Planeta dziecięcych strachów
Fotografia Heleny Blomqvist jest jak z bajki... bardzo strasznej bajki.
Fotografia Heleny Blomqvist jest jak z bajki... bardzo strasznej bajki.
Baśniowe pałace, fantastyczne ogrody i lasy, nieznane planety. Wśród nich na grzbietach jelonków wędrują dzieci, przez śnieżny pejzaż idzie małpia pielgrzymka, ptaki fruwają po pustej sali, w której na bujanym fotelu siedzi mały, smutny król. W cyklu „The Last Golden Frog” gaśnie słońce, ziemię ogarnia mróz i pomału ginie ludzka cywilizacja, a jej odchodzeniu z uwagą przyglądają się mądre małpy. W „The Elephant Girl” w domu pośrodku lasu mieszka armia dzieci oraz lam i królików ubranych w dziecięce sukienki z czasów wiktoriańskich. Mieszkańcy domu są przezroczyści, a ich spojrzenia dziwnie puste, co każe zastanawiać się, czy są w ogóle żywi.
Sceneria jest tu rodem z kreskówek ze studia Se-Ma-For – papierowe drzewa, domki z papier mâché - ale o ile bardziej niepokojąca. Prace szwedzkiej artystki Heleny Blomqvist to katalog strachów, tych dziecięcych i tych, które nie chcą opuścić nawet dorosłych. Przypominają bajki – owszem, ale to nie pogodna kraina Disneya, raczej baśnie Andersena, w których jest miejsce również na smutek, nawet śmierć.
Zaprzyjaźniając się ze światem duchów i strachów, Blomqvist zbliża się też nieco do terytorium Tima Burtona czy Neila Gaimana. Nie sposób też nie zauważyć pewnego pokrewieństwa z tradycją animacji lalkowej i poklatkowej (dlatego tak je lubię!). Sama artystka przyznaje, że jej wyobraźnię napędzają sny (raczej te złe niż dobre), mity i baśnie, ale też codzienny przegląd prasy, a jej fotografie są rodzajem wycieczki w krainę podświadomości.
Helena Blomqvist at Fotografiska
Podobnie jak inna znana szwedzka fotograf, Sandy Skoglund, Blomqvist działa na polu fotografii inscenizowanej. Jej prace są również porównywalnie pracochłonne. Najpierw powstaje koncepcja i zarysy postaci, następnie w studio Blomqvist buduje scenografię. Gromadzenie rekwizytów i konstrukcja scenografii do jednego zdjęcia może powstawać nawet wiele miesięcy. Po sfotografowaniu całość zostaje dodatkowo poddana obróbce cyfrowej, aby podkreślić efekt nierealności.
Mimo całej fantastycznej oprawy, w swojej istocie fotografie Heleny Blomqvist są jednocześnie bardzo realne. Przemawiają do tej części psychiki, która wie, co to znaczy bać się ciemnego pokoju, ducha i końca świata; zobaczyć martwe stworzenie i przerazić się po raz pierwszy na myśl, że każde życie musi się skończyć; smucić się tak bardzo, jak potrafi tylko dziecięce serduszko. Dorośli mówią wtedy „nie mazgaj się”. Blomqvist, używając bajkowych sztafaży, pocieszająco poklepuje po ramieniu i mówi do nas, nawet już dużych: "głowa do góry, maluchu”. Dlatego gdy patrzę na jej zdjęcia, jest mi na początku trochę strasznie. Ale jednak nie aż tak bardzo.
W Polsce prace Heleny Blomqvist można było zobaczyć w 2011 roku w Galerii Bielskiej BWA, natomiast obecnie trwa wystawa w sztokholmskim muzeum Fotografiska.
Więcej zdjęć autorki możecie obejrzeć na www.helenablomqvist.com.