Leica Q – tradycja i nowoczesność bez kompromisów [test]
21.08.2015 10:38, aktual.: 02.09.2016 14:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Leica Q (typ 116) to dowód na to, że niemiecki producent potrafi odnaleźć się na współczesnym, wymagającym rynku fotograficznym, bez rezygnowania ze swoich tradycji.
Opis i specyfikacja
Leica Q (typ 116) to pełnoklatkowy aparat kompaktowy z jasnym obiektywem oraz wizjerem elektronicznym. Tego typu aparatów w zasadzie nie ma za wiele na rynku.
[powercontent]https://embed.powercontent.pl/embed/q/l/qlsYPfXy/index.html#snippet-layout=pc-brandpost--expanded[/powercontent]
Głównym konkurentem jest Sony RX1 / RX1 R, które również są wyposażone w pełnoklatkowe sensory, jednak nie mają wbudowanych wizjerów. Niektórzy zapewne będą porównywać Leikę Q do aparatów Sony z serii A7, jednak są to już większe bezlusterkowce z wymiennymi obiektywami.
[powercontent]https://embed.powercontent.pl/embed/9/R/9RsdNfwg/index.html#snippet-layout=pc-brandpost--expanded[/powercontent]
Wykonanie
Leica Q (typ 116) wygląda jak klasyczny niemiecki dalmierz w nieco pomniejszonej obudowie, który cechuje ponadczasowy minimalizm, przejrzystość i solidne wykonanie.
Górna pokrywa została wykonana z jednolitego kawałka aluminium, korpus ze stopu magnezu, a oznaczenia zostały wygrawerowane laserowo. Obudowa jest wykończona okleiną skórzaną z wytłoczonym diamentowym wzorem. Interesującym rozwiązaniem jest nieduże, estetyczne wgłębienie w miejscu podparcia kciuka, co dodatkowo poprawia komfort fotografowania. Całość jest świetnie spasowana, nic nie trzeszczy, a jakość wykorzystanych materiałów jest z najwyższej półki. Trzymają Leikę Q w dłoniach nie mamy wątpliwości, że jest to sprzęt z klasy ekskluzywnej. Niestety, aparat nie jest uszczelniany, co nieco obniża jest walory np. w podróżach. Szczególnie, że jest to bardzo wartościowy sprzęt.
Leica Q waży 640 g (z akumulatorem), a jej wymiary to 130 x 80 x 93 mm. Aparat jest zasilany akumulatorem litowo-jonowy Leica BP-DC12. Obok komory baterii znajduje się złącze na kartę SD/SDHC/SDXC. Z boku znajdują się także gniazda micro USB 2.0 oraz microHDMI, a u góry gorąca stopka. Jak na współczesny aparat przystało, znajdziemy tu także moduł Wi-Fi oraz NFC.
Mocnym punktem aparatu jest stabilizowany obiektyw Leica Summilux 28 mm f/1.7 ASPH, który składa się z 11 soczewek w 9 grupach (w tym dwie soczewki asferyczne). Na jego budowie znajdują się pierścienie ostrości z przejrzystą podziałką, pierścień przysłony oraz pierścień umożliwiający włączenie trybu makro, w którym minimalna odległość ostrzenia spada z 30 do 17 cm. Przesuwając pierścień ostrości do końca włączamy tryb AF. Pierścień stawia wtedy spory opór i zazwyczaj trudno to zrobić jednym palcem.
Zdjęcia można kadrować za pomocą dużego i szczegółowego wizjera elektronicznego o rozdzielczości aż 3,68 megapikseli, który wykonano w technologii LCOS. To obecnie jeden z najlepszych, a bardzo możliwe, że najlepszy wizjer elektronicznych rynku, który gwarantuje świetną jakość obrazu. Do dyspozycji jest także dotykowy, 3-calowy ekran LCD o rozdzielczości 1 040 000 miliona punktów. Wyświetlacz gwarantuje wysoką jakość obrazu – jest jasny, kontrastowy, dobrze oddaje barwy. Nie mam też zastrzeżeń w kwestii pracy funkcji dotyku. Skoro porównujemy Leikę Q z nowoczesnymi, współczesnymi konstrukcjami to odrobinę brakuje to możliwości odchylania ekranu.
