Mały może dużo - pokazujemy, jak wykorzystać flesz reporterski i uzyskać naprawdę ciekawe efekty
Kiedy ogromna moc lamp studyjnych w czasie sesji fotograficznej nie jest niezbędna, warto sięgnąć po małe flesze, które mogą zdziałać naprawdę wiele. Przekonajcie się sami.
W poprzednim artykule pokazałem Wam jak duża jest różnica mocy małych lamp reporterskich w porównaniu do ich większych braci, których używamy głównie w studiu. Jak widzieliście, mając lampę reporterską nie mamy szans na przebicie światła zastanego w słoneczny dzień. Z drugiej strony ciężko spodziewać się więcej po lampie, która zmieści się w kieszeni bojówek i zasilana jest czterema paluszkami.
Jednak tak mały flesz może z powodzeniem uzupełniać sesje zdjęciowe i być bardzo przydatny zarówno w studiu jak i w plenerze. Jest jeden warunek - musicie poznać jego zalety i nauczyć się ograniczeń. Na moją sesję wziąłem lampę Stroboss 60 o liczbie przewodniej 60. Zasiliłem ją czterema akumulatorkami Eneloop, a całość wyzwalałem systemem Navigator X. Zdjęcia robiłem Canonem 5D Mark III, więc mogłem w pełni wykorzystać systemy TTL i HSS.
Lampę umieściłem w uchwycie Reporter S-holder, a światło zmiękczałem białą parasolką. Zestaw zamocowałem na statywie Air 260, który dodatkowo dociążałem torbą z resztą sprzętu.
Co ważne, wszystko, czyli aparat z zestawem obiektywów, lampą i wyzwalaczami, zmieściło mi się do średniej wielkości torby Lowepro Classfield 200 AW. W drugiej ręce trzymałem statyw z uchwytem i parasolkę. Taki zestaw zajmuje niewiele miejsca, jest lekki i łatwy do przenoszenia. Można go bez większych przeszkód wozić na stałe w bagażniku auta dzięki czemu będzie zawsze pod ręką.
Miejsce
Jeśli znacie Wrocław, pewnie doskonale wiecie, że niedawno zostały otwarte bulwary nad Odrą w okolicach Politechniki. Bardzo lubię tamtędy biegać, więc zdecydowałem, że to miejsce będzie dobrze pasowało do naszych zdjęć. Dodatkowo obok mieliśmy nowoczesny budynek Politechniki Wrocławskiej, który również posłużył za tło. Potem podjechaliśmy jeszcze w okolice Opery i Parku Staromiejskiego, które również często umieszczam na moich zdjęciach.
Takie rozplanowanie miejsc pozwoliło mi na dokładne kontrolowanie światła. Mogłem skorzystać zarówno z zacienionych miejsc obok budynków czy drzew, jak również wyjść na pełne słońce przy boisku do siatkówki. Dodatkowo otrzymałem sporo różnych teł, dzięki czemu w 3 godziny, bo tyle zajęły mi całe zdjęcia, przywiozłem do domu dość zróżnicowany materiał.
Praca z lampą
Tak, jak pisałem na początku artykułu, po lampie systemowej nie spodziewałem się zbyt dużej mocy, dlatego nawet nie siliłem się na przebijanie słońca. Niemniej jednak doskonale wiedziałem, że wykorzystując opisany zestaw w słoneczny dzień, mogę ładnie wypełnić cienie. Dobrze widać to na zdjęciach powyżej. Iga, siedząc na piasku boiska do siatkówki, oświetlona była bardzo twardym światłem słonecznym, przez co na jej twarzy pojawiły się liczne, dość głębokie cienie. Stroboss 60 w takich warunkach jest w stanie je delikatnie wypełnić i z powodzeniem wykorzystałem tę możliwość. W tym miejscu najlepiej sprawdziłby się duży panel dyfuzyjny, ale przy prostych zdjęciach raczej nie będziecie zatrudniać całej ekipy, która Wam to wszystko rozstawi. Wprawdzie mówi się, że lampy reporterskie nie sprawdzą się w słoneczny dzień, w czym jest trochę racji, to z powodzeniem wypełnią cienie.
