Co kryje się poza słynnymi kadrami?
Fotografie z czasów, gdy fotoedytor nie był jedynie niepożądanym dodatkiem do redakcji gazety, zdjęcia przycięte przez samych autorów... Czy zastanawialiście się, co kryją fragmenty szerzej niepokazane opinii publicznej?
Fotografie z czasów, gdy fotoedytor nie był jedynie niepożądanym dodatkiem do redakcji gazety, zdjęcia przycięte przez samych autorów... Czy zastanawialiście się, co kryją fragmenty szerzej niepokazane opinii publicznej?
Z historii znamy wiele zdjęć, których zawartość została w ten czy inny sposób zmodyfikowana, aby zmienić punkt nacisku, skoncentrować się na wybranym obiekcie czy po prostu w celu poprawienia estetyki i/lub przejrzystości fotografii. Kilka z nich przypomniał niedawno PetaPixel, jednak dobór kadrów zdecydowanie nie wyczerpuje tematu w całej jego rozciągłości.
Zdjęcie ilustrujące szczyt wpisu to typowy przykład słynnego wykadrowania niemal kompletnie nieznanego oryginału. Fotografia, którą wykonał Alberto "Korda" Gutierrez, zatytułowana została "Guerrillero Heroico" ("Bohaterski powstaniec") i przedstawia Ernesto "Che" Guevarę uchwyconego w 1960 roku w Hawanie.
Guevara pojawił się na chwilę na podwyższeniu podczas jednej z przemów Fidela Castro, gdzie został dwukrotnie "ustrzelony" przez Kordę. Fotograf następnie wykadrował i powiększył klatkę, której odbitka zawisła w jego gabinecie. Tam w 1967 wypatrzył ją Giangiacomo Feltrinelli, który wykazał się marketingowym talentem i przewidział rychłą śmierć Che.
Plakaty ze słynnym wizerunkiem dało się kupić dosłownie w ciągu dni po zabiciu przywódcy boliwijskiej partyzantki. Zwrot z "inwestycji" był dla Włocha ogromny - jako "przyjaciel rewolucji" Feltrinelli otrzymał odbitkę za darmo. Brak podpisu Fidela Castro pod konwencją berneńską pozbawił autora zdjęcia prawa do udziału w zyskach ze sprzedaży - kubański przywódca miał określić prawa autorskie mianem "imperialistycznych bzdetów".
Poza kadrowaniem czysto fizycznym w przypadku fotografii Kordy mamy do czynienia z kadrowaniem ideologicznym. Wizerunek Che stał się popkulturową ikoną i pojawia się na koszulkach, plakatach i innych tego typu materiałach. Ich użytkownicy często nie wiedzą, że marksistowska partyzantka Guevary odpowiada za liczne mordy, a sam jej przywódca miał zachwalać "skuteczną nienawiść, która czyni z człowieka efektywną, działającą szybko, selektywnie i bezwzględnie maszynę do zabijania".
Christopher Hitchens posunął się wręcz do stwierdzenia, że legenda Che zasadza się właściwie tylko na fakcie jego porażki. Gdyby żył, prawdopodobnie byłby nieznany szerszej publice.
O fotoedytorach wspomniałem na początku wpisu nieprzypadkowo, gdyż częstym powodem ingerencji w kadr są pobudki czysto polityczne. Najsłynniejszymi (choć niejedynymi) orędownikami takiego poprawiania prawdy były reżimy totalitarne, co mogliśmy "podziwiać" już od czasów Lenina. Gdy nie wystarczało zwykłe przycięcie zdjęcia, do akcji wkraczali profesjonalni retuszerzy, którzy za pomocą umiejętnej pracy przy powiększalniku oraz pewnej ręki i pędzelka z tuszem potrafili zdziałać cuda. Tak oto ze zdjęcia z Leninem znikał Trocki (dla porównania - oryginał)...
... A z fotografii ze Stalinem - Jeżow (oryginał). Redakcje gazet publikujących fotografie starały się z całych sił udawać, że dane zdjęcie zawsze takie było, głównie z obawy przed dołączeniem do usuniętych bohaterów; zniknięcie z obrazu poprzedzone było zazwyczaj przedwczesnym zniknięciem z tego padołu.
Oczywiście pokusa manipulowania obrazem bywa równie silna na Zachodzie, choć tam podejście do koloryzowania jest nieco inne. O ile np. Związek Radziecki wykazywał podejście "czego oko nie widzi, tego sercu nie żal", to media z krajów poza blokiem sowieckim preferowały podejście dużo bardziej subtelne. Jeśli w akapicie o Che pisałem o "kadrowaniu ideologicznym", to w USA praktyka ta niekiedy przybierała kolosalne rozmiary.