W zestawie mamy do dyspozycji także elegancki, czarny, cienki skórzany pasek, który jest wyłożony po wewnętrzenje stronie wysokiej jakości zamszem. Pasek jest pozbawiony nachalnych napisów, ma jedynie delikatne logo producenta wytłoczone na skórze. Nie tylko nie zwraca na siebie uwagi, ale też daje przyjemność obcowania z produktem wysokiej jakości, co trudno powiedzieć o paskach w większości aparatów fotograficznych.
Sercem najnowszej Leiki Q jest pełnoklatkowa matryca (24 x 36 mm) CMOS o efektywnej rozdzielczości 24 megapikseli. Sensor współpracuje z procesorem obrazu Leica Maestro II, który umożliwia pracę w zakresie czułości ISO 100 – 50 000, wykonywanie zdjęć seryjnych z prędkością 10,5 kl./s oraz czasami do 1/2000 s (mechaniczna migawka) lub nawet 1/16000 s (migawka elektroniczna). Leica Q umożliwia także nagrywanie filmów Full HD (60 i 30 fps). Procesor ma także wpływ na działanie systemu AF, który ma być najszybszy w swojej klasie, ustawiając ostrość w czasie 0,15 s. AF działa na zasadzie detekcji kontrastu.
Fani MF z pewnością docenią także system focus peaking podświetlający na czerwono ostre fragmenty kadru.
Leica Q ma także możliwość ręcznego ustawiania ostrości. Służby do tego sporej szerokości, karbowany pierścień na obiektywie. Na obiektywie możemy także przestawić przełącznik na tryb Makro,
Obsługa
Leica Q wprawdzie nie ma dużego uchwytu z przodu, jednak okleina skórzana, wgłębienie z tyłu oraz odpowiednia grubość i waga aparatu sprawiają, że aparat dobrze leży w dłoniach. Duży grip z przodu z pewnością polepszyłby chwyt aparatu, jednak zupełnie zepsułby jego koncepcję.
Ergonomia aparatu Leica Q cechuje duży minimalizm i prostota. Na korpusie nie znajdziemy mnóstwa przycisków i pokręteł: jest ich mało, ale są tak dobrze zaprojektowane, że naprawdę niczego tu nie brakuje. Fotografując nową Leiką byłem wręcz zaskoczony, jak dobrze aparat ten sprawuje się pod tym względem. Projektancie takich aparatów Sony RX1 mają od kogo się uczyć.
Na górnej ściance ulokowano dwa pokrętła. Jedno większe do ustawiania czasu naświetlania (jest także funkcja A) i wyraźnymi białymi oznaczenia w charakterystycznej dla niemieckiego producenta czcionce. Drugie, mniejsze pokrętło służące do zmiany kompensacji ekspozycji nie ma żadnych oznaczeń i jest jakby wtopione w górą część, delikatnie wystając z tyłu, w okolicach miejsca na kciuk.
U góry znajdziemy także spust migawki, wokół którego znajduje się wybierak służący do włączania/wyłączania aparatu, ale zarazem także wyboru trybu fotografowania: zdjęcia pojedyncze lub seryjne. Trafne, praktyczne rozwiązanie. Spust jest świetnie wyprofilowany, jest czuły i stawia odpowiedni opór na drugim stopniu, po ustawieniu ostrości. Z resztą,
co bardzo ważne, wszystkie przyciski pracują z wysoką kulturą: mają przyjemny skok i dobrze zbalansowany opór. Nie można też zapomnieć o malutki, głęboko osadzonym przycisku służącym do uruchamiania nagrywania filmów.
