Voigtländer Heliar 75mm f/1.8 Classic - niedoceniany mistrz portretów
To bardzo niedoceniony obiektyw. Tak sądzę - chociaż mnóstwo świadomych użytkowników czyni z niego swój pierwszy teleobiektyw do systemu M lub Sony E. Mój pierwszy z nim kontakt obiecywał wiele, ale jak to czasem bywa, był za krótki, aby móc go poznać. Kilka fotografii pokazało, że to dobre szkło.
15.08.2016 | aktual.: 26.07.2022 18:54
Jakoś jednak wstrzymałem się z testami i zakupem. Bardziej potrzebowałem obiektywu 35 mm. Gdy już jednak 35 znalazłem - przyszła nieuchronnie ta chwila - jakie tele? Oczywiście wiem, że do Sony A mamy kilka szkieł tele, takich jak Sony G 90 2,8 Macro, Zeiss Batis 85 mm f/1,8, ale one są większe i cięższe. Ponadto nie można ich zastosować do systemu Leica M. Poszukiwania skierowałem na tele z bagnetem M. Dokładniej przyjrzałem się Heliarowi 75 mm i…. O tym za chwilę.
Dlaczego 75 mm?
To dobre pytanie - dlatego, że większości z Was taka ogniskowa wyda się zbyt krótka, jak na tele np. do portretu. Przez lata przyzwyczailiśmy się do przeskoku 50 - 85 mm, oczywiście w zakresach stałoogniskowych. Są jeszcze obiektywy 60 mm - ale na ogół są to konstrukcje makro. A więc rozpatrując stałki mamy 85 i 90 mm, potem 105, 135, 180 i 200 mm. Posiadacze zoomów 70-200 mogą zobaczyć, jaki efekt tele uzyskują z 75 mm. To ważne doświadczenie.
Spróbujcie wykonać fotografie na ogniskowych 35 - 50 - 75 mm. Przeskok wydaje się akuratny. Prawie tyle samo „oddala” w stosunku do 50 mm obiektyw 35, co „przybliża” obiektyw 75 mm. Ja zrobiłem test w skoku 35-55-75 mm i oto rezultaty.
W artykułach poświęconych budowaniu systemu opartego o M-kę firmy Leica często pojawia się teza, że wystarczy zakupić dwa obiektywy 35 i 75 mm, aby dysponować pełnią środków do budowy obrazu. Więcej jest niepotrzebne. Można oczywiście kupić obiektyw 50 mm i na tym poprzestać lub z czasem dokupić coś szerszego i węższego. Głoszony onegdaj w uczelniach związanych z produkcją obrazu pogląd, że „zrób to szerokim albo tele lub nie rób tego wcale” wydaje się sensowny. Zauważmy, że tylko Leica pozostała przy tej ogniskowej. Cosina produkująca Heliary także. Coś w tym jest.
Dla mnie po bardzo długich analizach takie zestawienie obiektywów (35-40-50-55-75 mm) wydaje się optymalne. W tym zakresie najwięcej można stworzyć. Oczywiście dodanie do takiego zestawu czegoś bardzo szerokiego (od 21 mm w dół) i bardzo wąskiego (od 135 mm w górę) ma sens, bo wzbogaci nasz warsztat. Jednak istnieje szansa, że to właśnie w takim zakresie powstawać będzie większość fotografii (tak dzieje się właśnie w moim wypadku).
75 mm to ogniskowa, która daje małą głębię ostrości (2 cm przy przysłonie 2 i odległości 100 cm) i delikatne - charakterystyczne dla teleobiektywu „ściśnięcie” planów. Efekt jest, brak przerysowań (jak w przypadku 35 mm) jest. Rozmycie tła jest. Podsumowując 75 mm to najkrótsza ogniskowa pozwalająca na fotografowanie z efektem teleobiektywu - wręcz doskonała do portretu. Aby należycie spełniała rolę obiektywu długoogniskowego, musi być oczywiście dobrze zaprojektowana i wykonana.
Budowa
Tu okażę się nudny pisząc to samo, co o wszystkich Voigtländerach. Bardzo solidna, zwarta konstrukcja niewielkich rozmiarów ale o słusznej masie. Powstawanie w fabryce, gdzie produkuje się obiektywy Zeissa pociąga za sobą ten sam poziom wykończenia, obróbki i spasowania elementów. Nawet pudełko jest tej samej jakości. Nie znajdziemy tu luzów. Pierścień nastawiania ostrości porusza się z miękkim oporem. Ładnie „klika” pierścień przysłony.
