Philips Brilliance 275P - fotograficzne 27 cali w rozdzielczości 5K [test]
Rozdzielczość 5K, pokrycie Adobe RGB i 27 cali - to kilka danych ze specyfikacji nowego monitora firmy Philips. Czy jednak monitor z takimi parametrami ma szansę przebicia się na rynku produktów dla fotografów?
21.04.2017 | aktual.: 22.04.2017 15:48
Opis i specyfikacja
Zawsze mówię, że dobry monitor jest tak samo ważny jak porządny aparat czy obiektyw. W końcu po co mi świetny sprzęt fotograficzny, skoro i tak nie mam na czym wyświetlić tej rewelacyjnej jakości zdjęć? Należy jednak pamiętać, że na dobry monitor składa się naprawdę wiele elementów - to przede wszystkim dobry panel i zaawansowana elektronika.
Matryca IPS nie jest jedynym wyznacznikiem dobrego monitora. Przyjrzyjmy się jednak testowanemu ekranowi. To model Brilliance 275P, z serii P-Line. Charakteryzuje się 27-calowym, 10-bitowym, błyszczącym panelem PLS o rozdzielczości 5K (5120 x 2880 pikseli) i odwzorowuje 99 proc. przestrzeni Adobe RGB. Informacje o kolorze przetwarzane są z dokładnością 12 bitów. Jego maksymalna jasność to 300 cd/m2, a kontrast to 1000:1. Monitor oferuje układ wyrównywania podświetlenia. Bardzo dobrze prezentuje się czas reakcji, który wynosi 8 ms. Producent umieścił w monitorze także kamerę internetową.
W teście skupię się na czysto fotograficznych aspektach, czyli jakości wyświetlanego obrazu, szczególnie pod kątem oddania kolorów.
Budowa i jakość wykonania
Monitor jest wykonany z czarnego tworzywa dobrej jakości. Przedni panel imituje szczotkowany metal, natomiast tył monitora pokrywa dość wyraźna, elegancka faktura. Noga stopki odznacza się srebrnym kolorem. Nie jest on designerskim majstersztykiem, ale z pewnością nie oszpeci naszego biurka. Ramka jest dość gruba, podobnie jak cały monitor, ale w końcu musi być on sterowany pokaźną elektroniką. Noga monitora pełni również rolę organizera przewodów, które wychodzą z tyłu.
Sterowanie odbywa się przy pomocy dotykowych przycisków w dolnej, lewej części obudowy. Nie zabrakło niewielkiego loga producenta pośrodku dolnej ramki oraz oznaczenia modelu w górnej, lewej części.
Monitor obraca się na podstawie o 130 stopni, możemy regulować jego pochylenie od -5 do 20 stopni, natomiast wysokość w zakresie 15 cm. Nie zabrakło również funkcji pivot, która sprawdza się podczas pisania dokumentów w Wordzie czy obróbki portretów, kiedy na sąsiedni monitor przeniesiemy interfejs Photoshopa.
Ustawienie położenia monitora do naszych potrzeb nie sprawi żadnego problemu, a wygodny organizer przewodów sprawia, że całość wygląda schludnie. Na minus należy jednak policzyć zewnętrzny, spory zasilacz. Z takim rozwiązaniem nie spotkałem się już od dłuższego czasu. Zazwyczaj umieszczane są bezpośrednio w obudowie monitora.
Monitor wyposażony jest w dwa złącza Display Port - jedynie tym standardem podamy sygnał do ekranu. Dodatkowo umieszczono w nim hub USB 3.0 z jednym złączem szybkiego ładowania.
Obsługa i kalibracja
Monitor, mimo dobrych parametrów, nie oferuje kalibracji sprzętowej. Możemy skalibrować go jedynie przy pomocy zewnętrznego czujnika i dołączonego do niego oprogramowania. Monitory graficzne zazwyczaj umożliwiają kalibrację sprzętową, w której zmiany nanoszone są na tablicę 3D LUT monitora, bez modyfikacji sygnału z karty graficznej. Szkoda, że w tym przypadku producent nie zastosował tej opcji, która jest dokładniejsza i pozwala na osiąganie lepszych rezultatów.
Sterowanie funkcjami monitora odbywa się przy pomocy czytelnego menu OSD w języku polskim. W związku z tym, że testuję monitor pod kątem fotograficznym, interesuje mnie jak najwierniejsze oddanie barw. Dlatego podczas kalibracji programowej z menu monitora wybierałem jasność, jak również manipulowałem kanałami RGB do osiągnięcia zadanego punktu bieli (D65).
