Sony A7R III - król bezlusterkowców [test]
Sony A7R III jest połączeniem bardzo wysokiej rozdzielczości, dużej szybkości i wydajności, celnego AF i genialnej jakości obrazu. Sprawdziłem, jak ta kombinacja działa w praktyce.
02.02.2018 | aktual.: 02.02.2018 14:04
Specyfikacja i opis
Aparaty z serii Sony A9 mają wyznaczać trendy i wprowadzać innowacyjne rozwiązania, tymczasem seria A7 to korpusy zaawansowane, ale wykorzystujące już sprawdzone rozwiązania. Tę zasadę dokładnie widać na przykładzie nowego Sony A7R III. Aparat utrzymuje wzornictwo znane z poprzednika, ale otrzymał też wiele najlepszych elementów znanych z flagowego modelu Sony A9.
Kiedy pomyślę o głównych rywalach Sony A7R III, to do głowy od razu przychodzi mi Nikon D850 - nowa lustrzanka o równie kapitalnych możliwościach i nieco wyższej cenie. Sony A7R III kosztuje ok. 15 000 zł, tymczasem Nikon D850 to koszt ok. 17 000 zł za sam korpus. Do rywalizacji dołączyłbym jeszcze lustrzankę Canon EOS 5D Mark IV, która prawdzie dorównuje ceną (ok. 14 000 zł), ale pod wieloma względami oferuje znacznie mniej. Cena A7R III jest wyższa od poprzednika zaledwie o 500 zł w dniu premiery i o ok. 4000 zł na wolnym rynku obecnie. To naprawdę sensowna cena, patrząc na skok do przodu.
Ulepszony korpus ze świetną ergonomią, większym gripem i kartami UHS-II
Przy rozmiarach 126.9 x 95.7 x 73.7 mm i wadze 657 gramów, aparat Sony A7R III ma praktycznie taką samą wielkość, co jego poprzednik. Magnezowy, uszczelniany korpus ma nieco powiększony grip, który mieści większy akumulator z modelu A9. Dzięki temu wyraźnie pewniej leży w dłoniach, ale też potrafi wykonać do 650 zdjęć na jednym ładowaniu. W gripie znajdziemy również komorę z gniazdem kart pamięci SD: SDHC UHS-II i SDHC UHS. Obok ulokowano dźwignię do otwierania pokrywy komory tych portów. U góry jest gorąca stopka do podłączenia np. lampy błyskowej.
Nowy bezlusterkowiec ma też dwa porty USB - jeden klasyczny, USB 2.0 i drugi USB-C, czyli USB-3.1. Pierwszy umożliwia zdalne sterowanie, tymczasem drugi daje możliwość tetheringu i ładowania aparatu. Z obu można korzystać jednocześnie, co umożliwia bardzo szybkie zgrywanie materiałów przez wydajny port USB-C przy jednoczesnym ładowaniu z komputera.
Naprawdę trudno narzekać na jakość wykonania aparatu. To sprzęt z najwyższej półki, który nie odbiega od profesjonalnych korpusów Canona czy Nikona.
Odmieniona ergonomia sprawia, że fotografowanie to przyjemność
Wiele zmian można dostrzec w ergonomii aparatu. Wprawdzie góra pozostała bez zmian, to z tyłu mamy nowy aparat. Przede wszystkim dodano znany z Sony A9 joystick do wybierania punktów AF. Chwaliłem go w A9, pochwalę i w A7R III. Joystick to kapitalne usprawnienie i krok naprzód w kwestii ergonomii. Ulokowano go w odpowiednim miejscu - jest tuż pod kciukiem, dzięki czemu ustawianie punktów AF to przyjemność. Joystick działa precyzyjnie, z dużą kulturą, ma też przyjemny skok. Dobrze sprawdza się w scenach, gdy potrzebujemy samemu ustawiać punkt ostrzenia. Można go bez problemu wyczuć kciukiem bez patrzenia i odrywania wzroku od wizjera.
