Zbudował wielki format, by robić zdjęcia "duchów". Zdjęcia są nie z tego świata

Markus Hofstaetter jest pasjonatem fotografii tradycyjnej. Sięgają po nieskomplikowaną konstrukcję zrobił własny aparat wielkoformatowy i wiedział dokładnie, do czego chce go wykorzystać. Jego bohaterami stały się "duchy", a właściwie fotografie wzorowane na nurcie spirytystycznym z XIX i XX wieku.

"Duch" i aparat.
"Duch" i aparat.
Marcin Watemborski

O tym, jak kiedyś wykonywano zdjęcia duchów podczas seansów spirytystycznych pisaliśmy kiedyś dość obszernie. Już na początku istnienia fotografii było to możliwe do zrealizowania podczas fotografowania. Nie potrzebna była ciemnia ani żadne zaawansowane techniki, ale o tym za chwilę.

Markus Hofstaetter kocha fotografię tradycyjną, zwłaszcza wielki format i technikę mokrego kolodionu. Konstrukcja aparatów wielkoformatowych jest dość prosta – to korpus z płytką mocującą z obiektywem, miech, matówka, miejsce na wsadzenie płyty z materiałem światłoczułym i opcjonalnie mechanizm pokłonów. Taki aparat można zbudować nawet z pudełka po butach, co w swojej twórczości udowodnił Rafcio Stępniak, którego prace prezentowaliśmy na łamach Fotoblogii kilka lat temu. Hoefstaetter poświęcił na to jednak trochę więcej czasu.

We build a Wet Plate Camera and Captured a Ghost (4K60 HDR)

Oprócz wykorzystania elementów, które znalazł w sklepie dla majsterkowiczów, Markus musiał zaprojektować i wydrukować kilka części na drukarce 3D. Dotyczyło to głównie tyłu aparatu, bo ten musiał umożliwiać bezproblemową obsługę. Po kilku próbach się udało, a system działa tak, że fotograf może robić zdjęcia bez usuwania matówki.

Wracając do fotografii spirytystycznej – ten termin został rozsławiony przez Williama H. Mumlera, który specjalizował się w fotografowaniu duchów. Amerykański XIX-wieczny artysta uchodzi raczej za dobrego rzemieślnika, niż faktycznie pobłogosławionego przez istoty zza światów artystę.

Zdjęcie "ducha".
Zdjęcie "ducha".

Mumler wykorzystywał technikę podwójnej ekspozycji, czyli naświetlał na jednej płycie dwa zdjęcia – jedno mogła być przygotowana chwilkę wcześniej, a drugie pochodziło z seansu lub odwrotnie. Efektem była obecność dwóch lub większej ilości osób na jednej fotografii, z czego jedna z nich była półprzezroczysta ze względu na uprzednio naświetlony fragment klatki. Wyglądała jak to, co współcześnie kojarzymy z duchami.

Aparat wielkoformatowy Hofstaettera został przystosowany do pracy z płytami wielkości 4x5” z wykorzystaniem standardowych kaset – nie ma większego problemu z ich zakupem w sieci, więc to spore ułatwienie. Podczas warsztatów fotograficznych, Markus wykonał kilka fotografii spirytystycznych, a efekt naprawdę wygląda jak wyjęty żywcem z XIX-wiecznej sesji z medium.

Konstrukcja tyłu aparatu Markusa.
Konstrukcja tyłu aparatu Markusa.

Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)