Protesty po śmierci George'a Floyda. Ulice USA płoną
Fala protestów w USA szybko przerodziła się w zamieszki. Do ich tłumienia wysłano Gwardię Narodową oraz oddziały SWAT. Na ulicach płoną samochody, są rozkradane sklepy i niszczone mienie publiczne. Światła Białego Domu zgasły, a prezydent zszedł do schronu.
02.06.2020 | aktual.: 26.07.2022 14:52
Przypomnijmy. Do wydarzenia doszło 25 maja 2020 roku w mieście Minneapolis w stanie Minnesota w USA. Funkcjonariusz policji Derek Chauvin został wezwany do przestępstwa (chęć zapłacenia fałszywym bonem w sklepie). Na miejscu skuł kajdankami 46-letniego George’a Floyda, a następnie przy radiowozie przyciskał jego kark kolanem do ziemi.
FBI wszczęło postępowanie w sprawie naruszenia praw obywatelskich. Osobne śledztwo prowadzi instytucja Bureau of Criminal Apprehension w związku z naruszeniem prawa obowiązującego w stanie Minnesota. 29 maja 2020 roku Chauvin został aresztowany pod zarzutem zabójstwa III stopnia i morderstwa II stopnia. Prokurator okręgowy wyraził nadzieję, że zarzuty zostaną postawione również pozostałym policjantom, biorącym udział w interwencji.
Dzień po śmierci George’a Floyda w Minneapolis zaczęły się protesty, które szybko przekształciły się w zamieszki. Ludzie atakowali nie tylko policję, ale dewastowali i okradali sklepy, jak również podpalali samochody. Służby zdecydowały się użyć gazu łzawiącego oraz gumowych kul.
W przeciągu następnych dni rozruchy rozprzestrzeniły się na inne duże miasta USA. Oprócz protestów ludzie zaczęli organizować happeningi, w których kładli się na ziemi i powtarzali słowa Floyda. Sytuacja jest stale napięta, a prezydent Donald Trump został nawet wyprowadzony z gabinetu Białego Domu do schronu.
W czasie zamieszek poszkodowani zostali również liczni dziennikarze i fotoreporterzy, o czym donosi agencja Reutera. Jedna z niezależnych fotografek straciła wzrok na lewe oko. Na filmach widać i słychać, jak dziennikarze się legitymują, a mimo to są aresztowani. Został również spalony legendarny sklep fotograficzny w Chicago.