To nie koniec nowości. Przyciski mają nieco inny kształt, niektóre też inne ułożenie. Przycisk funkcyjny "C3", który może posłużyć np. do nadawania ocen wykonanym zdjęciom, jest teraz ulokowany z tyłu, w górnym rogu, obok przycisku "Menu". Po przeciwnej stronie znajdziemy przycisk "AF-On”, który jednak jest nieco zbyt płaski i trudno go wyczuć bez patrzenia. Zmieniono też wielkość i miejsce przycisku do sterowania nagrywaniem wideo, co zdecydowanie ułatwia pracę z filmami. Tylna tarcza jest większa i razem z joystickiem oraz przyciskiem Fn jest nieco wysunięta do góry, odstaje od ścianki, ma pewniejszy klik, dzięki czemu jest też bardziej precyzyjna.
Mam wrażenie, że wszystkie elementy sterujące pracują nieco lepiej, niż w A7R II — mają specyficzną haptykę (wciskając mamy pewność, że przycisk zadziała, że został rzeczywiście wciśnięty), jak w modelu A9, co należy zdecydowanie policzyć na plus. Jest to odczuwalne w szczególność na tylnej tarczy przy wciskaniu, która jest bardziej precyzyjna i przystępna.
Podobnie, jak w innych bezlusterkowcach serii Sony A7, aparat ma dwie tarcze: do ustawiania czasu naświetlania i wartości przysłony. Jedna znajduje się z tyłu, obok tarczy ekspozycji, a drugi z przodu pod spustem migawki. Na górnej części aparatu nie zabrakło też dużej, czytelnej tarczy do zmiany trybów P, A, S, M, AUTO, S&Q, wideo i trzech trybów własnych.
Projektanci japońskiej firmy zrobili kawał dobrej roboty, a trzecia wersja aparatu Sony A7R III w końcu jest aparatem, który nie ma czego się wstydzić w kwestii obsługi.
Ekran i wizjer wzięte z flagowca
Zarówno ekran, jak i wizjer to dwie następne nowości w A7R III. Oba elementy pochodzą z flagowca Sony A9.
Wizjer elektroniczny OLED Tru-Finder ma rozdzielczość ok. 3,686 mln punktów (poprzednik: 2,36 mln punktów), wysoki kontrast, jasność i powiększenie 0,78x. Praktycznie nie widać w nim smużenia, a odświeżanie jest bardzo skuteczne. Nie zauważyłem również efektu blackout. Poprawiono też opóźnienie przy przełączaniu pomiędzy wizjerem, a ekranem lub odwrotnie. W A7R III tego problemu nie doświadczymy.
Z tyłu wyróżnia się 3-calowy, dotykowy i odchylany ekran LCD o rozdzielczości 1,44 mln punktów. To postęp w porównaniu do poprzednika, który nie miał funkcji dotyku i oferował gorszą rozdzielczość 1 228 800 punktów. Z drugiej strony konkurencyjne lustrzanki oferują nieco lepsze parametry - większe ekrany o większej rozdzielczości, jasności i przejrzystości. Można mieć także uwagi do mocno ograniczonej użyteczności funkcji dotyku, która umożliwia jedynie wybór punktu AF czy przybliżanie i oglądanie wykonanych zdjęć. Nie możemy sterować skróconym czy normalnym menu, co jest standardem u konkurencji. Szkoda.
Wyświetlacz w Sony A7R III jest odchylany w górę i w dół. Po odchyleniu wyłączany jest czujnik oka, co sprawia, że możemy swobodnie fotografować bez obaw, że wyświetlacz zgaśnie, gdy aparat jest blisko naszego ciała czy innego obiektu.