Z tyłu dominuje 3-calowy, dotykowy ekran LCD. Po jego lewej stronie znajduję się 5 małych, okrągłych przycisków (PLAY, DELETE, FN, ISO, MENU). Przyciski te są oddzielone do siebie odpowiednią odległością, zatem nie ma obawy przez wciśnięciem dwóch na raz. Jednocześnie nie są osadzone zbyt głęboko, zatem możemy je wyczuć nawet bez patrzenia.
Wrażenia z wykonywania zdjęć
Leica Q trafiła do mnie na ok. tydzień, ale w tym czasie fotografowałem nią na ulicach Wrocławia, w trakcie luźnych spotkań ze znajomymi, ale także zabrałem ją w podróż samolotem, i co najważniejsze na weekend w Pieniny. Te kilka dni sprawiło, że mogę wpisać ten model na listę moich najbardziej pożądanych aparatów. Oto kilka powodów.
Kiedy w aparacie masz jeden jasny (f/1.7) obiektyw 28 mm to fotografując bardziej angażujesz nie tylko umysł, ale także nogi. Zamiast stać w miejscy i tylko kręcić zoomem, więcej chodzisz, zaczynasz intensywniej zastanawiać się nad kompozycją, kadrowaniem. A nogi zaczynają służyć nie tylko za naturalny zoom, ale także prowadzą Cię bliżej ludzi – ich emocji, gestów, zachowań. A o to przecież chodzi w fotografii ulicznej, dokumentalnej. Taki aparat, podobnie jak dalmierzowe Leiki, mobilizują do nauki, pomagają w koncentracji i dają mnóstwo radości z fotografowania. Oczywiście, lustrzanka ze stałoogniskowym obiektywem też w tym pomaga, ale zdecydowanie bardziej obciąża kręgosłup i wspomniane nogi. Ale jest jeszcze jeden powód dla którego wybrałbym Leikę Q.
Kiedy fotografowałem ludzie zazwyczaj nie zwracali uwagi na to, jakim aparatem wykonuję im właśnie zdjęcia. To dobrze świadczy o Leice Q, ponieważ dzięki temu można z tym aparatem podejść naprawdę blisko i uchwycić prawdziwe twarze, szczere sytuacje.
Czasami, bardziej wnikliwi odbiorcy podpytywali co to za aparat, bo ładnie wygląda. Mówiłem im, że to Leica, taka niemiecka firma z tradycjami. I na tym temat się kończył. Nie było długich rozmów o to, że też mam aparat tej marki, że też fotografuję. Nie było pytań o megapiksele czy kolejne świetne funkcje w menu. To drobiazg, ale w połączeniu z poprzednimi informacjami mówi wiele: Leica Q jest dla większości ludzi mało interesująca, czasami wręcz niewidoczna. Tymczasem dla fotografa ulicznego, dokumentalisty jest to sytuacja wręcz wymarzona.
Oskar Barnack napisał w czasach, kiedy aparaty przypominały sporej wielkości drewniane skrzynki, że chce stworzyć aparat mieszczący się w kieszeni. Swoje słowa przekuł w czyny, dzięki czemu niemieckie aparaty tej marki stały się popularne i zupełnie zmieniły świat fotografii. Kiedyś to była naprawdę rewolucja, chociaż dzisiaj może nam się to wydawać niczym specjalnym. Przecież prawie każdy ma w swojej kieszeni aparat w smartfonie i coraz większa ich część robi naprawdę przyzwoite jakościowo zdjęcia. Ale to wciąż zupełnie inna półka jakościowa. Chcą uzyskać jakość zdjęć z najwyższego poziomu, bez kompromisów, trzeba sięgnąć po profesjonalny aparat fotograficzny. A te zazwyczaj są całkiem sporych rozmiarów – szczególnie jeśli mówimy o sprzęcie bazującym na matrycach pełnoklatkowych.
