Wystawa obrazów z kradzionych zdjęć
W dobie Internetu kradzież fotografii jest, niestety, powszechnym zjawiskiem. Tym razem pewien malarz posunął się o krok za daleko w poszukiwaniu inspiracji: plagiat odkrył autor zdjęć, na podstawie których powstały obrazy.
Internet wywrócił do góry nogami nie tylko sposób dystrybucji zdjęć, ale również – niestety – podejście do własności i do praw autorskich. Nadal panuje przekonanie, że jeśli coś znajduje się w Sieci, to znaczy, że jest darmowym dobrem wspólnym. Fotografowie mają często do czynienia z bezprawnie wykorzystanymi zdjęciami. Niektórzy „spryciarze” kradną zdjęcia wykonane przez kogoś innego i bez pardonu zamieszczają je we własnym portfolio.
Od nadużyć nie stronią nawet duże firmy, zwłaszcza sieci odzieżowe, które bezprawnie wykorzystują zdjęcia jako nadruki na ubraniach. Ten przygnębiający proces jest powszechny i jak na razie nie powstrzymały go ani procesy sądowe, ani strony, na których poszkodowani upubliczniają sprawy naruszenia praw autorskich (o kilku takich sprawach pisaliśmy już na Fotoblogii, ponieważ co kilka miesięcy mamy do czynienia z kolejnym skandalem).
[solr id="fotoblogia-pl-62275" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://olga.drenda.fotoblogia.pl/1944,czym-i-jak-zrobiono-najlepsze-zdjecia-2012-roku-wedlug-reutersa" _mphoto="reutersbestphotos-62275--68613a5.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2443[/block]
Zdarza się również, że artyści nadmiernie „inspirują się” innymi twórcami. Fotograf Jason Levesque przypadkowo natknął się na wystawę obrazów, które podejrzanie przypominały zdjęcia wykonane przez niego i jego koleżankę Marie Killen. W opisach prac nie znalazł ani słowa o tym, jakie fotografie posłużyły za wzór autorowi – Josafatowi Mirandzie. Levesque zamieścił zdjęcia i ich graficzne plagiaty na Facebooku, słusznie skarżąc się na nadużycia. „Autor tych obrazów po prostu skopiował zdjęcia, które były wynikiem długiej pracy mojej i modelki, która przygotowała również charakteryzację i stylizację. Josafat Miranda nie ma szacunku dla fotografii – w szybki i mało kreatywny sposób wykorzystuje czyjąś pracę”, pisał Levesque.
Sprawa odbiła się szerokim echem w Internecie, a autor obrazów spotkał się z prawdziwym gradem krytycznych uwag. W wypowiedzi dla „Miami New Times” przeprosił fotografów i przyznał, że wykorzystał ich zdjęcia bezprawnie. Dodał, że zawarł porozumienie z poszkodowanymi.
[solr id="fotoblogia-pl-62323" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://olga.drenda.fotoblogia.pl/1935,zobacz-zdjecia-o-ktorych-mowiono-w-2012-roku-galeria" _mphoto="zrzut-ekranu-2012-02-10--6ccf285.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2444[/block]
Sprawa przypomina – choć na o wiele mniejszą skalę – głośny proces, który fotograf Mannie Garcia wytoczył znanemu twórcy street art, Shepardowi Faireyowi. Fairey bez pozwolenia wykorzystał portret Baracka Obamy autorstwa Garcii do stworzenia plakatu, który stał się ikoną kampanii prezydenckiej. Jak widać, nadal wielu ma ambicje, aby zostać nowym Andym Warholem, ale nie zabiera się do tego we właściwy sposób.
Źródło: PetaPixel