Duże przyśpieszenie i dłuższa praca to ważne usprawnienia
Sony A7R III otrzymał zmodyfikowany procesor obrazu BIONZ X, który oferuje wydajność 1,8 raza większą, niż w modelu A7R II. To mocne przyśpieszenie, które naprawdę widać.
Przede wszystkim, aparat jest responsywny, nie zacina się, uruchamia się dosyć szybko, jak na Sony. 85-megabajtowe zdjęcia wczytują się szybko, można je płynnie przeglądać. Nie czuć żadnego oporu, deficytu mocy przy zwykłych, codziennych czynnościach.
O mocy Sony A7R III świadczy jego prędkość zdjęć seryjnych, która została podwojona w porównaniu do poprzednika i wynosi 10 kl./s przy pełnej automatyce ostrości i pełnej rozdzielczości 42 Mpix - zarówno przy bezgłośnej migawce elektronicznej, jak i mechanicznej. Aparat testowałem na otrzymanej od firmy Sony karcie Sony SDHC II G 32 GB, której prędkość zapisu wynosi 299 MB/s i bez problemu udało mi się uzyskać deklarowaną prędkość 10 kl./s.
Fotografując w formacie RAW (nieskompresowany) udało mi się wykonać 28 zdjęć lub 76 zdjęć jako RAW skompresowany, natomiast po przełączeniu w format JPEG (jakość wysoka) aparat trzymał prędkość przy 93 klatkach.
[b]Czas zgrania 10 zdjęć:[/b]
- []RAW nieskompresowany: 6 s.[]RAW skompresowany: 3 s. JPEG (jakość bardzo wysoka): 5 s.
Standardowo przy trybie zdjęć seryjnych "Hi” aparat oferuje 8 kl./s. Aby otrzymać maksymalną prędkość, trzeba przełączyć na tryb "Hi+”. Warto tu zaznaczyć, że podgląd na żywo przy fotografowaniu jest dostępny tylko przy prędkości 8 kl./s. W trybie 10 kl./s również widzimy na ekranie wykonywane zdjęcia, ale nie w czasie rzeczywistym, a z drobnym opóźnieniem.
O radości, przyjemności z fotografowania świadczą nie tylko same parametry techniczne, ale też subiektywne odczucia. Jednym z bardziej odczuwalnych wrażeń, przynajmniej dla mnie, jest dźwięk migawki aparatu. W Sony A7R III migawka jest przeprojektowana - jest nieco głośniejsza, niż w A9, ale subiektywnie uważam, że ma dużo przyjemniejszy, jakby bardziej precyzyjny dźwięk. Patrząc czysto technologicznie ma mniej wibrować w czasie zdjęć i oferować czas synchronizacji z lampami błyskowymi na poziomie 1/250 s. Przy odpowiednich lampach można spokojnie osiągnąć 10 kl./s, czyli więcej niż Sony A9, który ma tylko 5 kl./s w synchronizacji. Żywotność migawki jest szacowana na aż 500 tys. cykli, czyli identycznie, jak u poprzednika.
Następnym elementem zaczerpnięty z flagowca Sony A9, jest akumulator NP-FZ100. Ogniwo, zgodnie z zapowiedziami producenta, wystarcza na wykonanie do ok. 650 zdjęć na jednej pojemności przy fotografowaniu z ekranem LCD. To świetny wynik jak na bezlusterkowca i ponad dwukrotnie lepszy, niż u poprzednika. Z drugiej strony, to wciąż kilkukrotnie mniej, niż w lustrzankach. Dla przykładu, wspomniany na początku Nikon D850 oferuje ponad 1800 zdjęć na jednym akumulatorze.
Ulepszony autofokus radzi sobie naprawdę dobrze
Sony A7R III ma ulepszony system AF. Hybrydowy autofokus bez zmian oferuje 399 punkty oparte na detekcji fazy, ale mamy za to do czynienia z aż 425 punktami AF opartymi na detekcji kontrastu. To o 400 więcej, niż w A7R II, w dodatku autofokus pokrywa 68 proc. kadru. Ma on korzystać z algorytmów, które zostały zastosowane w Sony A9.