W tym ustawieniu umieściłem lampę z parasolką tuż obok, po prawej stronie. Dodatkowo, zoom palnika flesza ustawiłem na 20 mm tak, aby światło wypełniało całą, 110 cm parasolkę. Jeśli skorzystałbym z zoomu 200 mm, światło byłoby bardziej widoczne, ale twardsze i bardziej punktowe. Pojawiłby się tzw. hotspot, który opisałem w poprzednim artykule serii.
Lampa w pełni komunikuje się z nadajnikiem Navigator X. Z jego poziomu mogę przełączać tryb pracy z TTL na manualny, a także regulować kompensację ekspozycji czy sterować mocą. Obsługa sterownika jest niesamowicie prosta. Obok rolki znajdziemy trzy przyciski, które odpowiadają za zmianę kanału, grupy i trybu pracy. Do sparowania obydwu urządzeń wystarczy ustawić ten sam kanał. Lampa Stroboss 60 ma wbudowany nadajnik i odbiornik tego systemu, więc może działać zarówno jako lampa wyzwalana zdalnie, jak również sama może wyzwalać kolejne lampy pracujące w tym systemie. To bardzo wygodne, bo pracując w obrębie jednego systemu błysku, nie potrzebujemy dodatkowych, dołączanych akcesoriów.
Praca z modelką
Bardzo często dostajemy pytania o pracę z modelką. Doskonale pamiętam, kiedy zaczynałem swoją przygodę z fotografią. Wtedy współpraca z modelką to był chyba najcięższy orzech do zgryzienia. Tu nie ma jednego, dobrego rozwiązania. Wielu fotografów zaczyna od fotografowania swoich bliskich osób. To według mnie dobry sposób na przetestowanie szczegółów technicznych, ale do konkretnych zdjęć lepiej wziąć do współpracy osoby, które są w jakiś sposób związane z pozowaniem. Nie twierdzę, że żona to zła modelka, ale początkujący fotograf i modelka bez żadnego doświadczenia nie są najlepszym połączeniem.
Mnie zdarza się fotografować różne dziewczyny. Niektóre są bardziej, inne mniej doświadczone. Jednak niezależnie od tego, z kim przychodzi mi pracować, zawsze staram się spędzić kilkanaście minut na rozmowie z modelką. W jej trakcie tłumaczę, o jakie zdjęcia mi chodzi i czego oczekiwałbym od pozowania, ale niesamowicie ważne są też luźne tematy. Podczas takiej rozmowy jestem w stanie zobaczyć, jak wygląda modelka, jaką ma mimikę i tę wiedzę wykorzystuję podczas samych zdjęć.
Już wcześniej, podczas kontaktu mailowego czy telefonicznego, nakreślam pomysł, czasem wysyłam też różne inspiracje, z których modelka może się przygotować do zdjęć. W takiej współpracy najważniejsze jest zaangażowanie obydwu stron. Fotograf musi wiedzieć, jak zrobić zdjęcie, a modelka musi wiedzieć, jak pozować. Tak samo, jak fotograf przed sesją przygotowuje się technicznie, tak modelka powinna być przygotowana do pozowania.
Często początkujący fotografowie pytają nas, jak ustawić modelkę. W tym miejscu zawsze polecam przejrzenie magazynów modowych czy zdjęć inspirujących fotografów i przykładowe zdjęcia pokazać modelce. Dzięki temu modelka będzie wiedziała, czego od niej oczekujemy i po ustawieniu całej pozy, możemy zza obiektywu dawać delikatne wskazówki.
Ja zazwyczaj mówię dziewczynie, jaki robię kadr - czy umieszczam całą modelkę na zdjęciu, czy może od połowy ud, a może robię tylko portret. Następnie, zza obiektywu, mówię np. spójrz w obiektyw, głowa niżej, czy biodra delikatnie w lewo itd. To jednak tylko drobne poprawki do wcześniej wybranej pozy.
