Xiaomi Mi 10T Pro okiem fotografa. Czy 108 Mpix to przesada? [OPINIA]
Na rynku smartfonów fotograficznych możemy zaobserwować trend, który producenci aparatów mają już niejako za sobą. Chodzi o prześciganie się w rozdzielczości zdjęć, jak również wdrażaniu różnych technologii, w tym algorytmów sztucznej inteligencji. Czy Xiaomi Mi 10T Pro ze 108-megapikselowym aparatem to konieczność? Czy to w ogóle ma sens?
04.12.2020 | aktual.: 07.12.2020 10:45
Xiaomi Mi 10T Pro – co znalazło się w błyszczącym pudełku?
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że ze świecą szukać drugiego tak napakowanego nowoczesną technologią smartfona do 2500 złotych. Xiaomi Mi 10T Pro ma na swoim pokładzie 8 GB pamięci RAM i 128 GB przestrzeni dyskowej.
Nad wszystkim pieczę sprawuje procesor Snapdragon 865, który ogrania też wyświetlacz LED o częstotliwości odświeżania 144 Hz. Z przegrzewaniem też nie będzie problemów, bo Xiaomi Mi 10T Pro został wyposażony w doskonały układ, który nie rozpali urządzenia do czerwoności nawet pod dużym obciążeniem (np. przy ogarnianiu zdjęć o kosmicznej rozdzielczości). Nieźle, co? I tak i nie, bo dobrze by było tu zobaczyć ekran OLED dla głębszych czerni, co przełożyłoby się na lepszy odbiór zdjęć.
Nie wszystkim może też przypaść do gustu samo wzornictwo urządzenia. Xiaomi Mi 10T Pro jest zamknięty w lustrzanej obudowie, która łatwo zbiera zabrudzenia, jak też jest podatna na zarysowania, jeśli nie skusimy się na dodatkowe etui. W zestawie ze smartfonem przychodzi sylikonowy pokrowiec. Producent wiedział, co się święci. Z drugiej strony, jeśli zamierzacie szybko rzucić okiem, czy wyglądacie jak bóstwo – do tego plecki smartfona idealnie się nadadzą. Osobiście wolę matowe wykończenie, najlepiej szklane.
Podsumowując specyfikację – naprawdę trudno o lepszą w tej klasie cenowej. Flagowe podzespoły w smartfonie ze średniej półki to rzadkość.
Xiaomi Mi 10T Pro – aparat ma 108 Mpix!
Tak, 108 megapikseli w smartfonie. Nigdy nie miałem w rękach profesjonalnego aparatu, który serwowałby zdjęcia o takiej rozdzielczości, a tu mamy do czynienia z urządzeniem, które mieści się w kieszeni. To robi wrażenie, gdyby nie kilka mankamentów.
Na moduł w Xiaomi Mi 10T Pro składają się 3 aparaty:
- główny o rozdzielczości 108 Mpix i przysłonie f/1,69 oraz stabilizacją obrazu
- ultraszerokokątny o rozdzielczości 13 Mpix i przysłonie f/2,4
- makro o rozdzielczości 5 Mpix
Nie uświadczymy w tym smartfonie teleobiektywu, ale przecież ze 108 megapikseli można wyciąć całkiem spore przybliżenie, pod warunkiem, że będzie ono znośnej jakości. Przy korzystaniu z cyfrowego zooma nie powinniśmy narzekać na ogromny spadek jakości nawet do 10-krotnego zbliżenia. Przynajmniej nie jest to aż tak widoczne. Przy 30-krotnym zoomie obraz wygląda dość kiepsko.
Inna kwestia ogromnej rozdzielczości głównego aparatu to jego ograniczenia. Domyślnie smartfon zapisuje zdjęcia, które mają 25 Mpix dzięki próbkowaniu pikseli 4:1. Jeśli chcemy wykorzystać wszystkie 108 aktywnych megapikseli, musimy liczyć się utratą działania trybu HDR, co przełoży się na mniejszą dynamikę tonalną zdjęć – będzie mniej szczegółów w jasnych oraz ciemnych partiach.
Miron Nurski w swoim rozbudowanym teście Xiaomi Mi 10T Pro zwraca uwagę na to, że smartfon ma tendencję do przepaleń jasnych partii, ale rozwiązaniem problemu może być włączenie trybu nocnego. Gdy jest ciemno, nie najlepiej radzi sobie też obiektyw UWA, który rozmazuje obraz, a finalne zdjęcia są znacznie zaszumione.
Z dużą rozdzielczością idzie niezłe oprogramowanie
Brawa należą się Xiaomi za rozbudowanie natywnej aplikacji aparatu Xiaomi Mi 10T Pro. Znajdziemy tu tryby: Pro, Wideo, Zdjęcie, Portret oraz opcje. Jako, że zajmuję się fotografią względnie profesjonalnie, to pierwszy tryb przykuł moją uwagę bardziej niż pozostałe i... naprawdę się zawiodłem!