Autofokus generalnie działa bardzo dobrze i znacząco szybciej, niż w modelu A7R II. W końcu nie mamy poczucia, jakby aparat ciągle zostawiał w tyle. Ostrzenie odbywa się w mgnieniu oka - szybko, precyzyjnie i skutecznie. I mówię tu nie tylko o pracy ze statycznym obiektem, ale także obiektami poruszającymi się. Tu fotografowałem zestawem Sony A7R III z obiektywem Sony FE 85 mm F1.4 GM przy przysłonie f/2, i taki portretowy zestaw radził sobie wyśmienicie. Jak widać - aparat nie miał problemów z trzymaniem ostrości na obiektach poruszających się w jego kierunku. Przy kilku zdjęciach samochodu widać jedynie, że ostrość delikatnie się przesunęła z najbliższej części auta na drzwi, co przy f/2 robi różnicę, ale i tak ogólna skuteczność jest naprawdę dobra.
Jeszcze lepiej jest z funkcją Eye AF, czyli śledzeniem oka. W tej funkcji Sony A7R III radzi sobie nawet lepiej, niż Sony A9. Aparat trzyma ostrość na oku nie tylko przy statycznych zdjęciach, ale nawet w ruchu. Na filmiku poniżej widać, że system ustawiania ostrości na oku przez większość czasu trzyma punkt ostrości na wybranym oku, chociaż w niektórych sytuacjach gubił się albo ostrzył na drugie oko. Mimo to uważam, że radzi sobie naprawdę dobrze. To ogromny plus dla fotografów wykonujących portrety, dla których A7R III jest wręcz stworzony.
Sony A7R III - test Eye AF
Co można by poprawić? Punkt AF w wizjerze czy ekranie jest szary, przez co kiepsko widoczny i może się łatwo zleć w otoczeniem. Powinien być bardziej kontrastowy.
Stabilizacja matrycy do 5,5 EV
Aparat ma nowy, 5-stopniowy system stabilizacji matrycy, która według zapewnień producenta wzrosła z 4,5 EV do 5,5 EV. Sensor stabilizuje poruszenia w pięciu kierunkach: w górę, dół, na boki (prostopadle do osi optycznej), a także przechyły w kierunku pionowym i poziomym.
Fotografując z ręki byłem w stanie uzyskać nieporuszone zdjęcia z czasami ok. 1/50 s bez stabilizacji SteadyShot. Po jej włączeniu udawało mi się uzyskać nieporuszone zdjęcia z czasami nawet 1/3 s (100–90 proc. nieporuszonych zdjęć), a nawet 1/2 s (ok. 60 proc.) co daje skuteczność zbliżoną do deklarowanej.
Tryb Pixel Shift Multi daje zdjęcia pełne szczegółów
Podobnie, jak kilka innych aparatów na rynku, Sony A7R III wykorzystuje mechanizm stabilizacji matrycy do delikatnego poruszania sensorem o 1 piksel w każdy kierunku i wykonywania czterech zdjęć, które potem trzeba połączyć w jedno. W efekcie nie otrzymujemy fotografii o większej rozdzielczości, jak w Olympusach, ale normalne 42-megapikselowe zdjęcie o zwiększonej szczegółowości, rozpiętości tonalnej, lepszych kolorach i obniżonych szumach czy bez efektu mory. Różnica jest zauważalna przy przybliżeniu - zdjęcia wykonane w ten sposób są naprawdę wyraźnie ostrzejsze.
W teorii wygląda to świetnie, natomiast w praktyce zastosowane rozwiązanie ma pewne mankamenty. Przede wszystkim, aparat sam nie łączy tych zdjęć, czego się spodziewałem. Trzeba to zrobić samemu, korzystając z bezpłatnego programu Sony Imaging Edge. Nie jest to trudne - wystarczy otworzyć aplikację, wybrać poszczególne zdjęcia i kliknąć odpowiednią funkcję.
