Chcieli mieć dobre ujęcia. Przypadkowo uratowali życie zbrodniarzowi
Gdy były premier Japonii, gen. Hideki Tojo, zobaczył przed domem Amerykanów, postanowił popełnić samobójstwo. Obecni na miejscu reporterzy nieświadomie uratowali mu potem życie.
Osiem dni po kapitulacji Japonii, 10 września 1945 roku, do drzwi generała Tojo zapukał amerykański korespondent wojenny Russell Brines. Japoński polityk i wojskowy – nie bez powodu nazywany przez aliantów Hitlerem Dalekiego Wschodu – był już wtedy zdecydowanie bardziej powściągliwy i oszczędny w słowach.
Następnego dnia były premier Japonii znalazł się na liście 39 osób, które miały zostać aresztowane na mocy nakazu wydanego przez amerykańskiego generała Douglasa MacArthura. Wykaz zawierał nazwiska tzw. zbrodniarzy wojennych klasy A.
Próby samobójcze
Amerykanie słusznie podejrzewali, że wielu przedstawicieli Gabinetu Pearl Harbor, jak nazywano były rząd Tojo, będzie próbowało popełnić seppuku lub inną formę honorowego samobójstwa. Alianci, chcąc uniknąć takich sytuacji, postanowili nie ujawniać listy podejrzanych o zbrodnie wojenne do momentu wydania nakazu aresztowania.
Mimo to kilka osób zdążyło odebrać sobie życie. Minister edukacji Kumihiko Hashida zabił się trzy dni po wydaniu nakazu aresztowania, zażywając cyjanek potasu. Podobnie postąpił minister zdrowia Chikahiko Koizumi, który 13 września popełnił seppuku. Niektórzy – jak minister wojny Korechika Anami – postanowili skończyć ze swoim życiem zaraz po tym, gdy cesarz Hirohito ogłosił 15 sierpnia 1945 r. kapitulację Japonii.
Tojo podjął próbę samobójczą 11 września, kiedy jego dom został otoczony przez Amerykanów, którzy przyszli go aresztować. Były premier Japonii strzelił sobie w klatkę piersiową, ale kula ominęła serce. Jak na ironię pistolet, z którego próbował się zabić, był wyprodukowany w USA.
Obstawiali, kiedy skona
Po wejściu do budynku oficer amerykańskiego wywiadu, John J. Wilpers Jr., zastał rannego Tojo siedzącego w fotelu. Gdy Japończyk odzyskał na moment przytomność, wycedził przez zęby: Chciałem umrzeć od miecza, ale pistolet musiał wystarczyć. Biorę odpowiedzialność za wojnę...banzai! Jego słowa przetłumaczył Amerykanom obecny na miejscu dziennikarz Toichiro Takamatsu z tokijskiej gazety Mainichi.
Próba samobójcza Tojo przyciągnęła amerykańskich korespondentów i fotoreporterów. Przedstawiciele prasy krzątali się przy nim, a nawet ustawiali mu głowę, by mieć jak najlepsze ujęcia. Zdjęcia rannego Japończyka wykonali m.in. fotoreporter Associated Press Charles Gorry oraz współpracujący z magazynem Yank sierżant George Burns, który założył po wojnie własną agencję fotograficzną. Cytowany przez magazyn TIME Clark Lee z agencji AP wspominał, że wraz z kolegami obstawiali jak szybko mała klatka piersiowa Tojo przestanie się ruszać.
Kilku reporterów pomogło przenieść generała na łóżko, po czym zaczęli robić kolejne zdjęcia. Nieświadomie uratowali mu w ten sposób życie. Amerykański medyk, który przybył potem na miejsce powiedział, że gdyby Tojo pozostał dłużej w pozycji siedzącej, krew wypełniłaby jego płuca, doprowadzając do zgonu.
Wycelował broń w stronę lekarza
Chociaż stan generała wydawał się poważny, Wilpers zmusił japońskiego lekarza Tamejmitsu Ebarę, by podtrzymywał go przy życiu. Medyk nie kwapił się z początku do udzielenia pomocy Tojo. Podjął się tego zadania dopiero wówczas, gdy Wilpers wycelował w jego stronę pistolet.
Przez ten czas Tojo ciągle powtarzał, że chce umrzeć. Po dwóch godzinach przybył amerykański lekarz, kapitan James Johnson. Następnie Tojo trafił do szpitala wojskowego, gdzie powrócił do zdrowia. Dawcami krwi dla hospitalizowanego generała byli amerykańscy ochotnicy. W 1946 r. były premier Japonii stanął przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym dla Dalekiego Wschodu. Uznano go za winnego popełnienia zbrodni wojennych i skazano na karę śmierci przez powieszenie. Wyrok wykonano 23 grudnia 1948 r.
O tym, że przed oblicze sprawiedliwości zaprowadziła Tojo nieugięta postawa oficera amerykańskiego wywiadu, opinia publiczna dowiedziała się dopiero w 2010 r. Stało się to za sprawą ceremonii, podczas której przyznano 91-letniemu wówczas Wilpersowi wysokie odznaczenie wojskowe - Brązową Gwiazdę.