W trybie Pro, Xiaomi Mi 10T Pro pozwala na ustawienie ręczne parametrów, jak: balans bieli, przysłona, czas naświetlania, czułość ISO, kompensacja ekspozycji oraz wykorzystywany obiektyw. O ile balans bieli działa, przysłona i czas też, to z ISO pojawił się problem i to znaczny. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia, na których parametry przysłony oraz czasu były ustawione na automat, a ISO zmieniałem ręcznie z najniższej do najwyższej wartości. Skutkowało to jedynie zmianą ekspozycji – od najciemniejszej do najjaśniejszej, zupełnie tak, jakby smartfon przestał mierzyć światło. Dziwne.
W przypadku pozostałych trybów wszystko jest kontrolowane automatycznie, a efekty zastosowanych algorytmów są całkiem przyzwoite. Trzeba pamiętać, że mówimy wciąż o smartfonie ze średniej półki cenowej, a nie superdopakowanym iPhone 12 Pro Max za miliony monet.
Xiaomi Mi 10T Pro: wideo w trybie vlog
Xiaomi Mi 10T Pro może też kręcić filmy w rozdzielczości 8K i ma tryb wlogowania, w którym aktywowane są moduły tylni i przedni. Przyznam, że nie rozumiem implementacji tego trybu, zwłaszcza, że przy kadrowaniu w postprodukcji nie wydaje mi się on specjalnie przydatny.
Co z tymi 108 Mpix? To w końcu bajer czy nie?
Jak wspominałem na samym początku artykułu – wśród producentów smartfonów fotograficznych śmiało możemy dopatrywać się trendu na prześciganie się w parametrach aparatów, zupełnie tak samo, jak miało to miejsce w branży foto jeszcze kilka lat temu. Jednak trzeba pamiętać, że nie tylko rozdzielczością człowiek żyje, a dobrą optyką oraz przetwarzaniem obrazu wspartymi przez kreatywny umysł.
Za dużą rozdzielczością matryc idzie upychanie na nich mikroskopijnych pikseli. Logiczne jest to, że mniejsze piksele łapią mniej światła, co przekłada się na jakość obrazu oraz szumy. Innymi słowy – matryca, która będzie miała fizycznie większe piksele, będzie pozwalała na mniejsze zaszumienie. Ergo – idealnym rozwiązaniem w tej kwestii byłaby duża fizycznie matryca z dużymi pikselami, jak w przypadku profesjonalnego aparatu Sony A7S III.
Rozwiązaniem pośrednim w tym przypadku jest technologia programowego scalania pikseli, co ma miejsce w Xiaomi Mi 10T Pro i skalowania obrazu w dół. W tym przypadku mówimy o przetwarzaniu informacji z 4 sąsiadujących pikseli tak, jakby były jednym. W ten sposób otrzymujemy obraz o rozdzielczości 25 Mpix, ale o lepszej końcowej jakości i z działającym trybem HDR (lepszą dynamiką tonalną).
Samsung poszedł o krok dalej w modelu Samsung Galaxy S20 Ultra, gdzie scalane jest aż 9 pikseli, w wyniku czego otrzymujemy zdjęcie mające ledwie 12 megapikseli. Wciąż jest to rozmiar, który pozwoli na dobrej jakości druk nawet w formacie A3, nie wspominając już o potrzebach publikacji internetowej. Dla przypomnienia – zdjęcia na Instagramie mają 1080 pikseli na boku, a na Facebooku 2048 pikseli.
Podoba mi się to, że w Xiaomi Mi 10T Pro mimo wszystko realnie można wykorzystać funkcję fotografowania w 108 megapikselach, chociaż uważam, że gdyby skończyło się na 25 Mpix z zachowaniem wszystkich opcji fotografii obliczeniowej, również nie byłoby źle. Jeśli jednak martwicie się o szybką utratę miejsca na smartfonie zapchanymi zdjęciami w kosmicznej rozdzielczości, nie ma ku temu powodów. Jedna fotografia waży około 20 megabajtów.
Ktoś może powiedzieć, że 108-megapikselowe zdjęcia zeskalowane do niższych rozdzielczości będą ostrzejsze, ale czy naprawdę na ekranie smartfona przeglądamy je w 100-procentowym powiększeniu? Nie wydaje mi się. Poza tym – te zdjęcia i tak są ostre. Duża rozdziałka może być przydatna, jeśli fotografujemy scenę z daleka i później chcemy wyciąć interesujący fragment, ale poza tym – nie widzę większego seansu. Chyba nie zamierzacie drukować reklam na cały budynek?
Pełny test Xiaomi Mi 10T Pro przeczytacie na łamach portalu Komórkomania.