Po drugie, zdjęcia najlepiej robić w bardzo statycznych scenach, gdzie nic się nie porusza. Jeśli fotografujemy w ten sposób np. krajobrazy to na finalnym, połączonym zdjęciu możemy dostrzec artefakty w miejscach, gdzie na poszczególnych zdjęciach były poruszające się obiekty. Z tym problemem trzeba sobie radzić ręcznie w programie do obróbki.
Filmowanie 4K
Rozdzielczość 4K to już absolutny standard, zatem nie mogło jej zabraknąć w nowym bezlusterkowcu Sony A7R III. Aparat oferuje możliwość nagrywania filmów 4K 30p/25p/24p (3840x2160 px) i Super-35 w formatach XAVC S, AVCHD 2.0 lub MP4.
Sony A7R III - test wideo 4K
W przypadku filmów 4K, aparat wykorzystuję tzw. pixel binning, czyli łączy grupy pikseli w jeden. W trybie Super-35 mamy z kolei do czynienia z nadpróbkowaniem 5K (15 Mpix). Oprócz tego do dyspozycji mamy też tryb filmów Full HD 1080 p. do 120 kl./s. Zarówno filmy 4K, jak i HD, mogą być nagrywane w 100 Mbps przy próbkowaniu 4:2:0. Nieskompresowane wyjście HDMI umożliwia podpięcie zewnętrznej nagrywarki i stosowanie próbkowania 4:2:2. Warto dodać, że stabilizacja matrycy działa we wszystkich trybach filmowania.
Sony A7R III - test wideo AF #1
Sony A7R III - test wideo AF #2
W odróżnieniu od Sony A9, nowy Sony A7R III oferuje swoje płaskie profile filmowe S-Log2 i S-Log3, które umożliwiają pełne wykorzystanie zakresu tonalnego matrycy w postprodukcji materiału wideo. Do tego mamy też tryby Hybrid Log Gamma (HLG) do filmów HDR. Nowy profil obrazu HLG obsługuje natychmiastowy przepływ pracy HDR. A to oznacza, ze filmy nagrane w tym trybie są bardziej realistyczne, z ograniczonymi niedoświetlonymi cieniami lub prześwietleniami w światłach, bez korekcji barw.
Jakość zdjęć
Sony A7R III ma identyczną, co poprzednik, pełnoklatkową, 42,4-megapikselową, stabilizowaną matrycę CMOS Exmor R BSI bez filtra dolnoprzepustowego. Projektantom udało się jednak wycisnąć z niej pełny potencjał, dzięki "udoskonalonemu układowi o dużej skali integracji“ i zastosowaniu zmodernizowanego procesora BIONZ X. To sprawia, że dane z sensora mają być sczytywane szybciej, a dzięki temu szumy mają być niższe, a zakres dynamiczny ma sięgać aż 15 stopni EV. Zmniejszono także efekt rolling shutter, chociaż nie aż do tak dobrego stopnia, jak w przypadku A9.
Szumy
Aparat świetnie radzi sobie z szumami na zdjęciach. Cyfrowe ziarno jest dostrzegalne w niedużej ilości przy czułości ISO 1600, ale w praktyce więcej szumów jest widocznych dopiero przy ISO 6400. Obraz staje się mocno zaszumiony przy ISO 25600, ale szumy mają przyjemny dla oka charakter, bez zafarbu.
Detale
W kwestii oddania szczegółów jest jeszcze lepiej. Obraz zaczyna nieznacznie tracić na detalach dopiero przy ISO 12800, a przy ISO 25600 degradacja detali jest już wyraźna. To fantastyczny wynik.