Przykładem tego, jak potężne może być pozbawienie fotografii kontekstu, jest słynna fotografia Eddiego Adamsa z 1968 roku. Co widać na zdjęciu? Szef proamerykańskiej, południowowietnamskiej policji, Nguyen Ngoc Loan, składa się do strzału prosto w głowę nieuzbrojonego cywila, który mruży oczy, oczekując na uderzenie pocisku. Kadr ten zrobił w USA furorę, zdobywając nagrody Pulitzera i World Press Photo i stając się ikoną dla antywojennych demonstrantów domagających się zaprzestania interwencji. A jaka była prawda?
Ofiara egzekucji to Nguyen Van Lem, jeden z oficerów Wietkongu i dowódca jego plutonów egzekucyjnych. Oddział Lema brał udział w akcji w ramach Ofensywy Tet, podczas której komunistyczne wojsko i partyzantka zaatakowały sprzyjające Amerykanom miasta. Podczas ataków odbyły się czystki, których ofiarą padło 6000 współpracujących z wojskiem USA cywilów. Jak można przeczytać na blogu Zapiski z Granitowego Miasta:
Nie złamał tym ani ówczesnego prawa, ani nie pogwałcił Konwencji Genewskiej, która chroni umundurowanych żołnierzy zaangażowanych w walkę z innymi żołnierzami. Schwytany oficer Wietkongu przebrany był za cywila i mordował Bogu ducha winnych ludzi, którzy nie mieli broni w rękach.
Adams po bardzo niedługim czasie zorientował się, jak wykorzystuje się jego fotografię, że zniszczył Loanowi oraz jego rodzinie życie. Pozostało mu jednak wyłącznie wyrażanie żalu, że w ogóle wykonał to zdjęcie - czynił to wielokrotnie, m.in. na łamach magazynu "Time". Loan nigdy nie miał zresztą do Adamsa pretensji - jak sam mówił, obaj wykonywali po prostu swoją pracę. Nie zmienia to faktu, że do tej pory mało osób zna prawdziwą historię kryjącą się za tym wstrząsającym kadrem.
Eddie Adams Talk About The Saigon Execution Photo
Czasem o popularyzacji tego, a nie innego kadru decyduje głównie łut szczęścia. Tak było w przypadku słynnej fotografii studenta określanego przez zachodnie media jako Tank Man, choć niektórzy podawali nazwisko Wang Weilin (błędnie). Wizerunek stojącego samotnie naprzeciw chińskiego czołgu mężczyzny znamy głównie z kadru pokazującego tylko trzy maszyny, tymczasem zdjęcie wykonane z innej perspektywy spokojnie uznać można za jeszcze mocniejsze i lepiej ukazujące skalę bohaterstwa słynnego demonstranta. Niestety, nie udało mi się dociec autorstwa zdjęcia - perspektywa i ustawienie czołgów nie przypominają żadnej ze znanych wersji fotografii, a już na pewno nie wykonał go Terril Jones, który strzelał przecież z poziomu ulicy.
Mimo powszechnego przekonania, że anonimowy student został zabity na Placu Tiananmen, wiele wskazuje na to, że przeżył demonstrację. Mimo wszystko mediom nigdy nie zależało na prostowaniu tej nieścisłości - powodem były zapewne pobudki czysto propagandowe.
Tank Man did NOT die in Tiananmen Square
Od początku skupiałem się raczej na politycznych powodach mniej lub bardziej dosłownego "kadrowania", ale słynne wycinki z mniej znanych całości to nie tylko domena polityki. Przykładem, który płynnie przechodzi z tej dziedziny do świata muzyki rozrywkowej, jest fotografia częściowo znana każdemu fanowi zespołu The Beatles. Na studyjnym planie wśród licznych podobizn, które trafiły na okładkę płyty "Sgt Peppers" znalazła się jedna odrzucona. Mniej spostrzegawczym z pewnością pomoże czerwona strzałka. Poznajecie tego pana?
Ostatnim zdjęciem w zestawieniu jest fotografia przedstawiająca grupkę znaną jako The Million Dollar Quartet. W jej skład wchodzili Elvis Presley, Johnny Cash, Carl Perkins oraz Jerry Lee Lewis. Na poniższym podkładzie fotograficznym nagrania ich wspólnej jam session widać zdjęcie, na którym widnieją cztery osoby i to właśnie ta wersja fotografii uznawana jest za kanoniczną.
Na niewykadrowanej wersji widać jednak piątą postać - anonimową do niedawna kobietę. Dziś już wiemy, że dziewczyna to Marilyn Knowles-Riehl, wtedy jeszcze Marilyn Evans - ówczesna partnerka Elvisa. Należy ona do najmniej znanych towarzyszek piosenkarza, przede wszystkim dlatego, że ich związek był czysto platoniczny i potrwał dosłownie kilka tygodni, po których para straciła ze sobą kontakt.
Czy znacie inne zdjęcia, które kryją za sobą więcej niż to co pokazane w wybranym kadrze? Podzielcie się nimi w komentarzach i na Facebooku.