kryptosztuki jest dostępność. Sprzedażą można zarządzać z każdego miejsca na Ziemi i nie martwić się o to, że nie zdążyło się polecieć do drukarni i odebrać odbitkę. Wszystkie transakcje odbywają się w czasie rzeczywistym – ktoś kupi naszą cyfrową pracę, my dostajemy kasę i wszyscy są szczęśliwi.

Minus to przede wszystkim wejście na rynek NFT. Do niektórych dużych rynków, jak Super Rare czy Nifty Gateway, trzeba mieć zaproszenie i być uznanym na świecie twórcą. Tam sprzedają tylko najlepsi. Wchodząc na mniejsze rynki ryzykujemy tym, że poniesiemy koszt naszych ofert i członkostwa, a nikt nie kupi naszych prac i po prostu będziemy stratni.

Zagrożeniem wydają się też cykle życia kryptosztuki. Tak samo jak na rynku fizycznych dzieł sztuki – raz coś jest modne, a za chwilę kompletnie passé. To, czy wbijemy się w panujący trend, a nasze zdjęcia komuś przypadną do gustu, to wielka niewiadoma. Handel NFT można porównać do gry na giełdzie – potrzebne jest rozeznanie popytu i podaży, ocena rynku i celowanie do odpowiednik odbiorców.

Co z prawem autorskim?

Prawa autorskie osobiste są niezbywalne. To nie jest tak, że sprzedając NFT z konkretnym dziełem, tracimy do niego jakiekolwiek prawa. Na zawsze jesteśmy autorem danej pracy, a sprzedajemy jedynie jej cyfrową kopię z certyfikatem prawdziwości. To tak samo, jak kupienie kolekcjonerskiej odbitki jakiegoś zdjęcia, z tym, że mówimy o dobrze cyfrowym, a nie namacalnym.

Według wielu ekspertów, rynki kryptosztuki będą opłacalne dla małych, niszowych twórców, którzy operują poza mainstreamem. Może warto zaryzykować?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)