Obiektyw standardowo wyposażono w zakładaną metalową osłonę przeciwsłoneczną z czarnego aluminium. Bardzo zmyślnie zakładaną. Jeśli z niej nie korzystamy, obiektyw zakończony jest gwintem 52 mm, na którym zaciska się zdejmowana osłona przednia. Jeśli chcemy skorzystać z osłony - w gwint wkręcamy metalowy pierścień, który stanowi dopiero podstawę do jej założenia. Na tej podstawie osłona swobodnie się obraca, posiadając jednak śrubową blokadę. Możemy także założyć osłonę na pierścień „odwrotnie” - chociażby na czas transportu. Bardzo ciekawe rozwiązanie.
Stopień precyzji obrobienia tych elementów wzbudza szacunek. Całego obiektywu także. Obiektyw ma 57,9 mm średnicy, 73,8 mm długości. Obiektyw jest długi, ale bardzo wąski. Dobrze leży w dłoni, mieści się swobodnie w każdej torbie. Średnica filtra (52 mm) określa tę wielkość. Wszelkie szerokie osiemdziesiątki piątki do lustrzanek są potężnymi konstrukcjami w zestawieniu z tym Heliarem.
Zakres przysłon od f/1,8 do f/16 realizowany przez 10 listkową przysłonę, która zapewne najbardziej przyczynia się do pięknych rozmyć. Minimalna odległość ogniskowania 90 cm. Waga 427 gram. Budowa optyczna 6 elementów w 7 grupach.
Jakość obrazu
Bardzo wysoka, nawet pod światło. Wszelkie porównania ze starszymi produktami z mocowaniem m42 czy produkowanymi w ZSRR nie mają sensu. Kontrast duży, nawet w przypadku operowania pod światło. Brak flar i odbić wtórnych, nawet jeśli ulokujemy w kadrze mocne źródło światła. Po przymknięciu do f/2,8 uzyskujemy poprawę mikrokontrastu i ostrości. Przy około f/4-5,6 uzyskujemy maksymalną jakość i rozdzielczość. Maksymalną, to znaczy trudną do pobicia, przez inne konstrukcie. Przy przysłonie f/1,8-2 obraz jest nieco miękki, ale w charakterystycznym stylu - klasycznym. Tak słowo „Classic” zobowiązuje. Obrazowanie polegające na delikatnym spadku ostrości po brzegach - co wspaniale pomaga przy portrecie - wyszło ostatnio z mody na rzecz konstrukcji idealnie skorygowanych. Ostro i szczegółowo, ale nie bezdusznie i technicznie. Jeśli jednak ktoś nie chce delikatnego obrazowania wystarczy, że domknie przysłonę do f/2,8 lub f/3,5 i będzie zdziwiony ostrością i szczegółowością. To oceńcie zresztą sami. Najlepiej pooglądać zdjęcia testowe. No i rozmycia. Miękkie, nie nerwowe. To ważne.
Wnioski
Heliar 75 mm f/1.8 Classic to bardzo udana konstrukcja. Ostra, ale pozwalająca także na pewne delikatne odejście od nowoczesnego, bezdusznego obrazowania. Klasa rozmyć bardzo duża. Bokeh spokojny i aksamitny. Obiektyw ten nie tylko pod względem wyglądu bardzo pasuje do znakomitego Noktona 35 mm f1.2. Sposób obrazowania także jest bardzo zbliżony. Pomimo tego że obiektywy portretowe (75-105 mm) to konstrukcje bardzo udane i dosyć „łatwe” w produkcji, to trudno będzie wyszukać obiektyw o znacząco wyższej jakości. Zwłaszcza po lekkim przymknięciu. W parze z manualnym nastawianiem ostrości mamy bardzo solidną mechanikę na długie lata użytkowania. Jeżeli szukać będziemy czegoś zgrabnego i niewielkiego - a więc idealnie nadającego się do małych korpusów Leica M, Fujifilm czy Sony A7, to pozostaną nam jedynie oryginalne obiektywy Leica - Summarit i APO-Summicron no i oczywiście Zeiss z mocowaniem M - Sonnar 85 mm f/2, ale to już zupełnie inna bajka. Tylko te szkła mogą Heliara pobić jakością, ale za większą znacznie cenę (muszę je sprawdzić w najbliższym czasie). Bardzo godny polecenia, solidny, dobrze wykonany. Ja używam go na A7R z przejściówką Voigtländer Close Focus Adapter VM / Sony-E i wówczas staje się on jeszcze bardziej uniwersalnym narzędziem. Ostrzenie wymaga oczywiście skupienia, ale efekty są znakomite - co zachęca do coraz częstszego sięgania po ten obiektyw. Ostatnio spostrzegłem, że zmieniam go z 35-ką, a 55 milimetrowy Sonnar poszedł w odstawkę (chwilową). Posiadacze lustrzanek mają wiele propozycji z zakresu krótkiego tele, ale do systemu M czy bezlusterkowców Sony już nie mogą przebierać w niekończącej się ofercie - zwłaszcza, jeśli cenią sobie małe gabaryty. Znakomita propozycja.
Poniżej fotografie wykonane aparatem Sony A7R: