Te zdjęcia do dziś budzą emocje. Polskie wojsko wkracza do Zaolzia

Zaolzie, czyli zachodnia część Śląska Cieszyńskiego, była przed wojną przedmiotem sporu pomiędzy II Rzeczpospolitą i Czechosłowacją. Gdy w październiku 1938 r. nasze wojsko wkroczyło na te tereny, polska prasa publikowała zdjęcia czołgów z adnotacją, że wchodzimy na odzyskaną ziemię. Inaczej na to wydarzenie zareagowała międzynarodowa opinia publiczna.

Czołg lekki 7TP podczas defilady w Śląsku Cieszyńskim
Czołg lekki 7TP podczas defilady w Śląsku Cieszyńskim
Źródło zdjęć: © © Ilustrowany Kurier Codzienny/Narodowe Archiwum Cyfrowe
Adam Gaafar

Słynna fotografia polskich czołgów na Zaolziu znalazła się między innymi na jedynce Ilustrowanego Kuriera Codziennego (w wydaniu z 5 października 1938 roku). Ciężkie czołgi armiji polskiej przeciągają ulicami Cieszyna za Olzą (rzeką stanowiącą naturalną granicę pomiędzy Polską i Czechosłowacją - red.) witane owacyjne przez ludność – brzmiał zamieszczony pod nią opis. Dziś zdjęcia z tego okresu możemy znaleźć w przedwojennej polskiej prasie oraz zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Na drugiej stronie wspomnianego wydania IKC pojawił się m.in. reportaż Zbigniewa Grotowskiego pt. "Jesteśmy w Polsce". Autor relacjonował w nim sytuację na Zaolziu po wkroczeniu polskich żołnierzy. Przyszła Polska w chwale wielkiej. Łopoczą jej dumne sztandary, błyszczą bagnety, kołysze się łan polskiego żołnierza. Nie straciliśmy tych lat. (…) Polska była jak matka, która chciałaby wszystkie dzieci do łona jednocześnie przytulić. Jedno dziecko jej odebrano. Dziś wraca do swej matki – czytamy w artykule.

Sporne ziemie

Konflikt o Zaolzie rozpoczął się w 1918 r. Rok później postanowiono, że spór zostanie rozwiązany na drodze plebiscytu zainicjowanego przez państwa Ententy. Gdy wybuchła jednak wojna polsko-bolszewicka, Warszawa uznała aneksję Zaolzia przez Czechów pod warunkiem umożliwienia przez nich tranzytu broni i materiałów dla naszego wojska.

Polscy żołnierze po wkroczeniu do Zaolzia
Polscy żołnierze po wkroczeniu do Zaolzia© © Ilustrowany Kurier Codzienny/Narodowe Archiwum Cyfrowe

Od 1934 r. polskie władze rozważały odzyskanie tego terenu, biorąc nawet pod uwagę rozwiązanie zbrojne. Zdecydowane kroki podjęto cztery lata później, gdy na konferencji w Monachium przyznano Berlinowi część Czechosłowacji, tzw. Kraj Sudetów. Adolf Hitler rościł sobie prawo do tych ziem uzasadniając, że w większości zamieszkuje je ludność niemiecka.

30 września, już po zakończeniu konferencji, Warszawa wystosowała do władz w Pradze ultimatum z żądaniem przekazania Zaolzia. Czechosłowacja wyraziła zgodę. 2 października polskie oddziały pod dowództwem gen. Władysława Bortnowskiego wkroczyły na sporne ziemie. Ponieważ działo się to w momencie niemieckich nacisków na Czechosłowację, w państwach zachodnich wydarzenie to zostało odebrane bardzo negatywnie.

Polscy żołnierze podczas defilady w Śląsku Cieszyńskim
Polscy żołnierze podczas defilady w Śląsku Cieszyńskim© © Ilustrowany Kurier Codzienny/Narodowe Archiwum Cyfrowe

Polska nie cieszyła się wówczas najlepszą reputacją na arenie międzynarodowej. W źródłach z tego okresu pojawiają się m.in. porównania do szakali oraz sępa prowadzonego na smyczy Hitlera. Nie brakowało też opinii, że II RP zbliżyła się do III Rzeszy na tyle, że wkrótce można spodziewać się zawarcia przez oba państwa sojuszu wojskowego. Twierdzono ponadto, że Warszawa bierze wręcz udział w rozbiorze Czechosłowacji.

Oceny historyczne

Polskie ultimatum w sprawie Zaolzia do dziś wywołuje sporo emocji. Dr Adam Buława, historyk wojskowości z UKSW ocenia, że zajęcie tych terenów było uzasadnione, ale "w tamtym momencie i przy takim nastawieniu opinii międzynarodowej było to niezbyt fortunne". Jednocześnie zwraca uwagę, że sami mieszkańcy Zaolzia uważali przyłączenie tych ziem do Polski za pewną sprawiedliwość dziejową.

Tłum obserwuje polskich oficerów przekraczających granicę
Tłum obserwuje polskich oficerów przekraczających granicę© © Ilustrowany Kurier Codzienny/Narodowe Archiwum Cyfrowe

Dr Marek Deszczyński z Instytutu Historycznego UW podkreśla natomiast, że "do maja 1939 roku, kiedy opinia światowa nie miała jasności, że Warszawa nie ma zamiaru ulegać Niemcom, Polskę postrzegano nieprzychylnie, nawet w zwyczajowo przyjaznych krajach".

– Fatalne wrażenie robiła - i robi nadal - towarzysząca tym działaniom polska akcja propagandowa, rozpętana w dużej mierze na użytek wewnętrznopolityczny (…). Bronić tej propagandy dziś byłoby zadaniem beznadziejnym – oceniał historyk w wywiadzie, który ukazał się na stronie internetowej Muzeum Historii Polski.

Wojska pancerne witane przez Polaków podczas defilady
Wojska pancerne witane przez Polaków podczas defilady© © Ilustrowany Kurier Codzienny/Narodowe Archiwum Cyfrowe

Dr Deszczyński zwracał przy tym uwagę, że kraje, które – jak stwierdził – nie miały wtedy czystego sumienia (wymienił tutaj Francję), postanowiły obarczyć Polskę winą za los Czechosłowacji. Podkreślał, że zajęcie Zaolzia odbyło się w oparciu o układ dwustronny i chociaż było wymuszone, to "nie był to sąd czterech czy pięciu nad państwem, które mogło tylko wysłuchać wyroku".

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (55)