Nieuchwytny kot złapany w kadrze. Zaciekle pilnuje swojej zdobyczy
BBC opublikowało nagranie ukazujące najbardziej nieuchwytnego wielkiego kota na świecie w jego naturalnym środowisku. Ekipa filmowa spędziła miesiąc na poszukiwaniach lamparta śnieżnego, często nazywanego "duchem gór".
Lamparty śnieżne są niezwykle trudne do zauważenia. Przekonaliśmy się o tym przy okazji opisywania zdjęcia wykonanego w Indiach, na którym skrywa się "duch gór". Jego umaszczenie tak mocno zlewa się ze skalistym otoczeniem, że tylko wprawne oko będzie w stanie zauważyć tego nieuchwytnego kota.
Samo namierzenie zwierzęcia bywa ogromnym wyzwaniem, a jego uchwycenie w kadrze jest dla wielu fotografów dzikiej przyrody Świętym Graalem. Nie jest to jednak niemożliwe, a dużym ułatwieniem w "polowaniach" z użyciem kamery jest wykorzystanie odpowiednio umiejscowionych fotopułapek.
Ekipa BBC poświęciła miesiąc na poszukiwania lamparta śnieżnego. Początkowo udało im się go namierzyć w oddali, ale pierwsze próby zatrzymania zwierzęcia w kadrze spełzły na niczym. "Właśnie spotkaliśmy się z naukowcami, którzy mają tu swoją siedzibę, a są tu od trzech miesięcy i widzieli jednego lamparta śnieżnego, który był oddalony o dwie mile (3,2 km). To była nieco otrzeźwiająca wiadomość" – mówi operator kamery Barrie Britton po przybyciu na miejsce.
Mimo tych zniechęcających informacji ekipa filmowa nie dała za wygraną. Po czterech tygodniach nieudanych prób w końcu natrafili na oznaki obecności wielkiego kota, takie jak odciski łap w śniegu. Tymczasem fotopułapki zarejestrowały materiał przedstawiający drapieżnika. "Spędziłem ostatni miesiąc, próbując sfilmować kota w kolorze skały wśród górskiego pasma skał w kolorze kota" – mówi operator kamery Sam Meyrick.
I wreszcie, po ponad miesiącu poszukiwań, ekipa natknęła się na lamparta śnieżnego z tuszą upolowanego zwierzęcia. Obszar zamieszkiwany przez drapieżnika jest pełen oportunistycznych padlinożerców, takich jak sępy, co oznacza, że lampart musi stale strzec swoich zdobyczy – w przeciwnym razie zostaną pożarte przez stado sępów.
Konrad Siwik, dziennikarz Fotoblogii