Jakość zdjęć w praktyce
Zdjęcia przykładowe
Co nam się podoba
Sercem Sony A7R III jest kapitalna, 42-megapikselowa matryca CMOS BSI, która w połączeniu z nowym procesorem obrazu BIONZ X daje fantastyczne rezultaty. Zdjęcia są wyjątkowo ostre, pełne detali, świetnie radzą sobie z szumami. Na dużą pochwałę zasługuje też ogólna wysoka wydajność aparatu - prędkość zdjęć seryjnych 10 kl./s, szybki hybrydowy AF z usprawnionym trybem Eye AF czy akumulator umożliwiający wykonywanie do 650 zdjęć. Bardzo ulepszono także ergonomię. Nowy joystick, tarcza czy przyciski z tyłu korpusu sprawiają, że A7R III nie ma się czego wstydzić w kwestii obsługi.
Wizjer elektroniczny niczym nie przypomina konstrukcji z pierwszy aparatów serii A7. Jest duży, przejrzysty, jasny, kontrastowy, nie smuży, nie opóźnia. Dobrze prezentuje się też wyświetlacz LCD. Mocnym punktem aparatu z pewnością są też funkcje filmowe. Aparat nagrywa w 4K, Super 35 czy Full HD w 120 kl./s, ma profile Hybrid Log Gamma i S-Log. Ciekawym rozwiązaniem jest też tryb Pixel Shift, który może się przydać np. w fotografii produktowej. A do szybkiego zgrywania zdjęć nada się złącze USB-C.
Co nam się nie podoba
W tak dobrym aparacie trudniej znaleźć błędy, niż jego zalety. Jednak po kilku tygodniach spędzonych z tym sprzętem, udało mi się wychwycić kilka mankamentów.
Przede wszystkim, aparat ogólnie ma dobrą ergonomię, ale korpus nie najlepiej leży w dłoniach, kiedy podepniemy do niego duże i ciężkie obiektywy, typu 70-200 f/2.8 czy większe. Wtedy warto zaopatrzyć się w dodatkowy grip. Sony A7R III robi świetne jakościowo zdjęcia, które jednak mają ogromną wielkość i nawet przy stosowaniu bardzo wydajnych kart, bufor trochę się opróżnia. Kiedy włożymy do slotu nieco wolniejszą kartę to sytuacja robi się już mało przyjemna. W dodatku, tylko jeden z dwóch slotów to slot na karty UHS-II. Aparat nie ma też interwałometru czy też funkcji rejestrowania i tworzenia filmów timelapse, a co gorsza nie ma też dostępu do sklepu PlayMemories, skąd można by pobrać appki do tego. Szkoda też, że funkcja dotyku jest nieco ograniczona i nie wykorzystuje pełni potencjału.
Werdykt
Kibicowałem aparatom serii Sony A7 od samego początku. I od początku dostrzegałem ich problemy wieku dziecięcego. Trzecia edycja studyjnego Sony A7R to już naprawdę dojrzały aparat, który wyrósł, przeszedł okres dojrzewania i pewnie kroczy w przyszłość, a koledzy oglądają się za z nim z podziwem.
Japończycy stworzyli aparat niesamowity. Sony A7R, jak i jego następca, to były korpusy typowo studyjne, raczej wolne, ale z ogromną rozdzielczością i świetną jakością obrazu. W Sony A7R III rozdzielczość jest równie wysoka, ale aparat ma o wiele lepszą ergonomię i jest napędzany najnowszą technologią z flagowca A9. Dzięki temu jest wydajny, szybki i ma świetny AF. Oferuje nie tylko kapitalną jakość obrazu, ale i naprawdę duże możliwości technologiczne. Rewelacyjny Nikon D850 ma bardzo poważnego konkurenta, który może przekonać do bezlusterkowców wielu nowych fotografów. Mnie z pewnością przekonuje i mogę go w pełni polecić - to obecnie jeden z najlepszych i najbardziej uniwersalnych aparatów na rynku.