Powiecie, że mamy do wyboru aparaty Sony z serii A7, których korpusy są całkiem zgrabne. To prawda, ale po podłączeniu jasnych szkieł bliżej im rozmiarami i wagą do lustrzanek, niż małych kompaktów. Powiecie, że przecież jest Sony RX1 – tyle, że on z kolei nie ma wbudowanego wizjera, AF jest ociężały, a wydajność baterii pozostawia wiele do życzenia. Leica Q jest ulepszoną wersją aparatu, którym chciał być Sony RX1, ale nie do końca mu się to udało. Jest współczesnym, nowoczesnym spełnieniem słów Oscara Barnacka sprzed 100 lat. Idąc na zdjęcia z Leiką Q nie musimy zabierać nic więcej – żadnych dodatkowych wizjerów, obiektywów czy dekielków. Tylko mały, zgrabny i nierzucający się w oczy aparat. Pozostaje czysta fotografia. I o to tu chodzi.
Również w czasie fotografowania odczujemy wspomnianą filozofię. Aparat nie ma tysiąca różnych przycisków. Jest ich zaledwie kilka, w tym tylko jeden funkcyjny, który możemy sami zaprogramować. Z perspektywy tabelki można by spisać ergonomię Leiki Q na straty, jednak praktyka mówi coś zupełnie innego – po prostu więcej tu nie potrzeba. Wszystkie naprawdę potrzebne przyciski są tam, gdzie ich miejsce. Mają odpowiednią wielkość oraz przyjemny skok. Podobnie pokrętła – na obudowie są zaledwie dwa, ale pracują z ogromną kulturą. Mimo że aparat nie ma solidnego uchwytu z przodu to świetnie i pewnie leży w dłoniach.
Leica zawsze słynęła z matryc wysokiej jakości, które jednak nie zawsze świetnie wypadały w testach DxO. Takich szczegółowych testów jeszcze nie ma, ale jestem przekonany, że wypadną one bardzo dobrze. Zdjęcia z Leiki Q są bardzo wysokiej jakości. Aparat rewelacyjnie oddaje barwy, ma fantastyczną, leikową plastykę. Rzadko kiedy zdjęcia prosto z aparatu (a często jeszcze w aparacie podglądane na ekranie) oddają barwy, światło i kontrast niemal identycznie, jak sami to widzieliśmy. Fotografując Leiką Q doświadczałem tego wielokrotnie.
Dobra matryca współpracuje z jasnym obiektywem, który dobrze radzi sobie w ciemnościach (f/1.7), ale ma też praktycznie niedostrzegalną dystorsję – proste linią są naprawdę proste. Leica Q nadzwyczaj dobrze radzi sobie także z korekcją flar czy też odblasków, a bokeh jest tradycyjnie piękny. Na zdjęciach wykonanych przy przysłonie o wartości f/1.7 widać delikatną winietę, jednak w niczym ona nie przeszkadza, a jedynie nadaje dodatkowego charakteru. A jak komuś naprawdę przeszkadza to bez problemu będzie mógł ją usunąć na etapie obróbki, np. w Adobe Lightroom, który otrzymujemy w zestawie. Leica Q jest także wyposażona w system optycznej stabilizacji obrazu, dzięki któremu udawało mi się regularnie wykonywać całkowicie ostre i nieporuszone zdjęcia z czasami 1/10 s. a czasami nawet 0,5 s. Skuteczność tego systemu to ok. 2,5 EV, co dorównuje najlepszym w tej klasie.
Złego słowa nie mogę powiedzieć o zastosowanym tu wizjerze elektronicznym. Nie wiemy za wiele o technologii LCOS, w której został on wykonany. Wiemy natomiast, że wizjer gwarantuje naprawdę wysoką jakość. To jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza obecnie konstrukcja na rynku. Jest duży, jasny, kontrastowy i nie są zauważalne opóźnienia, a co najważniejsze barwy są na tyle rzeczywiste, że naprawdę trudno odczuć dyskomfort. Fani dalmierzy Leica M nie powinni narzekać. Firma Leica długo zwlekała z wyprodukowaniem tej klasy wizjera elektronicznego, ale jak to w końcu zrobiła to nie praktycznie nie mamy do czego się w tej konstrukcji przyczepić.
