Darkroom - mobilna ciemnia pełna możliwości
19.03.2015 12:08, aktual.: 19.03.2015 13:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po dość rozległych testach wszelakich aplikacji do obróbki zdjęć coraz trudniej mnie zaskoczyć. Darkroom może nie wywołuje rewolucji, ale zawiera parę ciekawych opcji oraz dość rozbudowany edytor krzywych.
Tego, że wszystkie inne elementy są jedynie dodatkiem do rozbudowanego edytora, w którym możemy edytować właściwości krzywych (o których za chwilę), nie ukrywają nawet twórcy aplikacji Darkroom. W promocyjnym filmiku „Darkroom” jest wręcz reklamowany tą właśnie opcją.
Introducing Darkroom 1.0
Dziwi mnie, że pomimo takiego ukierunkowania autorzy dalej decydują się na dodawanie takich zbędnych opcji, jak podstawowe filtry. Tych jest mało i wydają się po prostu gorszymi odpowiednikami tego, co możemy znaleźć w aplikacjach VSCO Cam czy Afterlight. Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak w momencie, w którym chcemy stworzyć swoje własne wersje filtrów czy, jak kto woli, „presetów". Za każdym razem, kiedy edytujemy zdjęcie - zmieniamy kontrast, edytujemy krzywe czy zmniejszamy nasycenie w filtrach, pojawia się opcja „Create Filter”. Tam nadajemy naszemu filtrowi nazwę i zapisujemy go na liście. Można eksperymentować z najróżniejszymi ustawieniami, co zdecydowanie przedłuża żywotność programu.
Kolejną ciekawostką jest pasek historii - znany choćby z komputerowych edytorów zdjęć, takich jak Lightroom czy Photoshop. O ile w większości appek do dyspozycji mamy opcję „cofnij”, tutaj możemy przewinąć do dowolnego momentu edycji. Autorzy zapewniają, że nie ma tu ograniczeń i program zapamiętuje dowolną liczbę zmian. Mnie udało się dobić do 50 (co i tak było wyczynem, patrząc na średnią ilość modyfikacji, jakiej poddaje się każdą fotografię, a która kończy się maksymalnie na 5-6 zmianach). Wszystko działało bezproblemowo i można było cofnąć do każdego momentu edycji. Było to zdecydowanie lepsze i bardziej przydatne, niż proste „cofnij”. Warto dodać, że bardzo sprawnie działa również opcja dodawania winiety - wygląda ona bardzo naturalnie, w przeciwieństwie do winiet obecnych w innych aplikacjach.
Wracając do najważniejszej opcji (i głównej), czyli - krzywych. Na początku może czekać nas rozczarowanie. Sam program jest darmowy, ale autorzy wołają sobie 1.99 dolara za dostęp do tej opcji. Czy warto? Mamy możliwość edytowania m.in. natężenia cieni, najjaśniejszych punktów obrazu czy czerni. Całość jest prosta i intuicyjna, nawet dla osób nie mających wcześniej styczności z podobnymi edytorami. Na pewno przyda się to bardziej wymagającym użytkownikom, którym aplikacje takie, jak Google Snapseed czy VSCO Cam przestały po kilkunastu miesiącach wystarczać. Innych może zachęcić do bardziej precyzyjnej pracy nad swoimi fotografiami. Cena zdecydowanie nie powinna nikogo odstraszać, bo za takie możliwości zdecydowanie warto zapłacić.
O wgrywaniu zdjęć bezpośrednio do takich serwisów, jak Instagram, Facebook czy Twitter nie wspomnę, bo w 2015 roku jest to już standardem. To samo tyczy się stabilności aplikacji - ta nie odstaje od standardów obecnych na iOS (niestety, appka obecna jest na razie tylko tam). Wszystko działa płynnie i sprawnie.
Darkroom nie jest programem rewolucyjnym, choć jest kolejnym, małym krokiem na przód w temacie obróbki zdjęć na smartfonach. Ta powoli oznacza coś innego, niź tylko nałożenie filtra, krótką manipulację przy suwaku jasności czy wycinanie kwadratowego fragmentu z prostokątnej całości. Ciekawe, jakie zmiany czekaja nas w mobilnym świecie w ciagu najbliższych dwóch, trzech lat?