Kalibracji dokonałem przy pomocy kolorymetru X-Rite i1 Display Pro z oprogramowaniem i1Profiler. Parametry kalibracji to 100 cd/m2, punkt bieli D65, gamma 2.2. To parametry, do których kalibrowałem pozostałe, testowane monitory. Tak jak wspomniałem - podczas kalibracji niektóre z parametrów ustawiałem w menu monitora, natomiast pozostałe zmiany zostały naniesione na LUT karty graficznej.
Jakość obrazu
Testowany monitor jest jednym z niewielu na rynku, który oferuje tak wysoką rozdzielczość. 5K to już ponad 14 mln pikseli, podczas gdy standardem dla przekątnej 27” pozostaje Quad HD, czyli niespełna 3,7 mln pikseli. Co jednak ważne - żeby osiągnąć taką rozdzielczość potrzebujemy podwójnego kabla Display Port i dwóch złączy w naszym komputerze, a także karty graficznej NVIDIA: GeForce: GTX980; Quadro: K2200, K4200, K5200. To dość mocno ogranicza zastosowanie tego monitora. Podczas testów podłączaliśmy go pod cztery komputery Apple'a: MacBooka Pro 13” Retina z 2014 roku i najnowszego MacBooka Pro 15” Touchbar z 2016 roku oraz dwa iMaki 27” - jeden z 2011, drugi z 2013 roku. Niestety, na żadnym z nich nie udało się uzyskać rozdzielczości 5K, a jedynie Quad HD. Dopiero po podłączeniu do stacji roboczej MSI VT726QL wyposażonej w potężną kartę graficzną NVIDIA Quadro M4000M 4GB GDDR5 i złącza Display Port oraz MiniDisplay Port, udało się uruchomić monitor w natywnej rozdzielczości.
Rozdzielczość 5K robi rzeczywiście rewelacyjne wrażenie, czcionki są idealnie gładkie, a całość wygląda jak makowa retina, czyli świetnie. Problemem może być skalowanie niektórych elementów, z którym Windows nie radzi sobie tak dobrze jak Mac OS. Jeśli dana aplikacja nie jest skalowana, napisy są miniaturowe. Jednak po włączeniu Photoshopa, zdjęcie z Nikona D700, który ma 12 megapikseli, możemy wyświetlić na ekranie w 100 proc. i zostanie jeszcze trochę miejsca na palety i narzędzia. Ostrość obrazu jest rzeczywiście bardzo dobra. Podłączając monitor jednym przewodem Display Port, osiągniemy rozdzielczość QHD 3840x2160 pikseli.
Jak jednak pracuje się na monitorze? Z mojego punktu widzenia największym minusem całej konstrukcji jest błyszcząca matryca, której powłoki antyrefleksyjne pozostawiają wiele do życzenia. Monitor ustawiałem w moim domu obok 27” iMaca, jak również w redakcji obok MacBooków i kolejnego iMaka. Wygaszanie odbić jest na bardzo niskim poziomie, przez co nawet w dość ciemnym pomieszczeniu widziałem mocno zarysowany kontur barków i głowy, czego nie doświadczyłem w iMacu, nie wspominając o satynowym Eizo CG277, na którym pracuję na co dzień. Tu Philips powinien odrobić lekcję, bo praca w jaśniejszym pomieszczeniu sprawia, że wyraźniej widzimy swoje odbicie, niż to, co wyświetla monitor. Monitor nie jest wyposażony w filtr ćwierćfalowy, więc podczas pracy w ciemniejszym pomieszczeniu widoczne jest srebrzenie w ciemnych partiach.
Jakość obrazu sprawdzałem również przy użyciu narzędzi diagnostycznych. Mierzyłem nim poprawność oddania barw oraz równomierność podświetlenia. Po kalibracji gamut rzeczywiście dobrze pokrywa przestrzeń Adobe RGB. Pierwszy problem pojawił się jednak w trakcie ustawienia punktu bieli podczas kalibracji. Monitor był wcześniej włączony więcej niż 30 minut, więc powinien ustabilizować się pod kątem jasności i punktu bieli. Jednak na etapie, w którym i1Profiler prosi nas o dostosowanie kanałów RGB do uzyskania odpowiedniego punktu bieli, było to bardzo ciężkie do zrealizowania. Punkt bieli po prostu mocno przeskakiwał, nawet o 300-400K co kilka sekund, co wiązało się z koniecznością ustawienia punktu gdzieś pośrodku. To jednak bardzo niepokojące zachowanie z punktu widzenia fotografa. 300-400 Kelvinów to już wyraźna różnica. Wystarczy wyobrazić sobie, że w Lightroomie co chwilę zmieniacie balans bieli o 300 Kelvinów, w tym wypadku monitor robi to za was. Niestety, utrzymanie parametrów stoi na bardzo niskim poziomie. Zresztą dobrze obrazuje to film zamieszczony poniżej.