Ciekawym rozwiązaniem jest system ramek wyświetlanych w wizjerze i wyświetlaczu, które umożliwiają symulowanie dodatkowych, węższych ogniskowych. Poza ogniskową 28 mm, pokrywającą pełną rozdzielczość, możemy podejrzeć kadry uzyskiwane przez 35 oraz 50 mm. W głównym menu możemy dodatkowo zmieniać rozdzielczość poszczególnych ogniskowych.
Dobrze sprawuje się też 3-calowy ekran LCD o rozdzielczości 1 040 000 miliona punktów. Jego barwy charakteryzują się wysokim realizmem, a ekran jest jasny. To zaskakujące, ale niemiecki producent zastosował tu także funkcję dotyku, która nie odbiega jakością od wysokiej klasy smartfonów. Dostosowano także menu do obsługi dotykiem, dzięki czemu funkcja ta wzorcowo uzupełnia już i tak dopracowaną ergonomię. Leica Q nie ma też najmniejszych problemów z pomiarem ekspozycji czy balansu bieli, ale tylko w trybie automatycznym. Nie radzimy Wam jednak włączać trybów predefiniowanych, w których aparat nie radzi sobie najlepiej.
Jednym z dużych minusów pełnoklatkowych aparatów Sony A7 czy RX1 jest brak dedykowanej zewnętrznej ładowarki akumulatora. Projektanci Leiki Q na szczęście takiego błędu nie popełnili. Ładowanie odbywa się szybko (ok. 2 godziny), a w tym czasie do aparatu możemy włożyć następną baterię. Szkoda jedynie, że dioda świeca się w ładowarce nie podaje stanu naładowania, jak w wielu innych aparatach różnych marek. Niestety, Leiki Q nie możemy też ładować poprzez gniazdko USB, co wyklucza np. zastosowanie przenośnych power banków. Takie rozwiązanie mogłoby uratować wiele dobrych zdjęć w kryzysowych sytuacjach. Jednak przy wydajności ok. 600 zdjęć na jednym akumulatorze możemy to wybaczyć.
Szybkość i wydajność
Aparat jest gotowy do wykonania zdjęć z ustawieniem ostrości po ok. 1,5 s, co jest naprawdę dobrym wynikiem. Co bardzo istotne, wybudzenie aparatu ze stanu uśpienia następuje praktycznie od razu po wciśnięciu spustu, co jest świetną wiadomością. Niektóre aparaty miewają z tym problem, co skutecznie zniechęca do fotografowania i sprawia, że umykają nam ciekawe kadry. W Leica Q nie ma o tym mowy. W czasie testów nie zauważyłem też, aby aparat się zacinał czy zwalniał. Pod wykonaniu długiej serii zdjęć DNG + JPEG możemy przeglądać menu i zmieniać parametry.
Leica Q potrafi wykonywać zdjęcia z prędkością 3, 5 lub 10 kl./s. Testy wykazały, że aparat rzeczywiście uzyskuje deklarowaną prędkość. W formacie JPEG aparat minimalnie zwalnia dopiero po ok 100 zdjęciach. Wybierając format DNG + JPEG możemy wykonać ok. 12 zdjęć z pełną prędkością, po czym aparat zwalnia do tylko 1 kl./s. Zapchany bufor zwalniał się po ok. 25 s i ponownie można było fotografować z pełną prędkością.