W tym miejscu najważniejsza jest komunikacja, ale również pewne doświadczenie fotografa i modelki. To pewne kwestie, których nie da się opanować po pierwszych zdjęciach, to po prostu trzeba wyćwiczyć. Nieraz jednak widziałem początkujących fotografów i początkujące modelki podczas różnych sesji. Fotograf skupiał się na aparacie i na tym, dlaczego nie wszystko działa tak, jak trzeba, a modelka stała jak kłoda, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Z mojego punktu widzenia, nic tak nie rozwija jak praktyka, ale z solidnym podłożem teoretycznym.
Fotograf powinien przesiedzieć godziny z całym sprzętem i poznać go od podszewki, modelka z kolei musi spędzić godziny przed lustrem, obejrzeć dziesiątki filmów na YouTube, żeby wreszcie dobrze wychodzić na zdjęciach. Jeśli zaangażowanie będzie po dwóch stronach, zdjęcia na pewno będą udane, a dalsze szlifowanie umiejętności odpłaci się coraz lepszymi zdjęciami.
Model Coco Rocha with 19 Jumping Poses
Polecam podesłanie modelce filmów modelki Coco Rocha, która jest dla mnie absolutnym autorytetem w kwestii pozowania.
W galerii powyżej dodałem zdjęcia zrobione z lampą i bez niej. Zachowałem przy tym tę samą ekspozycję i korekcje w Capture One. Oczywiście decydując się na zdjęcia bez lampy skorzystałbym z blendy i dobrałbym nieco inną ekspozycję, ale załączone przykłady dobrze pokazują, ile lampa wnosi do zdjęć.
A może nocą?
Lampy reporterskie świetnie sprawdzają się podczas pracy po zmierzchu. Ich niewielka moc przestaje być wadą, a zaczyna być zaletą, szczególnie, jeśli połączymy to z możliwością regulacji od 1/128 do 1/1 mocy. Podczas moich zdjęć rewelacyjnie sprawdziła się podczas fotografowania samochodu. Mimo że na zdjęciu widzicie serię błysków, całość zrobiłem przy pomocy tylko jednej lampy. Do tego zdjęcia wykorzystałem aparat Olympus PEN-F i skorzystałem z funkcji Live Composite. W porównaniu do klasycznego, długiego naświetlania, opisana funkcja, po ustawieniu bazowej ekspozycji, dodaje jedynie jaśniejsze partie, o ile takie pojawią się na zdjęciu. Dla przykładu, podczas robienia zdjęcia poniżej wykorzystałem bazową ekspozycję ISO 200, f/8, 1.6 s, a następnie obchodząc samochód, doświetlałem błyskiem z 1/16 mocy poszczególne elementy karoserii. Dzięki temu do zdjęcia dodawane były jedynie rozświetlone partie zdjęcia, bez dalszego naświetlania całej klatki.
Żeby na zdjęciu uwidaczniane były jedynie części samochodu ubrałem się na czarno tak, aby aparat nie zarejestrował jaśniejszych partii - np. białego t-shirtu, który pokazałby się na zdjęciu w formie białej smugi oplatającej samochód.
Do zrobienia takiego zdjęcia wystarczyło włączyć wspomniany tryb Live Composite, a następnie wykonać serię błysków, obchodząc samochód ze wszystkich stron. Zrobienie takich zdjęć zajęło mi łącznie około 20 minut, a jak widać, w porównaniu do zdjęć, których nie doświetlałem lampą, różnica jest bardzo znacząca.
Na koniec
Jak widzicie, wykorzystanie małych fleszy w plenerze może odpłacić się ciekawymi efektami. Najważniejsze to poznać ich wady i zalety, a następnie umiejętnie przenieść je na same zdjęcia. Jeśli odpowiednio dobierzecie miejsca i warunki oświetleniowe, w których będziecie fotografować, nawet tak małe lampy potrafią pokazać pazur. A co najważniejsze, taka lampa bez problemu zmieści się w torbie fotograficznej.