Philips Brilliance 275P - Punkt Bieli
Gamut
Po kalibracji i1Profilerem, zapisany profil pokazuje natywny gamut monitora. Tu przyszło miłe zaskoczenie, bo mieści w sobie całe AdobeRGB. Pokrycie jest nieco szersze niż Adobe RGB, więc bez problemu możemy zastosować przycięcie do Adobe RGB w Photoshopie lub przyciąć go już na etapie kalibracji. Duży plus!
Odwzorowanie barw
Niesłychanie ważnym elementem dobrego monitora jest prawidłowe odwzorowanie barw. Test monitora Philips Brilliance 275P przeprowadziłem przy pomocy i1Profilera podczas sprawdzania profilu. Parametr określany jest jako DeltaE i najprościej mówiąc, przekazuje informację o rozbieżności między kolorem oczekiwanym, a wyświetlanym. DeltaE poniżej 1 mówi o niemal zupełnym braku różnic, między 1 a 2 zauważy jedynie doświadczony obserwator.
Wyniki dla Philipsa 275P prezentują się dobrze. Dla standardu DeltaE2000 średni błąd wynosi 0,7 (max - 2,81) , natomiast dla DeltaE1976 - średni błąd to 0,95 (max - 3,08).
Równomierność
Z punktu widzenia fotografa, równomierność monitora ma bardzo duże znaczenie. W końcu zdjęcie musi wyglądać tak samo niezależnie od tego, w której części monitora je umieścimy, a już szczególnie w momencie, gdy zestawiamy ze sobą więcej zdjęć. Kluczowe znaczenie ma tu zarówno jasność podświetlenia, jak również odchyły punktu bieli między poszczególnymi miejscami.
Philips Brilliance 275P wyposażony jest w technologię SmartUniformity, która wyrównuje podświetlenie panelu. Testując monitory Eizo - CS270, CG277, CG2420 i CS2420, odchyły w jasności wynoszą maksymalnie 2 proc., natomiast w punkcie bieli - 60-80 Kelvinów. W przypadku testowanego Philipsa, odchyły w jasności dochodzą do 12 proc. (górna, prawa część ekranu), natomiast w punkcie bieli - do 240 K (również górna, prawa części ekranu) i +128K w dolnej, lewej części (różnica 368 K), co już jest widoczne gołym okiem. To kolejny element, nad którym warto byłoby popracować.
Podsumowanie
Co nam się podoba
Największą siłą Philipsa 275P jest przede wszystkim rozdzielczość 5K, która pozwala na uzyskanie bardzo wysokiej szczegółowości obrazu. Podczas edycji wideo, bez problemu zmieścimy wszystkie palety na ekranie, a przy edycji fotografii, zmieścimy znaczną część zdjęcia na całym ekranie. Praca na ekranie, na którym nie widać pikseli, jest po prostu przyjemna, co doskonale odczuwam, kiedy włączam mojego MacBooka Pro. Do tego plus należy się za ładnie pokryty gamut Adobe RGB, a także za niezłe oddanie barw ze średnią DeltaE poniżej 2.
Co nam się nie podoba
Niestety, monitorowi Philipsa można zarzucić naprawdę wiele, szczególnie patrząc na niego przez pryzmat możliwości fotograficznych. Przede wszystkim zabrakło kalibracji sprzętowej, która jest standardem w monitorach Eizo, NEC czy Benq. Kolejny minus należy się za niesamowicie błyszczący panel, w którym odbija się dosłownie wszystko, znacznie bardziej niż w iMacu czy MacBooku. Kolejny problem to utrzymanie punktu bieli, co mocno dało o sobie znać podczas kalibracji programowej. Jeszcze jeden minus należy się za średnią równomierność, zarówno pod kątem luminancji jak i punktu bieli, mimo zastosowania układu Smart Uniformity.
Werdykt
Philips Brilliance 275P pretenduje do bycia monitorem dla fotografów. Rozdzielczość 5K rzeczywiście robi wrażenie, ale należy wziąć pod uwagę, że skorzystanie z maksimum możliwości monitora będzie wymagało korzystania z określonych, potężnych i drogich kart graficznych oraz podwójnego złącza Display Port. Z mojego punktu widzenia zabrakło mu podstawowych elementów, których fotograf wymaga od monitora. Na plus, rzeczywiście, można policzyć szeroki gamut, ale brak kalibracji sprzętowej czy problemy z równomiernością i utrzymaniem parametrów, to duże minusy. Monitor kosztuje około 5400 zł, więc nieco więcej niż Eizo CS2730, który oferuje mniejszą rozdzielczość, ale lepiej radzi sobie z pozostałymi parametrami mającymi bardzo duże znaczenie dla fotografów.