Bateria w Leica Q starcza na wykonanie ok. 600 zdjęć. Nie jest to wynik tak dobry, jak w profesjonalnych lustrzankach, jednak nawet dwukrotnie lepszy, niż u większości konkurentów z grupy bezlusterkowców. W czasie testów zabrałem aparat na weekend w Pieniny i ładowałem go tylko w nocy. Leica Q bez problemu wytrzymywała cały dzień intensywnego fotografowania, a przy okazyjnym wykonywaniu zdjęć byłaby w stanie działać nawet 2 lub 3 dni. To dobry wynik jak na sprzęt tej klasy. Co istotne, ikona sygnalizująca stan baterii nie oszukuje. W wielu bezlusterkowcach lub aparatach kompaktowych przez długi czas ikona baterii wyświetla wszystkie kreski, po czym błyskawicznie spada do połowy, 1/3 i szybko kończy się wyłącza. W Leica Q nie zauważyłem takiego problemu.
Autofokus
Moduł AF oparty na detekcji kontrastu radzi sobie nadzwyczaj dobrze i o wiele lepiej, niż konkurencyjny Sony RX1. Ustawienie ostrości w normalnych warunkach zazwyczaj zajmuje ok. 0,2 s. W trudnych warunkach oświetleniowych, w półmroku, czas ten nieco spada do ok. 0,5 s jednak dalej AF działa dobrze. W takich sytuacjach pomaga dioda LED, która skutecznie niweluje różnicę. Zazwyczaj nie ma też problemów z celnością. Jedyne sytuacje, kiedy aparat informuje, że ustawił ostrość, kiedy zupełnie nie trafił, zdarzały mi się w trybie makro, z przysłoną o niskiej wartości (f/1.7-2.8).
Aparat sprawnie radził sobie ze śledzeniem poruszających się obiektów oraz rozpoznawaniem twarzy. Dobrze wypadły też testy trybu AF-C, w którym przeostrzanie z obiektu na obiekt trwa ułamek sekundy. Dostrzegalny jest efekt ciągłego przeostrzania, który sprawia wrażenie, jakby moduł AF oddychał zmieniając ostrość. Na szczęście, wszystkie zdjęcia wykonywane w tym trybie były ostre i trafione.
AF sprawia pozytywne wrażenie także, kiedy ustawiamy punkty ostrości dotykiem, korzystając z ekranu LCD. Zdjęcia są wtedy wykonywane bardzo szybko, prawie tak szybko jak w bezlusterkowcach z matrycami Mikro Cztery Trzecie. A to najlepszy wyznacznik szybkości AF w aparatach tego typu. Trzeba przy tym pamiętać o wiele większa jest pełnoklatkowa matryca oraz sam obiektyw w Leica Q, co tylko dobrze mówi o niemieckim aparacie. Podsumowując, Leica Q ma wręcz wzorcowy autofokus, którego praca robi wrażenia na każdym, kto sięga po ten aparat.
Funkcje dodatkowe
Jak na nowoczesny aparat przystało Leica Q jest wyposażona w moduły Wi-Fi oraz NFC, które współpracują z aplikacją
Aparat jest parowany z urządzeniem mobilnym za pomocą kodu QR oraz hasła, co jest sprawdzonym i chyba najlepszym obecnie rozwiązaniem do tych celów. Sama aplikacja sprawia bardzo dobre wrażenie. Jest przejrzysta, prosta i przyjemna w obsłudze, a co najważniejsze umożliwia sterowanie większością ustawień aparatu. Możemy także przeglądać, wybierać i zgrywać na smartfona czy tablet zdjęcia. W trakcie testów nie zauważyłem problemów z komunikacją czy stabilnością połączenia.
Szumy
Leica Q charakteryzuje się wyśmienitą jakością zdjęć stawiając aparat w czołówce na rynku. Szumy są praktycznie zupełnie niewidoczne do czułości ISO 800. Minimalne ziarno pojawia się przy ISO 1600, trochę mocniej rośnie przy ISO 3200. Nawet czułość na poziomie ISO 12500 jest całkowicie użyteczna, a szum ma przyjemną strukturę. Zdjęcia wykonane przy ISO 25000 i 50000 w dobrych mogą nadawać się do użytku, chociaż ilość szumu jest znacząca.
Detale
Ilość szczegółów na zdjęciach z aparatu Leica Q jest naprawdę imponująca. Zdjęcia są pełne detali i bardzo wyraźne do czułości ISO 6400 i tylko trochę mniejsza przy ISO 12500. Powyżej już systematycznie spada.
Przykładowe zdjęcia
Wszystkie zdjęcia zostały wykonane w pełnej jakości i zapisane w formatach JPEG oraz RAW (DNG) i przekonwertowane do plików JPEG w Adobe Camera Raw 9.1.1.
Co nam się podoba
Leikę Q można pochwalić za wiele elementów. Przede wszystkim to aparat, którym naprawdę chce się fotografować, daje dużo radości. Jest solidnie wykonany, dobrze wygląda, ma prostą, przemyślaną ergonomię. Dobrze sprawdzi się zarówno w rękach osoby niedoświadczonej, jak i wytrawnego profesjonalisty. Leica zaskakuje bardzo dobrym wizjerem elektronicznym oraz jasnym wyświetlaczem z funkcją dotyku, wzorcowym systemem AF, ale także zastawaniem modułu Wi-Fi z dopracowaną aplikacją mobilną. Trzeba także pochwalić ogólną wydajność, szybkostrzelność oraz przede wszystkim możliwość wykonania ok. 600 zdjęć na jednym akumulatorze. Tradycyjnie już dla aparatów tej marki możemy pochwalić konstruktorów za świetną matrycę, która ma dobrze oddaje kolory i bardzo dobrze radzi sobie z oddaniem detali oraz szumami. Summilux 28 mm f/1.7 ASPH sprawuje się tak, jak byśmy sobie tego oczekiwali: nie tylko jest jasny i ma piękny bokeh, ale też tylko minimalnie winietuje i ma praktycznie niedostrzegalną dystorsję.
Co nam się nie podoba
Leica Q to jeden z tych aparatów, nad którym trzeba się mocno pochylić i zastanowić, aby znaleźć większe wady. Obiektywnie patrząc niektórym fotografom może nieco przeszkadzać brak uchwytu z przodu, chociaż osobiście mi to zupełnie nie przeszkadza. A jeśli ktoś potrzebuje to może dokupić dokręcany uchwyt, które świetnie się sprawdza. Szkoda, że korpus nie jest uszczelniany, co zdecydowanie podwyższyłoby przydatność Leiki Q w oczach poważnych podróżników. Trochę szkoda, że producent nie umożliw także możliwości ładowania aparatu przez kabel USB, co otworzyłoby drogę do ładowania go przez popularne i tanie power banki. Złym rozwianiem nie byłby też odchylany ekran. Na drobny minus należy policzyć źle spisujące się predefiniowane ustawienia balansu bieli, ciągłe przeostrzanie w trybie AF-C, ograniczone możliwości trybu filmowego czy brak funkcji odszumiania.
Werdykt
Leica Q w chwili pisania tego tekstu kosztuje ok. 17 tys. zł. To kwota wysoka jak za aparat fotograficzny, jednak w porównaniu do uboższego Sony RX1R nie wydaje się aż tak wygórowana. Trzeba też wziąć pod uwagę, że za te pieniądze otrzymujemy nie tylko pełnoklatkowy korpus, ale też dostosowany do niego świetny obiektyw. Dla przykładu, m-systemowy Leica Summilux-M 28 mm f/1.4 ASPH kosztuje ok. 24 tys. zł. Patrząc przez ten pryzmat można dojść do wniosku, że Leica Q kosztuje całkiem rozsądną kwotę.
Szczególnie, że Leica Q w pełni współczesny i nowoczesny aparat wykonany z pełnym poszanowaniem długich tradycji niemieckiego producenta. Udane połączenie tego co dobre z epoki cyfrowej, ze sprawdzonymi rozwiązaniami czasów analogowych. To aparat, który moim zdaniem będzie wyznaczał drogę rozwoju Leiki w przyszłości. I który osobiście bardzo chciałbym mieć.